wtorek, 3 sierpnia 2010

Lipiec 2007

25 lipca 2007
Wolnościowo ;)
Opuchlizna z pyszczka prawie cała zeszła, a rany ładnie zaschły... Chyba bedzie dobrze ;) Odpukać.... ;)
Chodze do kobylki co jakiś czas, przemywam ranki i zazwyczaj robimy sobie male Undemanding Time.... A kobyłka od czasu do czasu szturcha mnie pyszczkiem ;) Milutkie to....
Postanowilam dzisiaj spróbowac troszkę zabaw na wolności.... Tylko takie w miare bliskiego kontaktu, bo nie mam małego ogrodzonego terenu, a nie chcę ryzykować za bardzo...
Jakies szybkie czyszczenie, i zabrałyśmy się za siebie. Dużo czasu, żadnych konkretnych planów... Stoczyłyśmy małą dyskusje na temat jeża. Przestawiam przód, a zadek tez idzie... No, to wracamy zadek na miejsce jeżem :) Przód, zadek tez rusza.. Znowu wracamy ;) I tak pare razy, aż w końcu chyba kobyłka stwierdziła, że łatwiej jest zrobic krok przodem bez ruszania zadku, niż ruszac zad a później i tak go cofac... Podobała mi się ta dyskusja ;)
Poćwiczyłyśmy też proste cofanie w jezu i DG. Strasznie zbaczamy na boki, przy jojo nie jest tak źle... Ustawiłyśmy się przy ogrodzeniu, zrobiłyśmy parę prostych kroków, cos tam przeżułysmy... Zobaczymy za parę dni, czego się nauczyłyśmy ;)
Potem chciałam pokłusować z nia troszkę, i tu zrobiłam błąd... Nie chciala kłusować, a ja nie mialam za bardzo "strzał" żeby to zmienić. Pobawiłysmy się w jakieś Catching, ale nie za wiele to dało, mimo że po łapaniu zazwyczaj chodziła za mną bez problemu w klusie. I mnie olśnilo... Przeciez nie jestem warta takiej niewygody... Może ją bolała przy szybszym ruchu ta rana na klodzie? Co prawda nawet galopowała przy "lapaniu", ale jakoś tak mniej chętnie niz zazwyczaj... Dałam więc spokój, tylko postępowałysmy. A stęp był naprawde fajny ;) Przeszlyśmy pare razy przez dagi i takie kavaletti, Birma nie próbowała ominąc ani razu ;) Jak nie byla pewna, to się zatrzymywala, ja też stawałam, a potem ruszalyśmy znowu i juz nie bylo problemu ;)
A, i okazalo się, że kobyłka reaguje na moje przywoływanie jak chce ;) czyli raczej rozumie... Więc to chyba kwestia szacunku.
I była taka fajna chwila podążania za mną. Przy ogrodzeniu,krok czy dwa na przód, krok czy dwa do tylu... Z duzym skupieniem na mnie ;) Bardzo fajnie ;)
I Birma, jak nie wie czego chce, zaczyna "właczać" różne guziki... Czyli stara się znaleźć to, o co prosze ;) Lub jesli nie chce czegoś zrobić, proponuje mi w zamian cos innego... Tez mile ;)
To nasza taka pierwsza powazna sesja na wolności calkowicie... Tylko z paroma zabawami, ale chyba nie bylo źle ;) Co prawda jak dałam znak do pasienia to się oddaliła niespieszym klusem... Ale za to po wyjściu z padoku na resztę pastwiska nie zostawila mnie, tylko szła ładnie ;) Po chwili pokazałam ręką że może iśc.. I poooleciala ;)
Tak sobie myslę, że chyba dobrze że mamy przerwe w zabawach "kantarowych" i tych "żywszych"... Możemy ponaprawiać parę rzcezy, dopracować.... Pomęczyć prostość w cofaniu.... mam jakąś motywację do skupienia się na detalach, bo ostatnio trochę chyba za szybko chcę iść naprzód... A teraz musimy przymusowo zwolnić ;)
24 lipca 2007
Powrót klasyka... ;/
W sobotę wszystko zaczęło się niewinnie... Próby jeża z moim dopasowaniem sie do ruchów konia, potem ustawianie się bokiem do opon ustawionych w szereg. To też za pomocą jeża, bo ostatnio cos omijamy tę zabawę. Troszke czasu na to poświęciłyśmy, ale ładnie wyszło ;) Kobyłka prawie dotykała opon kopytkami, tak blisko stała ;)
Potem były próby galopu w Cg. I tu za dużo wymagałam... Powiedziałam sobie, że kobyłka ma zrobić całe koło w galopie, a nie jesteśmy na to gotowe ani fizycznie, ani psychicznie.... W pewnym momencie wstąpil we mnie ewidentny klasyk, dużo f.4, złośc, brak opanowania.... czerwona ostrzagawcza lampka się paliła, ale ignorowałam ją... W końcu lampa podzialala, zaczęłyśmy spacerować, uspokoiłam się, Birma trochę też.... Ale to było straszne.... Co prawda kobyłka nagle stała sie bardzo uważna i z uszami do przodu, ale to był wynik mojej agresji.... A tak nie powinno być... Zachowałam sie jak ktoś, kogo nie warto słuchać... Nie jak alfa.... jak drapieznik. Jak sie uspokoilyśmy to naprawiłysmy CG, tylko w klusie i stępie. Problem był na prawo, odesłanie bezbledne, ale każde napięcie liny skutkowało zmianą kierunku... W końcu udało nam się dojść do porozumienia. Zrezygnowałam z wsiadania,nie było sensu. Ani ja, ani koń nie bylyśmy gotowe na jazdę. Tylko osiodłałam i poszlam oplukać wodą. Dzień był straszny i na pewno nie zaliczał się do udanych.... Chociaż to ustawianie się bokiem do opon było świetne ;)

W poniedziałek zaczęlam z mysla naprawienia tego, co popsułam... Pofriendlowalysmy z psikaczem- ładnie było ;) Troszkę CG w kłusie, jakaś zmiana kierunku stepem na rozgrzewkę. Naprowadziłam kobyłke na opony, chcialam zopbaczyć czy przejdzie. Wachanie, grzebanie nóżką....  Czasem zmiana kierunku czy przywołanie i ponowne odesłanie jako retreat, czasem wskazanie na przeszkodę gdy pytała się co ma robić.. I przeszła ;) Ślicznie, bez pchania, wtedy gdy uznała że jest gotowa to zrobic ;) Potem wzięlysmy się za główny punkt dnia- boczne ;) Boczne przodem do drąga, zadem do drąga, przy oponach.... W każdą stronę. Próbowałysmy też zrobić boczne nad dragiem... I tu wrócił do mnie na chwilę klasyk z soboty, ale się w miare szybko opanwałam. Przećwiczyłyśmy ustepowanie przodem na uspokojenie, boczne bez ogrodzenia...A potem wróciłysmy do drąga. I zaczęło wychodzić ! ;) Tak jakby do niej nagle dotarlo, o co chodzi ;) Robiła duży krok, ustawiając się nad drągiem, a potem szła bokiem.. Troszke zbaczając, ale to ustawianie się nad dragiem było genialne ;) Powtórzyłyśmy pare razy, i w nagrodę poszlyśmy na ścieżke się popaść ;) A, i zaczynamy zakladac i zdejmowac kantar na kolanach ;) Jakoś idzie, chociaż jeszcze troszke przed nami ;)

A wieczorem stało się coś strasznego... Birma wpakowala się na maszynę rolniczą... Trochę z mojej winy... ;/ I rozcięla sobie pyszczek i klodę... Dzisiaj był weterynarz, dał dwa zastrzyki  z antybiotykiem, mam obserwowac, czy opuchlizna sie nie powiększa. Nie są to strasznie paskudne rany, ale ładne tez nie sa... Szkoda mi jej, ma cały pyszczek opuchnięty...
W każdym razie na razie zastój w jeździe, w zabawach też ( masło maslane- " w każdym razie na razie" ;P). Ranka jest akurat tam, gdzie kantar by leżał. No, chyba że zaczniemy się bawić na wolnosci ;) Lub zostaje nam na "obroży" ze stringa na szyi ;) tez się tak da ;)

20 lipca 2007
3,2,1..... Galop! ;)
A więc wczoraj:
Pobawiłyśmy się trochę z oponą, jakieś próby wejścia na nią, ale bez powodzenia.... Za to pomęczylysmy znowu zmiany kierunku, i skoro nam tak ładnie przejścia do kłusa wychodzą, to zaczęłyśmy galopować na linie ;P galop taki rwany, szybki i nerwowy... Ale w początkach klus też taki był , a teraz jest spokojniutki i wolniutki, ale bez zatrzymywania :) Galop za jakiś czas też taki będzie ;) na razie udało mi się dwa razy osiągnąć prawie po całym kole galopu, i wtedy prosilam o odangażowanie zadku. Na razie nie ćwiczymy przejść w dół, w góre wystarczy na początek ;)
Mój konik to zdolna bestia ;) Przemyślała sprawę, i przy ustawianiu się bokiem do ogrodzenia na niskie fazy zrobiła jeden duży krok, tak, że od razu moglam się na nią władowac ;) Kochana ;) Pomysleć, że kiedyś się odsuwała od ogrodzenia, jak tylko na nie wchodzilam... Kocham natural ;) Tyle się u nas zmieniło na lepsze, a to tylko przy pomocy odpowiedniego podejścia do konia ;) Wiem, jak stosować fazy, kiedy przestać, co to jest przybliżanie i oddalanie... I moge prawie wszytko ;P Cudo ;)
Z grzbietu, jako że byłyśmy w miarę rozgrzane, wyszedł nam nawet ładny klus. Dość dlugie odcinki, w równym tempie... parę razy tempo jak na moj gust było za szybkie, ale kobyłka nie przeszła w galop, a tego się obawiałam ;) No cóż, nie zrobila nic zlego, tylko klusowała, więc nie mogłam jej zatrzymać. Robiła to o co prosiłam, zostało mi tylko próbować utrzymać się na oklep ;) Próbowałam troszkę Follow w kłusie, ale średnio wyszło... Nie siędzę tak pewnie na niej, żeby jednoczesnie prosić o klus, skręcać, mieć focus na czymś, i się jeszcze w dodatku utrzymać... Poczułam, do czego potrzebny jest najpierw pasażer ;) Więc na razie dalej zostajemy przy stępie jako przy dominującym chodzie... Troszkę pojeździlyśmy kolo ogrodzenia w wolnym tempie na dwie strony, troszkę pasażera powolnego... Ładnie ;) I troszkę poprzesuwałyśmy zadek... Musimy nad tym pracować,  zadek ogolnie już idzie w bok, ale myli nam się to ze zgięciem bocznym.... Prosze o zgięcie, a tu zadek idzie w bok... Nie zawsze, ale czasami.  Do naprawienia ;) Wogóle czuje, że z siodla mam o wiele mniej "savvy " niż z ziemi... Nie jestem taka opanowana, nie daję tak precyzyjnych sygnałow.... A co za tym idzie, nie wszystko nam wychodzi tak, jakbym chciała ;) No cóż, perfekcyjny trening czyni mistrza :P
dzisiaj:
Miałam seans filmowy z rodzinka ;) I jakas taka zmęczona byłam, do koni nie poszlam.... Upały wracają ;/
18 lipca 2007
Chlodniej ;)
Dzisiaj temperatury pozwoliły na normalne funkcjonowanie ;) Było troszke mokro, ale nie lało cały czas.. Konie w końcu wcinały trawę, jak na konie przystało-> bo podczas tych upałów tylko się w cieniu chowają nic nie robiąc :P
Troszke nowych rzeczy poćwiczyłysmy dzisiaj, była mała sprzeczka, ale ogólnie miło i sympatycznie ;) Przy czyszczeniu kobyłka nawet kroczka jednego nie zrobiła, kopytkami stała jak w murowana ;) Tylko łebkiem machała na prawo i lewo, a to prosząc o zdjęcie jakiegoś owada, a to wąchając reklamówkę, a to coś oglądając w dali... No właśnie.... Chcialam sprawdzić jak nasze udawanie szczepienia, i kobyłka mnie olała :P Na nic było moje szczypanie, stała zapatrzona w jakis punkt.... Ale się nie dałam i doczekałam się paru "opuszczeń" głowy, stwierdziłam że nie ma co męczyć i poszłyśmy porobić inne rzeczy ;) Przećwiczyłyśmy przestawianie zadku z ziemi, ale w ten sposób w jaki będę to robiła z siodła, co też dzisiaj zostało wprowadzone w czyn ;) Średnio nam to na razie wychodzi i z ziemi, i z siodła, ale to dopiero początki ;) Pobawiłysmy się trochę w szukanie i dotykanie nosem różnych przedmiotów. Tu jestem mile zaskoczona ;) Kiedyś miałyśmy problemy z proiwadzeniem ze strefy 3, a teraz jest po prostu cudownie ;) wskazanie kierunku ręką wystarcza do ruszenia, mój focus mniej więcej do utrzymania kierunku, a małe korekty carrotem do znalezienia tego, czego szukamy ;) Mrr.. ;)
Uskutecznialyśmy też CG i zmiany kierunku... Z przejściami ze stępa do kłusa już właściwie nie ma problemu, parę zmian też się udalo ;) I w stępie, i w kłusie ;) Chociaż w kłusie tak bardzo nerwowo, ale znowu moja wina... Nieswiadomie unosze przy odesłaniu w drugą stronę karota, czyli zaczynam tak jakby od 2 lub 3 fazy.... w stępie nie ma takiego problemu, tu mam więcej czasu i lepiej panuję nad tym wszystkim co mam w łapach... Po prostu trzeba ćwiczyc ;)
I z racji tego, że jeździmy na oklep na razie, zaczęłyśmy naukę ustawiania się kobylki pod płotem do wsiadania. Ładnie, udało się dwa razy ;) Potrzebna była raz czy dwa f.4, ale to dopiero etap nauki... Tak bywa ;)
z siodła troszkę pokłusowałyśmy, ale przewaga stępa jak zwykle. Slicznego pasażera w stępie zrobiłyśmy- możemy już chodzić po calym padoku ;) W klusie jest gorzej, ciągle kręcimy się kolo jednej ściany... Może zrobimy Follow the Rial w kłusie, i to przekona kobyłkę do klusowania po całej przestrzeni? Tak chyba było przy stępie ;) Co do Follow to zaczęłyśmy je w końcu robić też na prawą stronę, nie tylko na lewo jak do tej pory. na początku troszkę zbaczania, ale dość szybko zaczęłyśmy względnie ladnie stępować kolo ogrodzenia ;)
Chcę siodło, będziemy wtedy na serio się męczyć ;) Na oklep jest mi ciężko się utrzymać przy gwałtowniejszych ruchach, i kobyłce może zaszkodzić dluga jazda w ten sposób.... Jakby miała jakies mięśnie to co innego, a na razie to grubas i zero cialka nadającego sie do ruchu ;)
Może uda się to zmienić w Nowolesiu :P

17 lipca 2007
Gorąco.....
W koncu mam internet :) Przez parę dni nie było, na razie wrocił.... Zobaczymy, jak bedzie później ;)
Z Birmą zaczynamy sie uczyc nowych rzeczy i na serio za siebie brać. A to przez to, że z powodu nudy zaczęłam przeglądac Savvy System z L2.... I mnie ponownie strasznie wciągnęło, zaczęłam snuć plany... Jednym słowem, zaczynamy na serio podróżowac przez L2 ;)
Z siodła powoli pniemy się w górę, ostatnio ładnie nam kłusik wychodził ;) Nie był taki sztywny i "rwany", może przez to, że przedtem troszkę pobiegałysmy rozgrzewając się... trzeba tak robić przed wsiadaniem na konika- poruszac się troszkę intensywniej ;)
Z ziemi bierzemy się na serio za naukę zmiany kierunku w Cg, i uczymy się stać przy polewaniu woda z węża. Starczy troszke przyblizania i oddalania i już ładnie stoimy przy polewaniu ;) Nie myslałam, że kiedyś do tego dojdziemy ;)
No, i chodzimy w tereny.... Niedługo będę chciała pojechać w nie, więc na razie musimy je obłaskawic z ziemi ;) Raz lepiej jest, raz gorzej... Są momenty takiego ślicznego rozluźnienia, gdy maszerujemy z główką na poziomie kłebu, a czasem wprost odwrotnie... Moja wina, nie zwracam takiej uwagi na rozluźnienie tylko zasuwam do przodu... Musze zacząć stosować zabawy w terenie, a nie tylko lecieć przed siebie.
Czekam, az się zrobi ogrodzenie i stajnia w  Nowolesiu, i wyprowadzamy się z końmi na wakacje ;) Może się uda w przyszłym tygodniu wyruszyc...
I siodło jest już w Polsce ;) Wpłace tylko resztę pieniążków, i będę miała na czym jeździć ;)
Uff, gorąco mi.... Straszne upaly przylazły do nas... Chodzę do koni wieczorami lub rankiem, dzisiaj byłam o 8 i juz było źle... Ciężko jest znaleźc czas, gdy będzie w miare chłodno i nie bedzie tylu much.... ;/
Notka chaotyczna trochę, nie lubię zbierać takich ogolnych informacji z paru spotkan z koniem.... Lepiej mi się opisuje poszczególne dni ;) Jesli tylko internet pozwoli, to tak bede robić ;)
A, i na razie się naprawiło odsyłanie na prawo... Nawet udało nam się parę zmian kierunku w kłusie zrobić ;) Jeszcze poćwiczymy, i w końcu będzie trzeba zacząć zabawy na wolności... ;) Marzenia ;) Najpierw muszę jakiś niby round pen skombinować :P

12 lipca 2007
Pozytywnie ;)
Dzisiaj się nie skupiałysmy za długo na konkretnym zadaniu, ale robiłyśmy dużo, tylko że krótko. Zobaczymy, co z tego wyjdzie...
Juz przy czyszczeniu miałyśmy małą dyskusję... Pobawiłyśmy się w łapanie, miałyśmy małą sprzeczkę co do podążania za mną.... Troszkę mi się ciśnienie podniosło, a co za tym idzie energia... I dostałam piekne drivingi zadku i przodu. Nawet nie wiedziałam, że potrafimy tak szybko, i w dodatku prawie w miejscu, i to na nierównym terenie ;) Widać za mało wymagałam do tej pory, skoro nie wiedziałam... Teraz bedziemy uskuteczniać szybkie ustępowanie zadkiem i przodem ;)
Zaczęłyśmy też wprowadzać w życie Back & Over, nawet ładnie było jak na pierwszy raz ;) Na razie podoba mi się to coś, popracujemy troszkę i wyjdą nam piękne zwroty na zadzie :P Troszke jeszcze pojeżowałyśmy z moją próbą wczucia się w ruchy konia... I sprawdziłam jak się ma nasze przygotowanie do szczepień ;) Kobyłka slicznie opuszczała główkę w dół jak czuła szczypanie w szyję, fajnie ;) Następnym razem musze przyjść z jakąś wykałaczką lub czymś takim... ;)
I bardzo ładnie(jak na nasz poziom :>) szło nam Follow the rial( na razie tylko na lewo) i pasażer... Co prawda w stępie, bo mi się coś kobyłka na kłus buntuje a bez siodła nie chcę ryzykować, ale i tak jestem zadowolona i dumna znas ;)
A, i zamówiłam w końcu piłkę gimnastyczną ;) Będzie nowy strach ;P
Na koniec troszke się popasłyśmy na dróżce, i po zabawach Birma przylazła parę razy do mnie zobaczyć co robię... Znaczy, że jej się chyba tez podobało, skoro mnie nie olała ;)
I jeszcze jestem dumna z jednej rzeczy... Udało mi się uniknąć obsesyjnego naprawiania odesłania na prawo w CG. Wogóle się w to nie bawiłyśmy dzisiaj. Ludzie mają taka dziwną manię naprawiania na chama tego, co się psuje... I przez to często jeszcze gorzej wszystko idzie. Ja na razie odpuszczam Cg, odstresujemy się, pobawimy w co innego, i za jakiś czas zaczniemy naprawiać... A może samo się naprawi? Wiem, naiwna jestem :P
Ale kto wie?... ;)

11 lipca 2007
;>
No, w koncu cos napisze ;) Ostatnio albo ciągle coś robię, albo mi sie internet psuje, albo mi sie nie chce tu wchodzic .. ;)
U koni jestem co pare dni, mam troszke innych spraw do załatwienia... A miały byc wakacje ;/
No nic, nie będę narzekać ;) Ostatnio zaczęłyśmy w końcu z Birmą Follow The Rial... I już pierwszego dnia były myśli typu "How interesting..." ;) Kobyłka o niebo lepiej radziła sobie z podążaniem, niż z pasażerowaniem.. Ale nastepnym razem juz zaczęły się schody i nie było tak różowo ;) A z kolei następnym razem kobyłka sama z siebie zaproponowała chodzenie przy ogrodzeniu ;) Po pewnym czasie odeszła od niego, ale miałam zamiar pasażerować, więc oparłam się chęci zawrócenia jej pod płot. Jestem z siebie dumna :P  W każdym bądź razie pniemy się z grzbietu coraz wyżej. Powolutku, ale zawsze ;) Póki co tylko na oklep, więc ostrożnie i powoli. Czekamy na nowe siodło ;)
A z ziemi jest różnie. Raz lepiej, raz gorzej... Ale nie ma jakiś ostrych nieporozumień ;) Po raz pierwszy dzisiaj spróbowałyśmy przejść mały slalom, w dodatku na "obroży" na szyi, zamiast na kantarku... Srednio było, najgorszą częścią okazało się przywołanie... Kurcze, musimy to jakoś naprawić. Mam wrażenie, jakby ona chciala cały czas do mnie przyjść, czeka na ten moment... Ale nie rozumie tych sygnałow, którymi ją proszę o podejście. Wina albo moich faz, albo mojej nieczytelności ruchowej....
I dalej od czasu do czasu nachodzą nas problemy w odesłaniu na koło na prawo... Ech, ciężko będzie, tym bardziej, że nie wiem czy to ja daję niewyraźne polecenia, czy ona mnie po prostu testuje.... Ale są dni, gdy jest dobrze.. Więc może po prostu sprawdzanie?
Niedługo pójdziemy z końmi na miniwakacje, tam będę się tylko nimi zajmować, więc mam nadzieję na naprawienie tego, co nie wychodzi, i na skupienie sie na pracy z siodłem ;)
I miłe zdarzenie ;) Po zabawach usiadłam sobie na trawce i obserwowałam jedzącą kobyłke.... Birma zaczęła się koło mnie kręcić, wiercić... I w końcu wytarzała się jakieś 2-3 metry ode mnie ;) Miała całe pastwisko, a podeszła do mnie żeby to zrobić ;) Strasznie milo mi się zrobilo ;)
I ostatnio to nawet pogoda mnie od koni nie odstraszyła ;) Strasznie lało, ale zacięłam zęby, ubrałam się i zabrałam kobyłkę na trawkę.... Nie mogłam usiedziec w domu, musiałam do niej pójść ;) To sie robi jak nałog ;) Czasem masz dość, ale dłużej niż pare dni bez koni nie wytrzymasz.... I to uzależnienie się znacznie pogłebiło odkąd wpadłam w natural... Musze uważać ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz