środa, 18 lipca 2012

Kury i nie tylko

Wróciłam wczoraj z drugiej edycji tzw. "kur" organizowanych przez Rancho Stokrotka. Dużo, dużo przemyśleń. Jeszcze więcej motywacji, zwłaszcza z powodu mojego Demona/ Torpedy/ Odkurzacza (białej kury :) ). Do tej pory przemyślenia problemów które miałam z drugą kurą, Rudą. Ruda mnie pokonała na całej linii :) I ciekawa obserwacja- jakby nie motywacja dostarczona przez przypadek od drugiej kury w odpowiednim momencie, to odpuściłabym pracę z Rudą. Czasem trzeba zrobić coś nowego lub coś co wychodzi nie dla zwierzęcia, tylko dla NAS. Dużo wiedzy o emocjach, o świecie, o świadomości... Oj, dużo do zmian w swoim zachowaniu i podejściu do innych. I to chyba niełatwych zmian.
Na "jedynce" byłam w kwietniu.
Tu filmik z zaliczenia toru przeszkód przez moja białą kurę. Jestem dumna z nas :) Z tego co udało mi się zrobić z brązową tez, ale mam taki niedosyt- że coś mogłam/ powinnam zrobić inaczej. Że wtedy byłoby lepiej. Teraz rozmyślam co powinno być inaczej.
Jestem też szczęśliwa z tego, ze trafiłam na taka grupę ludzi na jaką trafiłam :)

W czerwcu byłam też na kursie z Karen. Bardzo wartościowe ćwiczenia, bardzo fajnie się obserwowało jak Karen pracuje z końmi. Zaskoczenie poziomem niektórych z uczestników, i tym jak Karen pracuje z ludźmi. I pozytywne i negatywne. Znów do przemyśleń :)

Z końmi pracuję bardzo różnie- z Buszmenem staram się tylko pozytywnie, z Birma jeździmy w ambitne tereny (jak na nas :) ) i z ziemi ćwiczymy wygięcie i rozciąganie, a z Dolce próbuję znaleźć wspólny język- co wychodzi raz lepiej a raz gorzej. Bardzo specyficzny z niej koń. Na poczatku mnie to frustrowało, teraz już traktuję to jak wyzwanie :)
Zobaczymy co przyniosą wakacje :)

piątek, 27 kwietnia 2012

Nowa :)

No i mam mini-stadko! Dołączyła do moich potworów dziś Dolce Vita.
 Oto ona

A tak wyglądają potwory po paru godzinach zapoznawanie się :)

Na razie Buszmen odnalazł swoją misję życiową- czyli zawsze oddzielać Nową od Birmy :) Pewnie mu przejdzie za jakiś czas :)

poniedziałek, 27 lutego 2012

Nowolesie 2011

No, to w końcu piszę zaległą notkę z wakacji.. Została mi jeszcze jedna zaległa, myślę że przed następnymi wakacjami się wyrobię :P
Notka będzie długa, ale zdjęć też będzie dużo- dzięki Heni :* :)


W sumie spędziliśmy w Nowolesiu prawie miesiąc, konie oczywiście z dostępem całodobowym do pastwiska :)
Usilnie próbowałam odchudzić młodego- rano jechaliśmy w terenik (ja na Birmie, młody jako luzak w ręku), wieczorem jakaś praca z ziemi i czasem w siadanie. Oczywiście młody nie schudł, za to schudła trochę Birma :P
A ile się nadenerwowałam i nauczyłam w tych terenach to moje :) Nawet nauczyłam się galopować z dwoma końmi- sama bym się nie odważyła, ale one tak zadecydowały podczas ucieczki przed owadami. A ze zadecydowały o tym wspólnie, w równym tempie i pod kontrolą to przystałam na propozycję :P

Z Birmą trochę pracowałyśmy nad rozluźnieniem i galopem z ziemi, a trochę nad galopem z siodła :) Chciałam przełamać w końcu to jej pędzenie do przodu, więc zaczęłyśmy pracę po duuużym kole- musiała trochę się skupić i odrobinę zwolnić by się utrzymać na łuku :P A za zwolnienie było zatrzymanie i odpoczynek w środku koła, często też kawałek chlebka. Trochę ta praca dała, a ja się też dzięki temu przełamałam jeśli chodzi o galop na niej w innym miejscu niż teren i po prostej. Zanim zaczynałyśmy galopować czekałam trochę zanim się rozluźni w kłusie i przestanie rzucać głową- na szczęście obecnie to machanie już prawie pożegnałyśmy :)

 Tak wygląda mój kochany koń jak macha głową... Potworne...

A tak wygląda, jak już się trochę "ogarnie" :)


 (Zdjęcie ciemne, ale nie mam ani czasu, a ni serca, a ni umiejętności do obrabiania :) )
 



A tu galopy :)



Jakiś stęp w trakcie...


 I na zakończenie jazdy chwila bez wodzy i wymagań :)

I przy "kiełznaniu" :)


Teraz trochę o młodym. Tu było dużo pracy z ziemi, trochę na drągach, trochę też luzem. Jakieś wsiadanie też było, i nawet próby kłusem :) Ogólnie całkiem cywilizowanie się zachowywał. To co mnie bardzo cieszy, to to, że w końcu mamy utrwalone schodzenie z głową w dół- a kiedyś tego w ogóle nie proponował :)

Trochę pracy na drążkach wieczorem...


Trochę biegania z siodłem...


Złość przy wsiadaniu...

I poruszamy się do przodu :)


No i w rezultacie koń nie wytrzymał :P

I chyba nasze największe osiągniecie tych wakacji- wyjazd w teren na Buszmenie! :) Ku mojemu zaskoczeniu było naprawdę fajnie i spokojnie, mimo średnio sprzyjającej pogody (mżyło). Nawet było trochę kłusa :) Jedynym niefajnym momentem były małe baranki przy kończeniu pasienia się, ale ustawały po moim krzyku :)
W rezultacie udało nam się dwa razy zrobić taki wyjazd.

Wyruszamy! Na Birmie mój fotograf :) Ja na Buszmenie gdzieś z tyłu :P
(fotografem na czas tego spacerku została moja siostra :) )



Tak więc Nowolesie w tym roku było dość pracowite :) Zobaczymy co będzie za rok :)

Na koniec otrzepujący się młody...

I nasz cudowny bezimienny królik, który obecnie ma już ponad rok :) Z charakterku jest taki trochę "buszmenowaty" :)

niedziela, 8 stycznia 2012

Zdjęcia kursowe

Nieoczekiwanie dostałam parę zdjęć jeszcze z kursu, skoro mam to wrzucam :)

Tu Monika podczas pracy z Birmą nad rozluźnieniem :)

Tu widać jak mój koń mnie kocha :P A tak naprawdę to przeszkadzał obserwatorom i musiałam go stamtąd ewakuować :)

Dzielny Gacuś wchodzi do przyczepy :)

Monika z prześliczną (ale i charakterną :)) Galicją

A tu potwór uczy się wchodzić do przyczepy w ramach zajęć pokursowych :) Tego dnia widział przyczepę po raz drugi w swoim życiu (pierwszy raz widział ją dnia poprzedniego :P)

I już prawie, prawie... Ale jednak wtedy nie wszedł :)


I na koniec dodaję zdjęcie cudownego prezentu który dostałam w Sylwestra. Dziękuję :* :P

poniedziałek, 2 stycznia 2012

=)

Dostałam trochę zdjęć i mam trochę czasu wolnego, więc będzie teraz parę notek :)
Na początek to co się działo ostatnio- czyli Mikołajki i konferencja.
Mikołajki- sprawiliśmy radość dzieciakom i Birma była reniferem :P Nawet zaistniałyśmy w gazecie lokalnej z tej okazji :) W każdym razie kobyłka się spisała, choć mocno zestresowała. Ale nie dziwię się jej.


Niedługo po Mikołajkach brałam udział w konferencji dot. Dobrostanu Koni. Niektóre wykłady mało interesujące, ale zawsze tak jest. Ważne, że było trochę takich co dużo mi dały :) No i w końcu zobaczyłam na żywo coś co chciałam zawsze zobaczyć- czyli pomalowanego konia ;) !


Konie jak zwykle miały przerwę, ale biorę się już za nie. Z Birmą się wybudzamy powoli ze snu niezimowego, a z Buszmenem ustalamy na nowo kto rządzi :)