wtorek, 17 sierpnia 2010

Maj 2009

22 maja 2009
.........................................................................................
Czwartek:
Pomęczyłam trochę Buszmena, dosłownie pomęczyłam, bo przez muchy byłam zirytowana i ja, i on.
Fajnie wyszło cofanie między oponami, z tego jestem zadowolona ;) Coraz mniej zbaczania zadem, coraz mniejsze odległości. Fajnie ;)
Ale reszta taka sobie już. Jakies CG, próby nauki samodzielnego trzymania nóg w górze- tu szybka rezygnacja, za małe skupienie na mnie. Próby chodów bocznych z ato- czasem nawet cos wyszło, ale tak chaotycznie bardzo... Cóz, trzeba nauczyc konia skupienia na mnie, i wybierać na zabawy korzystniejsyz czas.... ogólnie niezle, początek fajny, a le potme mogłoby byc lepiej.

Z Birmą za to sympatycznie ;) na początek frienldy liną za uszami, trochę zmieszania u kobyłki, ale do przodu powoli. Potem prośba o ruch bokiem w prawo jak stoję przodem do niej- reakcja idealna wprost ;) to smao w druga stronę, i tu dużo niepewności, nawet próba potraktowania tego jako Friendly :P:P parę udanych powtórzeń, i pobiegałyśmy troche. Poprosiłam o zagalopowanie w CG, daaawno tego nie było. Oczywiście bryki i panika, do kłusa przejście, prośba znowu- ładnie, dziękuję i do srodka. Drugie powtórzenie- od razu ładnie. Super ;) A jak się kobyła we wmnie wpatrzyła chwilowo... Wyzwania są potrzebne :) Poprosiłam o podejscie do płotu, wsiadłam i pojechałysmy na nowe pastwisko, a co :P:P Taka forma nagrody, trawa do kolan zamiast takiej parucentymetrowej. Oczywiście z konia, i koniec na dzisiaj.

teraz tylko myślę jak to zrobić zeby ze wszystkim się wyrobić i jednoczesnie do koni chodzić..
 
18 maja 2009
I znów zaległości
Oj, zaniedbałam bloga trochę... ale czasu dla koni tez było niewiele, jakoś tak się mało korzystnie składa czasowo. A to coś na uczelnię trzeba zrobić, a to dokończyć lokowanie sie w nowych meblach, a to weterynarz, a to kopyta wazniejsze, a to pastwisko wysprzątać... I tak na zabawy z końmi ostatnio mało czasu zostało.
Więc sesyjki ostatnio rzadkie i krótkie zwykle, co nie znaczy że bez postępów ;)

Jakis czas temu z Birmą ganiałyśmy sie wolnościowo, z motywacją chlebkową. Fajnie było, z zaangażowaniem, jak się Birma zapominała i traciła kontakt z rzeczywistością to coraz szybciej go odzyskiwała. Moze opanujemy kiedys ten nieszczęsny i straszny galop. Potem trochę popsułam, wsiadłam na oklep z jedną liną i za dużo chciałam- poprosiłam o cofanie. To jeszcze zdecydowanie nie dla nas. Starałam się odzyskać atmosferę przypomnieniem skręcania, a potem powtórnym ganianiem z ziemi, ale i tak niesmak pozostał ;/
Za to parę dni temu było cudownie ;) Zwerkowałam Birmie przody, potem zeszłyśmy wolnościowo na dół pastwiska, jakoś ją namówiłam na podejście do płotu i tak sobie jeździłyśmy stepem wolnościowym ;) Zatrzymania, ćwiczenie kierownicy- baardzo sympatycznie ;) A w okolicy był koń jakis, i mimo to obydwa paszczaki zachowały spokój i skupienie ;) A na koniec troszke kłusika wolnościowego razem, fajnie ;)

Z Buszmenem kiedyś tam była taka średnia sesja, nie pamiętam szczegółów do końca. Jakies okrążanie, odangażowania, proby prowadzenia za nogę... Za to ostatnio tez fajnie, jak z Birmą :)
Na początek prowadzenie za nogę. Dzsiaj jedną tylko, ale chyba potwor zaczął kumac o co chodzi ;)
Potem okrążanie podczas gdy ja siedzę. Samo chodzenie bez problemu, ale utrzymanie stępa... Oj, to był problem. Troche się nadyskutowaliśmy zanim dostałam kółko stępem w każda stronę, oczywiście po przejściu najbardziej problematycznego miejsca do srodka i odpoczynek :) Wogóle ma świetny stęp, taki żywy, energiczny. Żeby tylko tego nie stracic.
Trochę sobie przypomnieliśmy czaprak, symulacje popręgowe za pomoca liny... fajnie ;) Jakiś czas temu też było fajnie, juz nie pamiętam tych sesji, za długo nie pisałam :P
No i spryskiwacz. Friendly. Na tapecie teraz, bo pojawiło nam sie jakies paskudztwo na brzuchu. Albo przysutki (to dobra wersja, bo to "normalne"), albo sarkoidy ( to juz gorzej...). mam jakis antybiotyk jak muchy będa łazić, dzięki temu friendlowaniu udało się te narosle spsikac ostatnio ;) ale oswajamy dalej, bo tylko na odległośc jest akceptacja na razie.

Mam nadzieję ze jak wygrzebię się z zaległości i obowiązków uczelnianych to uda nam się częściej bawić. Tym bardziej ze mam motywacje, pomysły, a i konie jakies chętne są.

dzisiaj troche nieostrożna byłam, i Buszmenowi udało sie mnie dziabnąć- daawno bardzo już to miejsca nie miało. Ech, trzeba ponosic skutki swoich decyzji... Bo to była tylko i wyłącznie moja głupia generalizacja jego zachowań. To, ze zachowuje się w pewien sposób na pastwisku, nie znaczy ze będzie tak też w stajni. Wiedziałam o tym, ale teraz juz na pewno zapamiętam :p
Nie podobała mi się moja reakcja tylko, lekko go klepnełam w zadek- nie bolało, ale znamiona kary miało. A to nie za fajnie. Cóz, emocje trzeba dalej ćwiczyć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz