poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Marzec 2009

29 marca 2009
Znalazłysmy dobrą drogę?
Najpierw o Buszmenie, chociaż był drugi w kolejności dzisiejszego dnia :P Padało, i byłam zmęczona po wczorajszym całodziennym sprzątaniu pastwiska, więc tylko pogadaliśmy na temat czyszczenia kopyt  tak jak ostatnio. Gadanie jak gadanie, ale co odkryłam?? Że koń nie wie że ma odangażować zad przy okrążaniu jak go prosze o wejście do środka. Trzeba popracować nad tym, bo zwykle jakies pół koła zajmuje nam zatrzymanie się. Hm... A z kopytkami już coraz lepiej, zwłaszcza z trzymaniem tylnych ;)

I teraz o bohaterce dzisiejszego dnia. Jakiś czas temu stwierdziłam że za bardzo naciskam na Birmę. Ze chyba jednak jest introwertyczką a nie ekstrawertyczką jak wczesniej myślałam. Że zamyka się w sobie i wykonuje moje prosby tylko po to, żeby dac jej spokój i jak najszybciej odejść z tą straszną presją, tak bez zaangazowania prawdziwego. A po co mi koń który robi wszytsko co cche, ale nie chce ze mną z własnej boli przebywać, bo czuje sie źle z presją która na niego wywieram??
No więc eksperymentujemy, i baaaardzo zwaaalniaamyyy.
Dzisiaj tak naprawdę pierwsza taka sesja. Daje jej duzo czasu, czekam az stwierdzi, ze chce coś zrobić. Wiem, ze widzi sygnały i ze je zna, teraz musi sie zdecydować by na nie odpowiedziec.
Kobyłka była rozproszona troche przy próbie załozenia kantara, nie chciała opuścić głowy więc odeszłam parę kroków. Przmyslała, przyszła po jakimś czasie jak wykonałam jakiś ruch, i w końcu opuściła główkę ;) Dałam chlebek, postałam, pogłaskałam. Odsunełam się, poczekałam aż przyjdzie. Porposiłam dwukrotnie o lekkie ustąpienie przodem, stosując tylko fazę pierwszą, i potem dając jej dużo czasu na przezucie i przemyslenie. Potem prośba o zgięcie głowy i zdjęcie kantarka.
Niby nic, niby się "cackam" z koniem, jak wiele osób by powiedziało. Tak naprawde więcej stałyśmy i ją głaskałam niz robiłysmy cokolwiek.
A jaki efekt??
Zeszłam na dół pastwiska z Buszmenem, Birma cały czas mi na plecach, podziękowałam ;). Odeszła, ja zajełam sie Buszmenem, i po chwili znów mi na plecach.
Zobaczyła, ze zajmuję sie Buszmenem i odeszła. Ale jak już skończyłam z młodym i wracałam to co?? Znow mi na plecach :P
Może to przypadek, nie wiem. Okaze się za parę dni. Ale jeszcze nigdy sie tak do mnie nie pchała. Na razie pojdziemy w tą stronę, jak się okaze że przypadek to po prostu będe szukac jeszcze innej drogi ;)
Ale było cudownie, strasznie szczesliwa i zaskoczona bylam ;)
I napiekniejszy jest ten moment, jak widze że się "zamyka" w sobie a potem to wszystko z niej wychodzi i znowu sie wszystkim interesuje. Cudowna chwila ;)

 
27 marca 2009
=)
Dzisiaj zmęczona strasznie byłam, więc poszłam tylko rzucic trochę sianka potworom i wysmarować ranki.
Piszę bo Birma mnie zainetresowała swoim zachowaniem ;)

Rzuciłam siano i poszłam zamknąć jedną z częśći pastwiska. Po pewnym czasie kobyłka do mnie dołączyła. Nie łudzę się tym ze [przyszła do mnie, przypuszczam ze chciała wejść na kwaterę, którą właśnie zamykałam :P
Ale dziwny był fakt zostawienia przez nią siana. W każdym razie pożałowałam że nie miałam przy sobie nic dobrego, w końcu tam byłam i mogłam wzmocnić to, ze znalazła sie blisko mnie. Zapamiętać: zawsze nosić coś dobrego do koni =)

Poprosiłam o pójście za mna i zaprowadziłam z powrotem do siana. Zasugerowałam kłus, ale leń nie podjął zabawy ;)
Po chwili Birma znów się oderwała od siana, iposzła w to miejsce gdzie poprzednio. Najciekawsze było to, ze zaczełaziewać. Czyżby jakis stres?? Tylko po czym?? Po tym że byłam i do niczego nie nakłaniałam?? Nie wiem. Mialam tez wrażenie ze nawet wargę wywinęła sobie, może coś poczula też.

W każdym razie postała i wróciła do siana. Dziwnie i interesująco. Ciekawe o co chodziło ;)

 
26 marca 2009
Lepiej =)
Wczoraj pracowałam nad moją konsekwencją przy Buszmenie ;)
Trochę pocofał się koń przy zakładaniu kantara jak było coś nie tak, potem troszkę pobiegał przy czyszczeniu kopyt. Ale bez złości we mnie, nawet specjalnie sobie nuciłam żeby nie stracić panowania :P:P
I co się okazało?? Że koń nagle nauczył się ładnie podnosić tylne nogi i czekac az je wezmę ;] A ja byłam przekonana że on nie wie o co chodzi i dlatego noge podnosi i od razu odstawia... Ech, szacunek... ;)

Birmę poprosiłam tylko o przybiegnięcie do mnie, ząłozyłam kantarek czekając na jej zgodę i poslziśmy w trójke na trawkę.
Dalej mnie zaskakuje z jaką łatwością jestem w stanie prowadzić te dwa potworki na raz ;)
One sobie pojadły, ja poobserwowałam, i na tym koniec. Taki niby luźny dzień, ale trochę konie musiały sie namyślec, zwłaszcza Buszmen ;)

 
22 marca 2009
Hm...
Buszmen mi dzisiaj dosadnie wyrzucił moją niekonsekwencję. Przy czyszczeniu.
Trochę się pokłocilismy pod daszkiem,w  końcu stwierdziłam ze bez sensu i mało miejsca tam, i poszliśmy sie kłocić na pastwisko.

Otóż nie jestem konsekwentna w ustalaniu granic. Podczas czyszczenia jednych rzeczy nie akceptuję, a zaraz za chwilę to samo zachowanie uchodzi Młodemu płazem. To samo przy czyszczeniu i podnoszeniu kopyt.
Biorę się w garść, ustalam granice. I czyszczę Młodego tylko tam, gdzie jest dużo miejsca. Tak zeby w razie potrzeby mieć argument w postaci ruchu czy cofania.

Ech, dostałam od konia po nosie i do myslenia, nie ma co... Emocje mi poskakały, za co teraz jestem zła na siebie.  Buszmen tak mnie psychicznie wymęczył, że nie miałam już sił nawet na to, żeby Birme przeczyścić. Tylko rankę wysmarowałam.

Ech, konie uczą naprawdę...

 
21 marca 2009
=)
Dzisiaj znowu śliczna pogoda ;)
I znowu Buszmen przyleciał galopem, nie zraził go ostatni raz ;P
Okantarkowaliśmy się, Touch It na oponach i próbujemy ósemki. Troche inaczej dzisiaj niż ostatnio, jak szedł za daleko po prostu zatrzymywałam, cofałam i prosiłam o skręt. Trochę emocji było, do tego stopnia, ze poprosiłam o poruszanie się.
Co ciekawe, młody nie ma problemu z galopem na linie 7-metrowej. Czasem ciągnie, czasem przyśpiesza, ale nie ma z równowagą ogólnie jakiegoś dużego problemu. Na dwie strony po jakims kółeczku, dwóch, zatrzymanie, jo-jo parę razy na uspokojenie emocji, i znowu do opon.
Ja obniżyłam energię, kon się uspokoił, i udało się zrobić parę dośc fajnych ósemek ;)
W nagrodę odeszliśmy, dotarliśmy do koca i tu obrzucanie kocem, tym razem rozłożonym. Oj, i niepewnośc, i złość, i gryzienie. Trochę pogadaliśmy, na koniec koń nawet ziewanie zaprezentował.
Podyskutowaliśmy jeszcze na temat niegryzienia przy operowaniu moim przy kantarku, i odpiełam linę puszczając młodego.

Powlokłam się do Birmy, założyłam kantar dwa razy dając jej czas na myślenie i zdecydowanie, że chce włożyć w niego pyszczek, i poszłyśmy na dół ;) Po drodze zgarnęłam Buszmena, i tu przezyłam miłe zaskoczenie. Cudownie dają się prowadzić dwa na raz, myślałam ze będą jakies problemy, a tu nic ;) Ruszamy, idziemy, stajemy, slicznie ;) Poszliśmy więc na trawkę za pastwisko, miło było ;)
Moze się odważe i będe powolutku coraz dalej wychodzić. Kto wie, może się jeszcze uda nam w trójkę na spacerki wychodzić ;)

Na koniec już wolnościowo oczywiście smarowanie ranek końskich. Coraz lepiej wszystko wygląda, tfu tfu ;)

I chyba w końcu zrozumiałam to, co od dawna wiem: ze chodzi o to, zeby POMÓC koniom, a nie uczyć ich konkretnych zadań. Ze chodzi o relacje, a nie płynne cofanie czy widowiskowe przejścia. Niby to wiem od dawna, ale wiedziec to jedno, a stosować i rozumieć drugie. I chyba własnie naprawde dochodze do tego drugiego ;) Trochę mi to zajeło, no ale ważne że powoli tu docieram ;)
 
19 marca 2009
Za dużo złości...
Pogoda się chwilowo poprawiła, więc polazłam na dłużej do koni ;)
Z Buszmenem trochę pozaprzyjaźnialiśmy się z kocem, i poćwiczyliśmy ósemki. Średnio wychodziły, więc prosiłam o podejście i zatrzymanie po przejściu każdego jednego "koła" ósemki. Porozkładamy na czynniki pierwsze, i moze załapiemy o co chodzi ;)
W pewnym momencie koń się zaplątał w linę, nie puściłam bo nie panikował bardzo, fajnie sie odplątał. Innym razem lina wylądowała z drugiej strony szyi, tak że miał ją przerzuconą za głową. Trochę friendlowania i dął sobie ją odwinąć poprzez przerzucanie nad głową. Fajnie, zapomniałam wogóle że czegoś takiego się kiedyś uczyłam, warto brać to, co daje nam sytuacja ;)
Potem trochę się popsuło. Koń zaczął gryźć przy oswajaniu się z tubką od pasty, trochę go porusząłam i sie mniej więcej dogadaliśmy, za spokój był nagradzany chlebkiem. Ale zaczeły mi lekko emocje skakać, potem już wogóle za dużo emocji włożyłam, przy smarowaniu ranki i czyszczeniu kopyt.. Gryzienie oznaczało ruch, to akurat uważam za dobre. Ale niepotrzebnie włożyłam w to aż tyle emocji, potraktowałam to jak karę, a nie powinno tak być ;/ Tzreba pocwiczyc panowanie nad sobą.

Na koniec pooprosiłam Birmę o przyjście do mnie na chwileczkę, całkiem szybko udało sie założyć kantar z głową w dole. Tu sa postępy ;) Jeszcze trochę i zaczniemy znowu powoli iśc dalej. Jeszcze wyczyściłam kopytka, wysmarowałam rankę, i pojechałam na uczelnie ;)

A, i taki miły akcent. Buszmen dzisiaj przyleciął kłusme i galopem do mnie ;) Ciekawe czy nie popsułam tego... Zobaczymy jutro.

 
18 marca 2009
.....
Znów fatalna pogoda, więc z dnia dla koni zrobił mi się dzień dla pastwiska. Ambitnie zaczynam zbierać kupki ;]

Z Buszmenem tylko podyskutowałam na temat niegryzienia przy smarowaniu ranki, popodnosiłam trochę nóżki. Co ciekawe koń się interesuje i do mnie lgnie jak mocniej i bardziej stanowczo zadziałam, oczywiście w odpowiedzi na jego olewanie czy brak szacunku. Od razu stawia uszka i pyta o co chodzi i co dalej :P

Z Birmą baaardzo zwalniamy tempo. Mam wrażenie ze przepycham ją przez różne zadania nie do końca otrzymując jej zgodę. Teraz czekam na nią, zobaczymy czy jakies efekty będą. Dalej poprawiamy nasze zakładanie kantara, ajko ze wietrzenie dzisiaj to było ciężej opuścić głowę, ale poczekałam, poprosiłam i sie dało ;) Kobyłka bała się skrzynki na szczotki, poprsoiłam o podejście, trochę wachania, powąchanie, trącanie nosem, i trochę obaw uciekło ;)

Coraz bardziej zaczyna mi się podobać w jaki sposób spędzam czas u koni i z końmi. Szukamy dobrej i odpowiadającej nam ściezki ;)

 
17 marca 2009
Wietrznie i mokro
Dzisiaj pogoda bardzo niesprzyjajaca i czasu nie za wiele, więc krótko u koni byłam.

Z Birmą dalej staramy się pozytywnie skojarzyć zakładanie kantara, jest juz lepiej, głowa coraz niżej ląduje ;) Nagradzam kawałkiem chlebka, ale nigdy nie przekupuje i nim nie zachęcam.
Przy okazji skupianiu kobyłki na mnie zauważyłam, jak ładne i lekkie mamy przestawienia przodu w jeżu ;) W ramach eksperymentu spróbowałam chodów bocznych poprzez jednoczesny nacisk na zad i na łopatkę, fajny ruch do przodu i w bok wyszedł ;)
Przeczysciłam też kopytka, wysmarowałam ranke i pokojarzyłam pozytywnie tubkę od pasty na odrobaczanie.  Pracuje nad swoim pozytywnym obrazem w oczach Birmy ;P

Potem troszkę pomęczyłam Buszmena. jako ze pogoda niefajna, to i próby podgryzania nam się nasiliły. Udało się w końcu bez gryzienia przeczyścić i wysmarować rankę, potez podniosłam przednie nogi i tyle. Więcej nie będ ryzykować z Buszmenem przy takiej pogodzie, i takim jego stanie emocjonalnym :P I tak było dużo dyskusji dzisiaj.
 
16 marca 2009
Podoba mi sie ;)
Znowu trochę przerwy w pisaniu notek, muszę się zebrać w sobie i pisac regularnie bo mi uciekają dni, i nie pamiętam co robiliśmy ;/
Z Buszmenem ćwiczymy zmiany kierunku w  stępie i zaczynamy na bazie tego budowac ósemki. Ostatnio świetnie nam szło, koń był skupiony, spokojny, i nie denerwujący się bardzo :P Od czasu do czasu zrobimy Touch IT, ostatnio obrzucaliśmy się dosc ciężkim kocem- trochę gryzienia wróciło, ciekawe.
Była tez kiedyś taka padająca sesja, gdzie tylko tłumaczyłam mu przy okazji smarowania ranki ze nawet jak pada nie należy gryźć. I co?? Cofanie działa ;] Powolutku coraz lepiej jest, i coraz mniej kłapiemy paszczą :P A koń często przybiega, często rży, miło.

Z Birmą w tym padającym dniu troszkę się wolnościowo pomęczyłyśmy nad skupieniem na mnie i nie przerażaniem się otoczeniem, tez fajnie i ciekawie wyszło, zwłaszcza boczne na wolności ładne są ;)
Jakis czas temu przypomniałysmy sobie trochę prowadzenie ze strefy 3 iz miany kierunku w kłusie, niby dobrze było, ale czegoś mi brakowało.
Teraz z kobyłką bawimy się w zakładanie kantarka. Jak go zakładam zawsze lekko podnosi głowę, mi się nie spieszy, a i tak nie mamy ani kondycji, po długiej przerwie jestesmy, więc zaczynamy tak jakby od początku.
Swoją droga ciekawe co to unoszenie głowy oznacza...

Bradzo mi się podoba teraz ta moja "praca" z końmi ;)
Z Buszmenem chyba jestesmy na donrej drodze, w końcu tu trafilismy ;)
Z Birmą szukam na nowo tej dobrej drogi, bo chyba lekko zboczyłyśmy.
Jest co robić, jest motywacja, jest chęć do nauki... Cudownie ;)
 
05 marca 2009
Zaległości
Ostatnio trochę się dzieje, a nie pisałam.
Do koni chodze jak najczęściej mogę, choćby po to by je wyczyścić czy wygłaskać chwilkę.
Nie pamiętam kiedy dokładnie co się działo, ale było parę fajnych sesji z potworkami.

Z Buszmenem bawiłam się raz na najwyższej części pastwiska- błoto, i stromo dośc, więc koń się ślizgał trochę. Było cofanie, było ćwiczenie przywoływania konia do środka koła. Nie mogliśmy się dogadać co do0 tempa i wielkości koła, skończyłam więc na czymś co wyglądało prawie jak stęp, było na doległośc dalszą niż 1,5m ode mnie i było zakończone przyjściem konia do mnie. Nie do końca zadowolona jestem, ale nic lepszego nie udałoby się nam w tym dniu osiągnąć.

W zeszły wtorek była śliczna pogoda, podbuzowałam troszkę oba ogony wolnościowo i pobiegały sobie. Buszmen szybko odpuścił, samo bieganie w końcu nudne jest - jakby był jakiś cel w tym, to co innego :P Birma pobiegała, jak już zaczęła myśleć to przybiegała do mnie kłusikiem i galopikiem wiedząc że u mnie jest spokojniej i bezpieczniej niż gdzieś dalej ;) Miło, coraz łatwiej i szybciej wraca do myślenia przy galopie. Okazało się też że ładnie cofamy od jeża na nosie, nie spodziewałam się tego, tak smao się poprawiło ;) Birma jest strasznie zmotywowana na jedzenie, moze wykorzystam to częściowo przy niektórych zadaniach. Zrobi wszytsko o co prosze bez nagradzania tego typu, ale jak dostanie kawałek chlebka co jakiś czas to angażuje się całą sobą, nie tylko częściowo. Generalnie taka fajna, krotka, wolnościowa sesyjka była ;)
Buszmena wzięłam na linę, trochę Touch It porobiliśmy, dalej dziwnie to wychodzi. Może jakiś pomysł fajny się narodzi, który pomoże to poprawić ;) Obrzuciłam młodego kocem ( tu miłe zaskoczenie, koc cięższy a nie wywołał większego sprzeciwu niż czaprak- czyli żadnego ;P), trochę podotykaliśmy kopytkiem podestu, sprawdzenie przychodzenia w kole i próba ósemek- taka średnia, ale przynajmniej potrafimy zmienić kierunek ;) I coc iekawe, ostatnio Buszmen prawie na każdej "sesji" ziewa. Ciekawe... ;)
Dzień ogólnie cudowny, natsrajający do wszystkiego pozytywnie ;)

A teraz siedze w domu, bo się rozchorowałam ;/ Szybko się kuruję, bo trzeba znowu lecieć do koni ;)
A za troszkę ponad miesiąc kurs werkowania!!! ;P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz