wtorek, 17 sierpnia 2010

Kwiecień 2009

23 kwietnia 2009
Zaległości =)
Wtorek
Buszmenowi tylko kopyta przeczyściłam, a resztę czasu spędziłam z kobyłką ;)
Wyczyściłam potworzycę, osiodłałyśmy się i przetransportowałyśmy na dół pastwiska. Tam cofanie od nacisku na nos (już fajnie idzie ;)) i trochę stępa i kłusa na rozruszanie się i próbę rozeznania tego, jak Birma stawia kopyta. Dalej nie mogę tego dokładnie zobaczyć :P Chyba jedyny sposób to nagrać, i oglądać w zwolnionym tempie.
A potem chwila pasienia, i tu chyba zdziwienie konia ;]
Poprosiłam o podejście do mnie, dostała chlebek i pod płot. Podstawianie lewej strony naprawdę fajnie idzie, na samą sugestię.
I jak wsiadłam było cudownie! :P Na samym początku udało nam się przestawić sam przód praktycznie bez ruszania z miejsca, i to na sam dosiad i łydki w prawo ;) W lewo musiałam na początku wspomóc się liną, bo Birma chciała dalej iść w prawo, ale potem już bez wodzy ;) Ruszyłyśmy stępem, i co?? I parę zakrętów na same łydki w obydwie strony, niesamowite. Kiedyś bym nie uwierzyła że uda się Birmą kierowac bez użycia wodzy, a tu proszę. Oczywiście odpowiedź nie jest jeszcze natychmiastowa, Birma musi sie zastanowić nad tym, o co właściwie prosze, ale wystarczy ze poczekam i zakręcamy sobie zgodnie ;) Miodzio ;)
Zsiadłam i znowu na trawkę ;)
Potem przypomnienie sobie ostatniej nowości, czyli bocznych po kole. Coraz mniej prób ruchu w tył i w przód, coraz więcej właściwych odpowiedzi. Jeszcze trochę emocji, myślę ze powtarzalnośc to podstawa i emocje za jakiś czas się zredukują. Następnym razem może zaczniemy w druga stronę to samo ;)
Znowu pod płot, podchodzenie z drugiej strony, tu już gorzej, trzeba poprawić. Na koń, zgięcie boczne, kantar z głowy, z konia, siodło tez z konia, i na trawkę ;)
Friendly ze spryskiwaczem na koniec, prośba o podejście potem i chlebek na pożegnanie.
Podobało mi sie bardzo, mam nadzieję ze Birmie tez choć trochę =)

Środa
Dzisiaj dzień z Buszmenem. Przypomnieliśmy sobie ósemki, duzo lepiej już jest ;) Tylko trochę wyższe znaczniki by nam się przydały. Nawet były próby w kłusie, nawet całkiem, całkiem. Na koniec jedno przejście w stepie na uspokojenie i przypomnienie dobrego wzorca.
Potem trochę męczenia odangażowań zadu było, coś tam kumamy ale dalej przód często w ruch idzie.
I na koniec nowość- cofanie między oponami. Oj, wyzwanie! :P ułozyłam za wąsko na początek, potem rozszerzyłam ale i tak duuuże wyzwanie to było.
Dużo spływania zadem, dużo takiej konsternacji w koniu, ale śliczna reakcja na prośbe o cofanie. Bez zapierania, jak posiłam o krok to był zawsze, tylko ze czasem trochę krzywy.
Odrobine utrudniało nam nie do końca opanowane odangazowanie, ale udało się wkońcu cofnąć. Choć nie obyło się bez paru dyskusji. Ale jest to zdecydowanie fajne wyzwanie dla Buszmena, będziemy praktykować.
Wogóle planuję z nim robić więcej ćwiczeń przy których musi myślec o nogach- cofania do przedmiotów, przez przedmioty, prowadzenie za nogi itp. Może wpłynie pozytywnie na oswojenie się z trzymaniem nóg w róznych pozycjach do werkowania.
Na koniec wolnościowe czyszczenie, musiałam powędrować raz za koniem bo zwiał do mamusi, i trochę oswajania spryskiwacza. Coraz lepiej, po prostu potrzebujemy czasu ;)

Werkowanie
Tak, robiłam kopyta w poniedziałek ;) Ale tylko przednie, i tylko Birmie. Wolnościowo, starałam się żeby jak najspokojniej było. Wycięłam mniej niz uważam ze powinnam, ale lepiej mniej niz więcej. Jest trochę strzępów na strzałce, ale sama strzałka jest sucha, więc chyab nie ma gnicia. Albo jakoś bardzo skutecznie się ukryło ;) Za to strzałka chowa sie iędzy kątami wsporowymi, chyba odrobinę za bardzo się w nich chowa. Mamy pęknięcie w ścianie kopyta od spodu, i lekko zawęzone piętki.
W środe chciałam zrobić tyły, ale właściciel zgłosił sie po pozyczony od niego tarnik. Poprawiłam więc tylko strzałki w przodach u Birmy, i obciachałam trochę strzałki w tyłach. Zobaczymy jak kopyta na to odpowiedzą, jak się ukształtują teraz. Na bieżąco będe poprawiać.
Buszmernowi na razie nie planuje robić, trochę jeszcze rwie kopyta czasem, a nie chce zaczynac nie wiedząc czy zdołam skończyć.

Dzisiaj
Oczywiście czyszczenie kopytek, u Birmy jakas mała prośba o przestawienie przodu. To rano. A pod wieczór na trawkę za pastwisko ;) Trochę nerwowo czasie, po wejściu na pastwisko Birma wypruła galopem. No cóż, przytrzymała m Buszmena, dostał chlebek i puściłam go wolno. Poprosiłam Birmę o podejście parę razy jeszcze, budzimy pozytywne skojarzenia ;)

 
19 kwietnia 2009
Milutko =)
Wczoraj
Męczyłam Buszmena :P Najpierw trochę stania w hula-hop, przy wyjściu prośba o parę kółek klusa i znowu stanie. I tak pare powtórzeń. A potem próby wytłumaczenia że przy przestawianiu zadu nie nalezy ruszać przodu. Coś tam częściowo docierało, zwłaszcza że chlebek poszedł w ruch ;) Zobaczymy, może uda się wyeliminowac to chodzenie przodem.
Na koniec czyszczenie, całkiem miło ;) Przy kopytach przygotowania do werkowania, uczymy się trzymania nóg jak na koziołku, tak zeby można je było ładnie starnikować. Ciekawe doświadczenie ;) Lekka niepewnośc, ale jednoczesnie spokój i chęc współpracy.

Birmie tylko przeczyściłam kopyta i też potrzymałam nogi jak Buszmenowi.

Dzisiaj
Na początek kopytka Buszmena, trzymanie nóżek jak na koziołku, jakaś dyskusja w tralkcie ;) I po Birmę.

Troche prośby o podchodzenie do mnie przy jedzeniu sianka, oczywiście nagradzane chlebkiem ;)
Blyskawiczne załozenie kantara, pierwszy raz poszło tak szybko- bardzo fajnie. Przeczyściłam na trawce, potrzymałam koziołkowo nózki i poszłyśmy na dól pastwiska. Przepraszam, POJECHAŁąM ;) Oklepowo, lekka dyskusja odnośnie kierunku, alespokojnie, taka kulturalna całkiem rozmowa. Podobała mi sie ;)
Na dole z konia, i przypomnienie cofania, z zastosowaniem wyższej fazy bo coś kulawo sżło. Jak ładnie wyszło zostawiłam.
Troszkę Touch IT na rozluźnienie i odprężenie, i nowosć- chodzenie bokiem wokół mnie ;)
Oj, jaka Birma jest wrażliwa na presję.  Musiałam z dośc sporej odległosci działać carrotem, a i tak była to chyba za duża presja dla niej. Dostawałam co jakis czas to o co prosiłam, fajnie myslała kobyłka. Dużo zucia, przerwy na tarwkę, i idziemy do płotu ;)
Odkryłam że Birma przysuwa zad do wsiadania już na pukanie karotem powietrza, niepotrzebnie do tej pory klepałam ją po zadzie :P
Wsiadłam, poprosiłam o zgiecie boczne, zdjęłam kantar i z konia ;)
Wolnościowo prośba o pobiegnięcie za mną, chlebek i na trawkę. A na trawce oswajanie psikacza ;) Oswojony na kłodzie, nogach, kopytach od spodu, i szyi. Cudownie ;) Jeszcze tylko grzywka została ;)
Tak myślę ze będę wplatać między zabawy naziemne krótkie chwile zabaw z grzbietu, jak dzisiaj. Ciekawie i nie-męcząco, tylko trzeba zaczac siodło ze soba nosic ;)

Do Buszmena tez polazłam z psikaczem, jest zdecydowanie lepiej niz było. Juz toleruje psikanie powietrza obok niego, kiedys było to nie do pomyslenia ;)

Na koniec jeszcze friendlowanie z tubka od pasty na odrobaczanie, Buszmen mnie zaskoczył :P Po paru nieudanych próbach szczypnięcia mnie wpakował sobie sam tubke do paszczy, niesamowite ;)

Za kopyta wezmę się we wtorek prawdopodobnie dopiero... Miało być dzisiaj lub wczoraj, ale były problemy ze zdobyciem noża ;/
 
15 kwietnia 2009
...
Wczoraj
 Na początek przyleciał Buszmen, więc pobawiliśmy się trochę wolnościowo ;) Takie luźne bieganie, kłus, galop, czasem parę kroków cofania dla ostudzenia emocji... Wesoło ;) Puknięcie nóżka w podest na prosbę i czyszczenie kopytek.

Z Birmą pomęczyłysmy cofanie od nacisku na nos- coraz lepiej idzie ;) Powolutku, powolutku, starając się nie wprawić kobyłki w zbyt duże zakłopotanie.
Przypomniałyśmy sobie też CG i zmiany kierunku w stępie. Starałam się słuchać Birmy bardziej niż zwykle, i w rezultacie cały czas zadawąła pytania "A co teraz mam robić?" ;) Zwłaszcza przy chodzeniu w lewo, co chwila zatrzymanie i pytanie czy iść dalej. Fajnie ;)
Dobrze działa zmiana kierunku w stępie i przywołanie do środka, może zaczniemy powoli budowac kłus na tym.
O parę kółek kłusa też poprosiłam, całkiem spokojnie jak na taką przerwę w konkretnym działaniu.
Powoli wracamy do zabaw, ale na trochę innym poziomie ;)

Dzisiaj
Mało czasu strasznie dla koni, tylko umyłam Buszmenowi kopyta i porobiłam zdjęcia na kurs. Kurs juz jutro =) Jeszcze odrobaczanie, całkiem sprawnie poszło. Załuje tylko ze nie mogłam z nimi potem pójśc na trawkę trochę...

 
11 kwietnia 2009
Krótko....
Wczoraj
Była w planach jakas jazda, ale w trakcie okazało się, ze mam o wiele mniej czasu niz miałam mieć... Wyczysciłam dosc porządnie Birmę, poszłysmy sobie wolnościwo obwąchać siodełko, i zosatwiłam kobyłkę.
Jeszcze tylko wyczyściłam kopyta Buszmenowi, i tu doznałam szoku- nie próbował gryźc przy podejściu do łopatki. Nie wiem czym to było spowodowane, ale ucieszylam sie :P

Dzisiaj
Jako że zostałam zagoniona do porządków wielkanocnych do koni wyrwałam się tylko na kilkanaście minut. Posiedziałam z nimi, trochę wygłaskałam Buszmena bo przyczlapał, i tyle. Mam andzieję ze po świętach w koncu znajde trochę czasu dla nich....
 
09 kwietnia 2009
=)
Niedziela
Powróciły muchy ;/
Z Birmą wzięłyśmy się w końcu porządnie za cofanie od nacisku na nos, nie ma unikologii ;) Jakies krótkie kłusy były, wleczenie się razem, i na koniec czyszczenie i oswajanie z psikaczem. Kobyłka wcinala trawkę, a ja psikałam bliżej lub dalej. Nie jest źle, ale wolałabym żeby bardziej była do tego przekonana. Przepracujemy to =)

Z Buszmenem dalsza częśc ustawiania się przodem w hula-hop. Już wiemy ze da się w kółku stać, teraz uczymy sie że stanie w nim jest dobrym wyjściem ;)
Prosiłam o stanie w, jak zrobił kroczek w którąś strone to ustawiałam znowu. Po jakims czasie prosiłam o wyjście, trochę ruchu kłusem, nawet galop gdzies sie pojawił, do kółeczka i odpoczywamy. będziemy uskuteczniać, zobaczymy czy mój sprytny plan przyniesie jakieś rezultaty, czy tez okaże się niewypałem :P
Ogolnie dobrze, tylko gdyby nie meszki... Przez nie Buszmen był bardziej wściekly na wszystko niż zwykle, musze coś znaleźc na te muchy...

Środa
Głównie nic-nie-robienie na trawce za pastwiskiem ;) Troche sobie potwory powcinały, pierwszy raz były jakies problemy z prowadzeniem ich razem, ale szybko zostały rozwiązane.
Potem chwilka cofania z Birmą (już coraz lepiej ;)) i znowu męczenie psikadełkiem. Buszmen tez został odrobinkę przemęczony, a co =) Damy radę, myslę że trochę czasu i sie do tego całkiem przekonają ogony.
 
04 kwietnia 2009
Cudownie =)
Wiosna na całego =)
Cudowny początek dzisiaj- Buszmen zaczął się tarzać, podeszłam do niego, byłam pewna że wstanie. Nie wstał ;) Z radości zaczęłam mu wpychać chlebek do pyszczka, a on leżał, potem nawet się całkowicie bokiem wyłożył, i dawał się dotykać, głaskać. Zero strachu ;)
Pierwszy raz byłam koło niego jak lezy =)
Jak już wstał załozyłam kantar, troche powtorzyliśmy to co ostatnio- prosiłam o ruch, potem kierowałam się na jego zad i czekałam na chociaż lekkie skrzyżowanie nóg zadnich. Trochę w kłusie, trochę w stępie. Wogóle dzisiaj kłusowaliśmy razem więcej niż zwykle. Parę razy dokłusowaliśmy do siodła, potwór obwąchał, potraktował ząbkami, pobadał. Wczesniej go trochę tym siodłem dotykałam, ale to jeszcze nie czas na to wełdug mnie. Najpierw trzeba poprawić relacje i zrobić z młodego konia dotykalskiego =)
Głównym przesłaniem dzisiejszego dnia było stanie z przednimi nogami w hula-hop. jak już zrobimy z tego nawyk/wzór, to użyje do nauki nie ruszania przodu przy odangażowanaich zadu :P
Prosiłam Młodego o wejscie do hula-hop (oczywiście poprzadziłam to sprawdzeniem czy się czasem go nie boi ;)), jak stał to miał spokój, jak wychodził to go prosiłam o powrót. Stal dłuższą chwilę- odchodzilśmy gdzieś, obwąchać coś, podotykać nogą, i powrót. parę razy tak, zobaczymy jutro czy cokolwiek do główki weszło. Ale nawet ziewanie było ;)

Potem po Birmę ;) Kantarek, oczywisćie czekanie aż opuści głowę. Czyszczenie, podejscie kłusikiem ze strefy 3 do siodełka (tu fajnie ruszyłyśmy do stępa, ładna synchronizacja była ;)), tam osiodłanie. Powoli, ze stopniowym dopinaniem porpęgu. Miałam na tym skończyć, ale zdecydowąłam się wsiaść. Wiec prośba o ustawienie się bokiem do płotu, jakies czekanie na rozluźnienie co jakiś cza, i siedze ;) Oj, długo nie jeździłam już.
Tego tez jeżdżeniem nie nazwę, ale besprzecznie siedziałam na koniu :P Prośby o zgięcie boczne, czasem się Birma "blokowała" i zamykała, czekąłam wtedy. Oj, zmieniłam się... Kiedyś uważąłam ze ona tak "złośliwie", teraz wiem (albo tak uważam tylko :P) ze jest nipewna. Wystarczy dac czas i w koncu odpowiada na prośbę. Trochę postępowąłyśmy, jakiś skręt na każdą stronę, zatrzymanie ze zgieciami bocznymi,i zsiadłam. Miło ;)

Okantarkowałam znów Buszmena i poszliśmy w trójkę na trawkę. Kawałeczek dalej niż wczoraj ;)
 
03 kwietnia 2009
Wiosna ;)
Środa
Zajełam się trochę Birmą. Wyczyściłam, ale tak nie spiesząc się i zwracając bardzo uwagę na jej reakcje. Jedna strona super, milutko, na drugiej jakby mi sie troche zamknela. Albo moze przysypiala :P Szczerze to nie wiem.
Poprosiłam też o ustąpienie od nacisku we wszystkie strony. Przód ślicznie, zad trochę krzywo ale ładna reakcja, i najgorzej z cofaniem od nacisku na nos... Od zawsze to kulało, moze wzmocnię troche chlebkiem to się kobyłka przekona do tegfo.

Buszmenowi przeczyściłam kopytka, już coraz ładniej je trzyma, tylko z podchodzeniem do niego i dotykaniem go w okolicy szyi/łopatki jest dalej problem. Za każdym razem musimy podyskutowac trochę.

Czwartek
Tu dla odmiany dzien dla Buszmena ;) Pogadaliśmy na linie na temat odangażowan zadu i krzyzowania nóg przy tym, bo średnio wychodzi. Zamiast zad się odsuwać, to przód się przysuwa. Paru strategii próbowałam, niektóre lepiej działają, inne gorzej. Musze sie za to zabrać, bo to jednak wazne i przydatne jest.
Na koniec młodego przeczyściłam, trochę gadania było przy tym z nim.
Zeby robić coś z Birmą już nie miałam siły...
Szczerze to miałam średni dzień wtedy, i chyba nie powinnam wogóle brac się za konie. Jakis sukces jest, bo mimo sredniego nastroju nie nabroiłam tak bardzo jak zwykle w takiej sytuacji.

Piątek
No i dzisiaj ;) Pooowoli pokręciłam się koło Birmy, dużo głaskania, dużo przerw, kopytka, kantar na oba pyszczki i poszliśmy na trawkę ;)
Po drodze zakłusowałam z nimi kawałek, i ładnie w kłus, i ładnie do stępa. Miło ;)
Tylko koniec był sredni, bo szybko ściągałam potwory z trawki- godziny mi sie pokręciły i musiałam się zmywać ;/ Trochę za szybko i chaotycznie zeszlismy. Tak to jest jak wiosna zapanuje nad myślami i sie o niczym nie pamieta... ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz