niedziela, 1 sierpnia 2010

Luty 2007


28 lutego 2007
Nieplanowana frajda ;)


Po pierwsze wiadomośc tygodnia-dorwałam Savvy System L2 ;)) Doszkalamy sie caly czas ;)
A u konikow.... Za krotki dzien jest troszke zebym sie mogla codziennie z nimi bawic czy cos. Ale i tak jest dobrze ;) Dzisiaj polazlam przeczyscic Birme i pomiziac troszke malego bacikiem, ale oczywiscie plany sie pozmienialy.... Wzielo mnie cos zeby zobaczyc jak beda reagowac na moje prosby na wolnosci tak zwanej. Czasem lubie tak zobaczyc co zrobia, bez zmuszania ich- zreszta, jak nie maja niczego na lbie to moga odejsc kiedy chca ;) Poprosilam mlodego o okrązanie w klusiku. Troszke oporow, ale poszedl. I to jak ładnie ;) Klusowal blisko mnie a dawno sie z nim nie bawilam, wiec na wszelki wypadek obracalam sie razem z nim. Co by mu nie wlecialo do lba jakies wlatywanie na mnie ;) Sliczne zatrzymanie, tragiczne przywolanie. Popracujemy nad przychodzeniem do mnie ;) Troszke pochodzilam i pocofalam z Birma. Zaczelam sobie biegac, po jakims czasie za mna ruszyla, ale zaraz potem odbila na gore pastwiska. Znaczy ze musimy nad soba popracowac ;) Ale jak sie z Buszmenem potem rozbawilam... zaczelam sobie znowu biegac, on gdzies tak kolo mnie latal. Zmianialam kierunek stojac naprzeciwko niego, on tak jakby nasladowal moj ruch. Co jakis czas uciekal daleko, ale po dluzszej chwili czekania na niego wracal ;) A jaki byl zaangazowany, taka energia z niego bila i slicznie mial uszka na mnie ustawione ;)) Czulam, ze mu sie podoba ;) Swietne to bylo ;) Tylko pilnowalam go co by sie za bardzo nie rozbawil i stawalam co chwile... Nie chcialam zeby przeszedl w tryb"bawimy sie calkiem jak konie". tego bym chyba nie przezyla ;) I tak sie przy zwrotach troszke unosil w gore... jeju, swietnie wygladal ;) ale sie go cykalam troszke... Kurcze, a on tylko chcial sie bawic... Musze wymyslic mu bardziej absorbujace zajecia, wybiegac go troche, zaangaowac w cos... I zdobyc wiecej szacunku, zebym wiedizla ze mnie nie stratuje ;) Podobalo mi sie ;)



20 lutego 2007
Cofanie na tapecie ;)


No tak. Postanowiłam dzisiaj zabrać się powaznie za jojo i cofanie jeżem na nosie. Okantarkowałam kobyłkę i zjawił się gość- taki starszy facet, właściciel ładnej haflingerki, prawie nasz sąsiad. Troszkę z nim pogadałam(chyba pierwszy raz  w zyciu), troche tak jakby mi powypominal ze nie jeżdze, że konie brudne, itd, itp... Posłuchałam, pomyślałam swoje i poczekałam aż sobie pójdzie. Czas na jojo. Wygoda po zrobieniu jednego kroczku, troche to męczyłyśmy. Z fazami róznie, ale obeszło się bez 4. W końcu dostałam śliczne cofanie na 1 fazę ;) Przerwałam po trzech krokach, żeby nie zapeszac. Przywołałam(jakis problem się nam z przychodzeniem do mnie jakby zrobił... Ale było dobrze, chyba to ja za mało wyrazista byłam). I dostałam drugie sliczne cofanie, do samego końca liny ;) Ale mi się podobało, jeszcze tak ładnie chyba nigdy nie było ;) Potem jeż. Jakis taki dzień nie jeżowy. Ogolnie ociąganie przy przestawianiu przodu, opory przy cofaniu i opuszczaniu głowy... Troszkę pomęczyłam jeża i zostawiłam dopracowanie go na kiedy indziej. Pospacerowałam z konicą pilnując żeby się zatrzymywała wtedy co ja, cofała i ruszała. Bardzo mi się podobały zatrzymania-takie szybciutkie ;) Ruszanie też niezle... Wogole dobrze, po paru początkowych upomnieniach oczywiście ;) Ale zadowolona jestem. Wyczyściłam, zdjęłam halterek i lekko popchnęłam szyję dając znak że może iść. Poleciała wyzyć się na psach, ale za chwilę wrociła zobaczyć co robie siedząc na drągu ;) Zobaczyła że się trochę z Buszmenem przekomarzam, i sobie poszła... Ale liczy się że przyszła ;))




19 lutego 2007
Co się działo w weekend... ;)


W sobotę poszłam na troszke do kobyłki. Wyczyściłam ją, poszłam do domku na obiadek, wpakowałam w kieszeń straszydło z pociętych torebek foliowych i ruszyłam gnębic Birmę ;) Zaskoczyła mnie, nie ma co... Myślałam, że zrobi na niej wrażenie ten strach... Ale nie ;) Masowałam ją tym czymś przyczepionym do karota po całym ciele, machałam nad, pod i obok końskiego cielska, a końskie cielsko nic ;) Czasem się zaniepokoiła i zrobiła jakis krok czy obrót, ale bez paniki. Zazwyczaj wtedy, gdy stałam za nia i szurałam wtedy strachem. Pocwiczymy jeszcze ;) Po prostu konik się zachował super ;) Może pamiętała z kiedys reklamówkę... A może mi bardziej ufa ;) W każdym razie szybko skończyłam friendly i nie wiedziałam co robić. Nie chciało mi sie odczepiać stracha od karota, więc dla sprawdzenia zrobiłam pare gier bez bacika. Cg w miarę ok, boczne tez ładnie ;) Jak zbaczała zadem to starczyło że się pochyliłam patrząc na zad i pokiwałam palcem, a zadek od razu lądował na swoje miejsce ;) Pusciłam więc konika  i troszkę poobserwowałam paszczaki jak same się zapoznaja z tym strachem i miziają opony... ;)
W niedzielę wzięłam się za Buszmena. Chciałam cofać przodem przez drąga wiszącego na ziemią. Tak średnio wyszło. Za pierwszym razem raz dwa przeszedl, potem się mocno nad tym zastanawiał. Było trochę f. 3 i 4. Ogolnie tak srednio. Zakończyłam cwiczenie cofaniem przez leżącego drąga. Chciałam skończyć to czymś bardziej pozytywnym. Troszke cofania momentami, CG, przeciskania-nerwowe jakies, głównie z mojej przyczyny ;/. Uspokoilismy się i jeżyk na zadzie. Ładnie. W międzyczasie pooswajalismy też stracha z pasków. Ogólnie akceptacja przy dotykaniu, ale taka z niepokojem i ostroznością... Ale chyba lepiej niż ostatnio ;) Wszytko przed nami ;) Trochę FG na piersi, głowie i szyi i wydarzenie dnia. Idziemy na podwórko. Bez mamusi ;) Miłe zaskoczenie, bardzo ładnie szedł do końca sadu, nie wyprzedzał, nie ociągał się. Czułam, że chce iśc ;) Potem już były straszniejsze miejsca, jakies dziwne odgłosy i ruchy wokoło. Ale lepiej niz sądziłam że będzie. Zauważał mnie, nie pakował się na mnie-a przeciez kręcił się i łaził wkoło mnie. Przy okazji  odkryłam jak wiele dźwięków jest u nas- sama byłam bardziej czujna ;) Pokręciliśmy się, jak Birma zaczęła rżeć wróciliśmy. Mamuśka troszkę się postresowała, pobiegała. A jakie miała ładne błyszczące i bystre oko jak juz wróciłam z synkiem.... Sliczne ;) Ogólnie początek sredni, trochę nerwowy, później jakos tak fajnie i pozytywnie ;) Musimy zacząc chodzic na spacerki... I z jednym koniem, i z drugim ;) A jeśli chodzi o podgryzanie.... Staram się unikac przebywania w pobliżu paszczy młodego i nie zachęcać go przez stawanie się łatwym celem... Może jak wzrośnie szacunek i zainteresowanie tym co robimy a nie mna problem się rozwiąże... ;)




13 lutego 2007
;) Dobrze jest ;)


W poniedzialek tylko przeczysciłam Birmę i posiedziałam u koników. I oczywiście wysmarowałam rankę.
Dzisiaj( wtorek) był dzien Buszmena. Ogolnie nie było źle, w pewnych momentach czułam, że adrenalinka mi skacze, ale raczej panowałam nad sobą. Przede wszystkim przerobiliśmy przeciskanie nad, między i cofanie między oponami i drągami. Ponaprawiałam i poprawiałam też przestawianie zadku w DG i PG. W jezu tak na nizsze fazy przestawia juz ;) I raczej nie łazi przodem przy tym, a jak juz rusza, to nieznacznie ;) Więc jest lepiej. Ale z przodem jest gorzej. Cały koń idzie do przodu lub bardziej rusza sie zad niż przód. Musimy nad tym popracować. Póki co nie mam jeszcze na to skutecznej strategii... Poszłam z nim na trawkę za pastwisko i tu się mile zaskoczyłam ;) Spokojnie, bez paniki czy zdenerwowania, troszkę myslenia jak przydepnął konik na line, tak miło i bezpiecznie ;) A jakiś czas temu był lekki dramat z wyjściem za pastwisko bez mamci... Chyba jest lepiej ;) Oczywiście czyszczonko, podniesienie nóżek, Troszkę miziania. Próbowałam głaskać i czekać aż przestanie gryźć, wtedy przestawać... Ale nie wychodziło. Im dłużej głaskałam, tym bardziej zawzięcie próbował mnie złapać. Nie mogłam wyczuć tego momentu, kiedy przestaje na chwile. Jesli wogóle były takie momenty.... Na razie mamy nową strategię. "Gryziesz? Aaa, chcesz się poprzytulać? Ok " ;) I łapie pychol mocno przyciskając go do siebie. Konikowi tak się chyba srednio podoba, na razie działa. Ale chyba musze po prostu iśc naprzód, i to podgryzanie samo w końcu przejdzie... Póki co nie będę pchać się w kierunku pychola, przy czyszczeniu uważać, nie prowokować sytuacji do memłania mnie. I tyle.
Ranka dzisiaj wysmarowana.




11 lutego 2007
Mała Przerwa


Przez pare dni nie było mnie u paszczaków, bo byłam u babci ;) Chwilowo więc kuracja maściowo-birmowa została zatrzymana... Dzisiaj ją wznawiam ;) Ostatni raz smarowałam rankę w czwartek (albo w srodę-nie pamiętam... ), dzisiaj znowu zaczynam.
Ech... i dzisiaj mam ostatni dzień ferii.... :/ Ale dzień jest juz dłuższy, więc raczej w tygodniu będę nawiedzać koniki ;)




07 lutego 2007
Troszkę skakania.... ;)


Dzisiaj zajęłam się kobyłką. Czyszczonko na szybko i siodłamy. Kobyłka była nie za pozytywnie nastawiona do popregu... Myślę, że moż eja przyszczypywać- w końcu jest sznurkowy. Może uda mi się kupić/znaleźć jakis lepszy... Przekonałam ją że to nie jest nic strasznego i nie trzeba gryźć, dociągnęłam popręg w międzyczasie bawiąc się w gry. Standardowo okrażanie w stepie. Trochę też ostatnio próbowanegych chodów bocznych kończonych przeciskaniem i mała nowośc- chody boczne ale zakończone okrążaniem. Raz tylko spróbowałam, ale nie wyszło tak źle, a kobyłkę chyba zaintrygowało troche... ;) Przy przerzucaniu liny nad główką ładnie opuściła łebek w dół ;) Poskakałam troszkę z prawej i lewej, skończyłam jak stała w miejscu. następnym razem musze ubrać lepsze buty i bryczesy(albo przynajmniej wygodniejsze spodnie)... Rozsiodłałam, pozbierałam wszystko i posiedziałam troszkę. Koniki powąchały i sobie polazły. Ale podumały, podumały, i znowu przyszły ;) Birmusia pierwsza przylazła ;) Jaka ona kochana jest ;) ;)
Ech, i 5 dzień smarowanka ;)



06 lutego 2007
Młody na celowniku... ;)


Przed obiadkiem:
zabrałam się za Buszmena ;) powiedzialam sobie, ze dzisiaj jestem przy nim cierpliwa i ze stosuje dluzsze fazy- bardziej prosze niz wymagam. I w sumie chyba w miare sie udało ;) Wydaje mi sie ze troszke tym go zaskoczylam. na poczatek cofanie przez drąg. Zbaczał, więc ustawiłam dłuższy rząd ;) Przy przywoływaniu jak łapał zębami line starałam sie nie przechodzić do wyższej fazy-w końcu PRÓBOWAŁ cos zrobić. Miętolił, miętolił, robił zdziwioną minę i zostawiał linę na dłuuugą chwilę ;) Potem przeciskanie nad kupką drągów i rzędem opon - ładnie, prawie bez wachania. W pewnym momencie było naprężanie liny i zbaczanie, ale ładnie i tak ;) troszkę CG, zaczynamy parellowskie przejścia do kłusa ze stępa. cały rozstaw faz-od 4 do 1 ;) Ale to przeciez początek dopiero... ;) No i temat dnia-boczne. Na początku koń się zestresował, ja troche też... I tak wymagałam mniej niz zwykle. Potem jeszcze zwolniłam- tylko przestawianie osobno przodu i tyłu. Powoli, do czasu az odpowiadał w miarę ładnie i bez stresu/pospiechu. ogolnie ok. Potem troszkę jeża. Az mi szczęka opadła. Dostałam przestawienie przodu na 2 i 3 fazę ;) super ;) reszty ciałka nie przestawiałam, tylko miziałam karotem i ręką-chciałam, żeby sobie tego nie kojarzył z jeżem zawsze. Pomiziałam, przestałam jak przestał podgryzać i się interesować, przynajmniej chwilowo, tym co robię. Przyszła znajoma potem, i konik wogole mnie olal. Strasznie był zaaferowany innymi ludkami. Dagmara chciała zobaczyć jak go lonżuję, więc chciałam pokazać CG w kłusie, które ogolnie nam dobrze wychodzi. Ale widocznie nie w nienormalnych sytuacjach. Jeszcze nie mamy tak opanowanych gier zeby dzialaly w okolicznościach innych niz zazwyczaj. Ale kiedyś to tez przyjdzie ;) Potem szybkie przejechanie szczotką, urozmaicone jakimś tam cofaniem konia... Dzięki znajomej przypomniałam sobie dzisiaj jak bardzo Buszmen potrafi byc nachalny i podgryzający. Dobrze że już w stosunku do mnie troszke się unormował. ;)
Jak go puściłam poleciał chwilke kłusem, ale zaraz potem stanał i popatrzył na mnie. Więc chyba było sympatyczniej niz zazwyczaj ;)
Po obadku ;) :
Planowałam pójśc do pyśków i tylko posiedzieć troszkę u nich.. ale młody popsuł mi plany. Troszkę go miziałam, próbowałam przestawać jak przestawał podgryzać, ale chyba mam za mało wyczucia jeszcze. W końcu go troche poganiałam, zatrzymałam, posiedziałam troszkę i poszliśmy na górę. Nie wyrwał do kobyłki i w miarę się mnie trzymał ;)
I miałam taki jeden miły moment z Birmą.... Była daleko ode mnie, ja zrobiłam jakis taki ruch ze przez chwile znikłam jej z oczu. A akurat patrzyła na mnie i zaczynała iśc jakby w moją stronę. Kobyłka zarżała i ruszyła galopkiem. zatrzymała się przy ogrodzeniu, ja wyjrzałam żeby zobaczeć co się dzieje, a ona tak fajnie uszka postawiła i patrzyła na mnie ;)Nie wiem czy to do mnie biegła, ale mi sie tak milutko zrobiło ;) Spłoszenie to raczej nie było, bo Buszmen sie z miejsca nie ruszył... ;)
Coż... 4 dzien smarowania ranki ;) I chyba jest lepiej ;)




05 lutego 2007
Brak tytułu


Ech... Chyba chora znowu bede... ;/ Ale u koni dzisiaj byłam ;)
Posiedzialam troszke i zabralam sie za przywleczenie opon na dol pastwiska... Przez cale pastwisko przeturlalam opony. Ale koniki sie zainteresowaly i podbuzowaly.... Jednak małopolaki(i ich mieszanki) maja cos tam z arabów.... Ślicznie sie ruszały ;)
Posiedziałam jeszcze tak nic nie robiąc i patrzac jak zapoznaja się z tymi oponami.. A potem załozyłam kantarek Birmie. Troszke chodów bocznych w połączeniu z przeciskaniem, stepowanie, klusowanie, zatrzymywanie sie, cofanie z konikiem za mna, potem CG. Powoli zaczynamy wprowadzać przejscia- na razie ze stępa do kłusa. Kobyłka chyba załapała, bo przechodziła na 2 fazę, a raz nawet na pierwszą ;) (chyba że nieopatrznie ruszylam karotem, wtedy by wyszla z tego druga). Przeciskanie przez dragi ulozone jeden na drugim, potem przez opony ustawione w rządku. Kobyłka jakas taka chetna do przeciskania nad nie jest... Czasem przejdzie szybko, czasem odsyłam ja z 6 razy albo i wiecej, i dopiero przejdzie.... chyba chodzi troche o pewnośc siebie. A może to ja daje nie do końca jasne sygnały?? Popracujemy nad tym ;) Miałam w planach FG z paskami z torebek foliowych, ale zrezygnowałam. Średnio się czułam, chciałam iść cos zjeść i się położyć... Szybkie czyszczonko i zostawiłam kobyłkę przy oponach. Nie zwiała galopem czy kłusem jak zazwyczaj czyni ;) Miała chyba dobry dzień ;) Stępem ruszyła do góry, czekała (chyba na mnie =>), jak ja zaczynałam wyprzedzać znowu ruszała... Chyba nie było źle dzisiaj ;)
Dzisiaj trzeci dzien stosowania maści... Wczoraj nie smarowałam.



03 lutego 2007
I notka z dzisiaj (sobota)


Rano troszke wialo. Poszlam do pyskow tak tylko rzeby posiedziec, w sumie to bardziej do Birmy. Jeju, ale ona czesto przezuwa ;) Niby nic nie robi, tylko stoi i czasem na cos zwroci uwage, a przezuwa co chwilke ;) Posiedzialam trche, kobylka podsypiala prawie ;) w sumie fajne uczucie ;) zarzala leciutko jak podchodzilam ;) Młody tez zasypial..ale za ogrodzeniem ;) nie chcialo mu sie isc do nas na okolo ;) Pozwiedzalam tez podworko i sad w poszukiwaniu przydatnych rzeczy... Wiedzialam, ze mamy lekkie zlomowisko, ale nie wiedzialam ze az takie ;) Znalazlam troche opon(malych na przeszkodki i duzych-moze zrobimy kiedys podest do wchodzenia), drzwi po ktorych mozna by przejsc, jakies plandeki... I przywloklam pare dragow na pastwisko. Zaczniemy troszke bardziej urozmaicac sobie zabawy ;)
Po obiadku wzialam siodlo i pozyczony popreg, i w droge do Birmy ;) Czyszczonko, jakies zabawy na poczatek. Chody boczne(male nieporozumienie, ale chyba naprawione), jojo i CG miedzy dwoma dragami. Ogolnie ok. Potem wachanie, lizanie, gryzienie siodla i zakladamy. Troche sie zaczela ploszyc, wiec ustawilam ja przodem do strasznej czesci pozapastwiskowej ;) i sie skonczylo ploszenie ;) Zapielam popreg w trzech, a nawet 4 ;) krokach. I zaczelam wsiadanie. i mamy problem. Wiedzialam ze nie moze ustac w miejscu po tym jak na nia wleze, ale wydawalo mi sie ze przy wsiadaniu jest ok. I tu zonk. Ale chyba znowu moja wina... siodlo sie przekrecalo(i popreg za luzno zapiety troche, i kobylka troche utyla),a ja chyba troche za bardzo wisialam z boku... Musze sie jeszcze raz filmikom z L1 poprzygladac. Troche sie kobyla podenerwowala, ja tez ;/. Skonczylam jak udalo mi sie poskakac troche a ona stala w miejscu. I poszlysmy na trawke. Chyba sie ucieszyla z tej niespodzianki ;) Juz dawno z nia nie wychodzilam na pasionko... Ale pozniej i tak ode mnie zwiala.... Ech.... Musze sie podoksztalcac ;)
 Dzisiaj drugi dzien stosowania masci-smarowalam dwa razy dzisiaj. Chyba jest troszke poprawy ;)




No to notka z wczoraj (piątek)


Rano na pierwszy ogien poszedł Buszmen. Były małe problemy przy kantarku, wiec poganiałam go  z zamiarem zastosowania join-up. Osiągneliśmy jako takie połączenie( jako takie, bo konik nie chodził tuz za mną, tylko ja odchodziłam, zatrzymywałam sie i on wtedy dopiero podchodził), założyłam kantarek i zaczęliśmy się bawic ;) W stepie, w miare spokojnie bo młody był dośc mocno zgrzany.Troszkę jojo, jakieś CG gdy próbował podgryzać, troszkę ćwiczenia zatrzymywania i cofania przy prowadzeniu konika. I wydarzenie dnia- Friendly z paskami z foliowych torebek doczepionymi do carrota ;) ale sie konik nastraszyl ;) oczywiscie wachal, tracal pyskiem i wogole.. ale jak sie to do niego bardziej zblizylo to zwiewal ;) oj, troszke to trwalo.. Doszlam do momentu ze akceptowal(przynajmniej na moje oko) na grzbiecie i zakonczylam na dzis. Stwierdziłam że kon się wystarczajaca nameczyl( i psychicznie i fizycznie) i zabralam sie za czyszczenie. Przy probach podgryzania na poczatku standardowo CG w kłusie. Ale bucek zaczął przewidywać i w sumie to sam zwiewać.... Więc przeniosłam się na cofanie ;) ale takie porzadne, z przestawianiem zadu i zakrecaniem, dlugie... I tez chyba dziala ;) W kazdym razie ogolnie byl spokoj przy czyszczeniu ;) Troszke tez prosilam o podnoszenie nog... ale bez trzymania ich przeze mnie. Tak zeby podnosil spokojnie. Po poludniu mialam sie zajac Birma.... Ale poszlam do znajomej pozyczyc dluzszy popreg i sie zagadalam ;) Jak wrocilam zgonilam koniki i wysmarowalam rane kobylki mascia. Pierwszy dzien stosowania masci Tribiotic.
P.S. Buszmen dzisiaj ziewal ;) Po raz pierwszy ;) To tak po presji z join-up chyba... ;)
 01 lutego 2007
Taa... Siodło po raz pierwszy ;) (powiedzmy...) =)
 Skasowało mi moją pierwszą prawdziwa notkę... Wersja troszke skrócona ;)
Złapałam Birmusię, wyczyściłam, poćwiczyłyśmy zgięcia boczne z ziemi i rzucanie liny nad głową. To drugie trzeba jeszcze troszke poćwiczyć.. Konkretniej ja musze pocwiczyc na ogrodzeniu, żeby kobyłka tak po pycholu przeze mnie nie dostawała ;)
Szybkie spowodowanie, by kobyłka zauważyła siodło, wąchanie. A przy tym lizanie, podgryzanie i ziewanie nawet ;) Fg z czapraczkiem-mały opór przy nasuwaniu na głowę i uszy, mamy czas ;) Załatwimy to niedługo ;) i siodelko. Kompletny brak reakcji u konia ;) Myślałam że troszkę ja ruszy to, że zakładam siodło z innej strony i w inny sposób niz zwykle... Ale kobyłka nic ;) znaczy że jej za bardzo nie przeszkadza i ze nie ma jakis oporów =) Pomiziałam brzuszek lina w miedzyczasie- symulacja popręgu.  pora na wlasciwy pasek podbrzuszny. Taa... Za krótki ;) Konik mi chy6ba troszkę utył ;) Poza tym nie chce go dociagać "na chama", jak kiedyś to robiłam.... Znajdę jakis dłuższy ;) zdjełam więc siodełko, rozhalterkowałam kobyłke. Poeksplorowała troche jeszcze siodło i poszła sobie... ;) I napatoczył się oczywiście Buszmen.... wszędobylski kon ;) Możemy sie pobawić skoro juz przyszedłes ;) Kantarek na łeb i się ruszamy. Rusz zadek, do tyłu, zadek, przód, zadek, do tyłu, itd. Doleźliśmy do płotu, więc przechodzimy do chodów bocznech. Nie możemy cos tego załapać. Koń ustepuje przodem, bokiem i wogóle, ale nie moze załapac że da się iśc w bok. szybkie Cg w kłusiku i do czapraczka. Czapraczek zero reakcji ;) ale podgryzac to oczywiscie musial.... Nie wiem co z tym zrobić. Przeciez przy FG nie będe go ani ganiac, ani bloków stosować. Jakos trzeba temu zaradzić ;) Oczywiscie zirytował mnie troszke młody, ale i tak juz jest lepiej ze mną ;) On mnie denerwuje, ale do Birmy mam za to wrecz anielska cierpliwość ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz