wtorek, 17 sierpnia 2010

Czerwiec 2009

25 czerwca 2009
Wakacje!! :P
No, wolne w końcu ;) Co zaliczyłam to zaliczyłam, co nie to nie, w każdym razie laba do wrzesnia ;)

A co się u nas działo?

W sobotę pobawiłam się trochę z Birmą. Standardowo dużo trawki. Sprawdzenie czy stęp dział- działał, to po ostatniej sesji "naprawczej" chyba ;), troche kłusa z opuszczaniem główki, i nowość- prośba o galop, ale bardziej w typie CG- jak stoję w miejscu, ewentualnie sie obracam, nie jak do tej pory razem ze mną. Dałyśmy radę :) Zagalopowania w większości na pierwszą fazę, problemy z utrzymaniem galopu ale to wszystko do przećwiczenia jeszcze ;)
Chciałam pojeździć trochę, ale się trochę problemów narobiło pozakońskich, więc pokręciłysmy się trochę stępem bez ładu i składu i skończyłyśmy sesyjkę.

Następne dni to głównie nauka, tylko krótkie sporadyczne wyjścia do koni- w niedzielę sprawdzałam czy siodło z popręgiem będzie dobre, czy też popręg za krótki. Na Buszmena oczywiście :) I zdziwiłam się, bo zapięłam potwora :P Ale i tak przydałby sie odrobinę dłuższy. W poniedziałek za to Młody wywinał pięknego orła na śliskiej trawie, na szczęście ic sobie nie zrobił. A wystraszyłąm sie porządnie... Przeszło mi jak zobaczyłam ze wstaje i leci dalej kłusem :P Jakbyśmy się nie pokłócili to by się pewnie nie wywalił, muszę cos wymyślić na te nasze kłótnie...

No, i w środę już konkretniej ;)
Buszmena pomęczyłam, bo on musi miec coś do roboty często, inaczej zaczyna sie ludźmi bawić :P
Zaczęliśmy od cofania między oponami, troszkę za małą doległość a początek obrałam, musiałam modyfikowac :) Wogole jakoś się stresował koń.
Sprawdziłam czy umiemy zmiany kierunku, i o dziwo umiemy- i to a tyle, że wyszło am coś a'la spadający liść w kłusie :) Dobrze, bo planuję się z młodym trochę więcej bawić w kłusie, i może w końcu jakiś galop zaczynać.
I sukces dnia tamtego- chody boczne :) Cos jakby zaświtało, nie wiem czy zostanie w pamięci, zobaczymy :) Ale początek jakis jest.
Jak potwór sie pasł już to poskakałam wkoło niego, ale sobie miesnie  włydkach wyrobię rozez to :P Coraz większa tolerancja, zaczynam powolutku sie opierać/aciskac ręką na grzbiet przy takich podskokach.

Dzisiaj też męczenie Buszmena, miałam trochę w plaach ale pora nie ta była i meszki nas dopadły ;/
Trochę się poruszaliśmy, jakies zmiany kierunku w  stępie, kłusowanie z odangażowaniami zadu- fajnie czasem podstawia nózke wewnętrzną pod kłodę :), i próba wspólnego galopu. Przy galopie bryki, napieranie na linę, złość, zestresowanie... Niemiło. Moz emeszki, a moze zadanie. Powolutku będziemy budować, na razie chyba wrócimy do poprawiania wspólnego kłusowania.
No i czyszczonko i siodełko ;) Pomęczyłam dzisiaj młodego, bo siodło załoze, ale nie ma rozluźnienia przy tym jeszcze. Więc szuranie popręgiem, zarzucanie go na siodło, zrzucaie z boku, zapinanie, odpinanie... Uzyskanie jako takiego spokoju, zapięcie ostateczne i na trawke :)
Na konie cjuż koń trochę pobiegał, bo wlazł mi na stopę- oj, nie ma tak, patrzymy się gdzie chodzimy.
Ale nie zraża go nic a razie, do siodła pcha się ile może, do mnie podchodzi, rży, więc w dobrym kierunku idziemy ;)

Wieczorkiem jeszcze posiedziałam sobie u koni z książką, Młody przyszedł parę razy, Birma tylko patrzyła... Nie wiem co zrobić, żeby sama zaczęła CHCIEĆ ze mną być, a nie tylko podchodzić jak o to poproszę... Na razie jedynym pomysłem jest dużo Undemanding Time, dużo trawki w czasie sesji, no i zwracanie uwagi na jej emocje... Teraz dużo czasu mam, zobaczymy czy cos to da.
 
19 czerwca 2009
Cuda się zdarzają :P
Tak, cud się u nas zdarzył.
Po kolei ;)
Wczoraj Pana Buszmena wypsikałam psikaczem, i tu pierwszy cud. Udało się spryskać ciałko, i to na takiej całkiem sporej powierzchni :) I wczoraj Pan Buszmen latał po pastwisku jeszcze tak:

Zdjęcia z telefonu, i Młody zbyt cudowanie na nich nie wyszedł (co musię rzadko zdarza, fotogeniczny jest skubaniec), ale obrazują naszewysiłki przygotowawcze
 
 

A dzisiaj latał już z siodłem.  Tak, SIODŁEM :) I za bardzo się tym nie przejał. Myślałam żę będzie źle, bo inny czaprak, bo siodło cięższe niż to co do tej pory na grzbiecie leżało, bo sprzączki przy popręgu głośniej dzwonia niż te przy puśliskach (przy puśliskach tak naprawde to wogóle nie dzwonią)... A tu niepsodzianka :)

tak naprawde wzięłam stare siodło, tak zeby tylko sobie pogryzł/podeptał. Ale wykazął nim an tyle małe zainteresowanie ze postanowiłam spróbować. I jedyne co mieliśmy z reakcji na nie to parę kroków przy dociąganiu popręgu, jakies próby gryzienia przy tym, no i brykanie/cofanie przy kontrolnej prośbie o kłus. kłus szybko odpuściłąm, pochodzilismy tylko w kłeczko spokojnie i zaraz na trawkę

Cudownie :)

Jak rozsiodłałam to wrzuciłam jeszcze parę razy na grzbiet siodło, tak dla pewności czy nie zwiewa. Zdecydowanie nie zwiewa :

Więc plan na najbliższe dni mamy taki ->> skakanie wkoło konia, nauka podstawiania sie pod ogrozenie, oswajanie się  zmną nad koniem, ewentualnie jakieś przewieszanie, a na koniec siodło na grzbiet i na trawke :) Zobaczymy co z tego wyjdzie :P



Z Birmą bawiłam się za to wczoraj z ziemi, przed i po sesji dłuuga chwila na trawce. Wogóle ostatnio dużo undemandingujemy (jakie słowo :p), i mam wrażenie że kobyłka trochę inaczej na mnie dzięki temu patrzy. I dobzre, moze tego nam potrzeba :)

Chciałam popracowac nad schodzeniem z głową w kłusie znów, ale okazało się ze mamy problem z utrzymaniem stępa. Więc przy każdym samowolnym przejściu do kłusa prosiłam o zmiane kierunku i stęp. Fajnie zadziałąło, po paru powtórzeniach miałam fajny, nawet dość energiczny stęp :)

Potem trochę pogalopowałysmy razem, i tu też mamy cud- coraz mniej emocji, coraz więcej równowagi, coraz dłuższy galop! Idziemy do przodu :))



A tu zaległe ciapki Buszmenowe, które ostatnio usilnie obracały sie przy wklejaniu w niewłaściwą stronę :)

                

 
15 czerwca 2009
Zaległosci
Czwartek
W końcu pojeździłam trochę, po tak dłuuugiej przerwie! :P
Ale od początku.
Poprosilam kobyłkę najpierw o przejście między podestem a ogrodzeniem, bez wahania już. Następnym krokiem będzie zatrzymywanie się pośrodku.
Osiodłałam, poprosiłam o parę kółek kłusem, i wsiadłam ;) Wyjątkowo nie z ogrodzenia, i małe zaskoczenie bo Birma pamiętała i się nie wierciła ;)
Chciałam trochę popracować nad Tit for Tat (obieram kierunek i czekam aż koń samodzielnie i bez mojej zgody zboczy 45 stopni od niego, wtedy ja proszę o skręt w drugą stronę tak o 90 stopni mniej więcej- chodzi o to, żeby po paru takich powtórzeniach koń z własnej woli "oddał" nam przywództwo i czekał na nasze propozycje co do skrętu) -> Nie za bardzo pamiętałam koncepcję, i8 było dużo ciekawych rzeczy leżących na pastwisku które "ściągały" Birmę do siebie, więc nie wyszło. Za to wskoczył nam nie planowany kłus, utrzymałam i popasażerowałam sobie. Kłus dalej fajny, bez lecenia na łeb na szyję, mimo tak długiej przerwy. Kocham natural i prace nad umysłem konia a nie tylko nad miesniami! :P
Skończyłyśmy parkując w brzózce do bgryzania, rozsiodłałam i puściłam na trawkę ;)
A Buszmen w desperackiej próbie dostania się na trawkę do mamusi przeniósł na swoim grzbiecie belkę... ten koń mnie zadziwia :P

I parę zdjęć w końcu ;) Dzięki Mojemu Mateuszowi ;) ;*

 Buszmen 
 Ja w mojej pomarańczowej kamizelce i Birma- nawet jakaś synchronizacja nóg jest ;P
 Całe towarzystwo i staw za drzewami ;)

Piątek
Oczaprakowałam Buszmena, obwiązałam puśliskami i puściłam na trawkę oba potwory. Niech się przyzwyczaja młody że coś go ściska, a co :P
Troche sie burzył przy zapinaniu, ale dało sie i wyeliminowac wstępnie gryzienie, i odchodzenie ode mnie. Więc dobrze ;)

Sobota
Znowu Birma, na zmianę lecę z ogonami ;)
Wyczyściłam, poprosiłam o kłus z naciskiem na zejście z głowa w dół. Przypominamy sobie, już coraz lepiej wychodzi ;) Trochę stresu było, bo krzaki straszne przy wietrze, czasem problemy z utrzymaniem stępa, ale dałyśmy radę. Nawet zmiany kierunku w stępie przećwiczyłyśmy, świetnie wychodzą ;)
Osiodłałam, znowu wsiadłam z ziemi, i tym razem jazda tylko stępem ;) Doszkoliłam się w temacie Tit for Tat, i ku zaskoczeniu to działa :P Nie bardzo w to wierzyłam, ale po kilku powtórzeniach Birma zdecydowanie mniej spływała z wybranego przeze mnie kierunku, tak jakby zamierzała skręcać ale "pytała się" mnie o zdanie, ja nie popierałam pomysłu skrętu więc szła dalej prosto. Niesamowite ;)
Zobaczymy co to da na dłuższą mete, czy to taki "przypadek", czy rzeczywiście działa :)
Rozsiodłalam Birmę, oczaprakowałam Buszmena i poszliśmy na trawkę ;)

Niedziela
Chciałam pobawić się z Buszmenem trochę, ale szybko meszki odwiodły mnie od tego pomysłu. Cieły strasznie ;/
Poprosiłam tylko o cofnięcie między leżącymi podestami, trochę popróbowałam bocznych- wyszło parę kroków, ale bez większego zrozumienia, trochę biegania przy tym też było- i pomęczyłam psikaczem->  tu pewien sukces, bo udało się spsikać ciałko Buszmena a nie tylko powietrze obok ;)
Oczaprakowałam, i puściłam obydwa na nową częśc pastwiska. Pochodził sobie Buszmen trochę w czapraku, po jakiejśc pół godzinie go uwolniłam. Z akażdym razem zapinam mocniej o jedną dziurkę, jak przestanie się denerwować przy zakładaniu to może przejdziemy do siodła ;)

I tyle było fajnego. Wieczorem, juz rpzy czyszczeniu kopyt strasznie się pokłóciłam z Buszmenem. Przypuszczam, ze głównie byłą to wina meszek, bo Birma tez jakaś nieswoja była. Małe, wredne stworzonka. Nic, tylko powybijać.
W każdym razie nieźle się pożarliśmy, jakoś w końcu doszlismy do jako takiego porozumienia, ale nie ciągnełam tego dalej. Nie mialam sił zeby próbować  jeszcze bardziej naprawić to co zepsułam. Zostawilam, albo się poprawi, albo będe musiala naprawiać to ja.

Dzisiaj
Poprawiło się ;) Wczorajsze nieporozumienie z Buszmenem zdecydowanie było wynikiem meszek. Wyczyściłam mu kopytka, oczaprakowałam i puściłam. Oj, pierwszy raz sie powkurzał tak bardziej powaznie. Poleciał brykając niczym rasowy koń westernowy na dół pastwiska, po czym zaparkował i rozpoczął proces konsumpcji trawy :P

Buszmena zostawiłam obwiązanego czaprakiem, i zajęłam sie Birmą. Przypomniałysmy sobie chody boczne trochę, bez płotu, nad drągiem, i ze strefy 1. Trochę problemów przy chodzeniu nad drągiem, dawno tego nie robiłyśmy. Za to nowe dla nas jeszcze boczne z przodu konia coraz fajniej wychodzą ;)
Poprosiłam o kłus z nagradzaniem opuszczenia głowy, coraz lepiej. Był problem z utrzymaniem stępa na lewo, wiec poćwiczyłyśmy sobie trochę zwalnianie od wyciągniętego karota ;)
Pogalopowałyśmy tez razem trochę, też dośc dawno tego nie było. Troche brykania, trochę emocjii ale było i zgranie, i skupienie na mnie. Fajnie ;) Po galopie troche sie pouspakajałyśmy zmieniając chody i cofając się na przemian,jak juz emocje opadły do polażłyśmy do siodła.
Wszystko oczywiscie przeplatane trawką ;)
Dzisiaj trochę pasażerowałam w kłusie, nie było za bardzo rozluźnienia, więc przesżłysmy do stępa jak tylko sie ono pojawiło. W stepie dalej Tit for Tat, rzeczywiscie cos daje ;) Nie jest idealnie, ale coraz fajniej i łatwiej mi sie kieruje kobyłką ;)

I pare zdjęć padokowych autorstwa mojego, nie mam talentu do fotografowania czegokolwiek :P

 Buszmen  
  
 Birma       


 Obydwa potwory
      
 I potwory zwiewające na górę ;)
Mialam wstawić jeszcze jedno zdjęcie, ale z nieznanych mi powodów nie mogę go obrócić...

 
10 czerwca 2009
Kopytnie i wodnie ;)
Wczoraj poprawiłam przody Buszmenowi, wciąż zaskakuje mnie to jak ona fajnie potrafi stac przy werkowaniu :P Oczywiście pokłócimy się czasem trochę, ale jak na niego jest wręcz idealnie (oby nie zapeszyć...) :)

Z Birmą przypomniałyśmy sobie trochę spryskiwacz, i pogadałyśmy z woda lecącą z węża- wszak nie jest taka straszna :D Sympatią jej jeszcze nie darzymy, ale względnie da się już rozluźnić przy wodzie lejącej się na dolne części ciałka. Dobrze ;)

Dzisiaj za to zwerkowałam wszystkie kopyta Birmy. Jeszcze został tył Buszmena i koniec z werkowaniem na jakiś czas :P Kobyłka już coraz ładniej stoi, ostatnie dyskusje na ten temat zostały w pamięci widać. Nie wiem czy odrobinę za bardzo nie zeszłam z piętkami w tylnych kopytach, zobaczymy co Birma mi powie swoim ruchem w ciągu najbliższych dni.

Porządkuję dalej pastwisko, dzisiaj posżły pokrzywy pod nóż. Jeszcze jest stare siano do wybrania i może moja chęc porządku i przydatności do użytkowania pastwiska jako tako zostanie zaspokojona... ;P

 
08 czerwca 2009
;)
Dzisiaj znowu trochę zabaw z Buszmenem.
Przyleciał kłusem do mnie, miło ;) Chlebek w podziękowaniu dostał.
Pocofalismy między oponami, fajnie juz to wychodzi. Coraz mniej zbaczania, a coraz więcej pytania mnie o co chodzi ;) W każdym razie w dobrym kierunku.
Trochę poskakałam obok konia w ramach przygotowań podjeźdźcowych, poprosiłam też o przejście między płotem a podestem. Trochę wahania, ale za wiele niepewności nie było. Skubaniec szybko się oswaja z tym co nowe, będzie trzeba co chwilę nowe zadania wymyślać ;)
Była jakaś chwila ściskania brzuchola liną, i co ciekawe spokój przy czyszczeniu. Pomęczyłam tez psikaczem,a  co :) Tu musimy popracować, bo cały czas mamy dużo niepewności.
Miły dzionek, w ogóle współpraca nam się coraz lepiej układa ;)

 
07 czerwca 2009
Weekendowo...
... no i wreszcie końsko ;)

Sobota
Dzień spędzony w Buszmenem. Fajnie się zaczeło, skończyło odrobinę gorzej bo burza przyszła i się zestresowaliśmy odrobinę.
A co robiliśmy? Było cofanie pomiędzy słupem a drzewkiem, i to w dodatku pod górkę lekko. fajnie, żucie, ziewanie, przybliżanie, oddalanie... Ciekawie ;) Cieszy mnie to, i zaskakuje też trochę, jak bardzo lekki jest Buszmen przy takim cofaniu między przedmiotami. W ogóle przy zabawach z przeszkodą/obiektem.
Potem poszliśmy sobie poprzeciskać się między płotem a podestem ustawionym pionowo. Pierwsze podejście- zero problemu. No to ustawiamy wężej ;) Dalej bez problemu. Próba z drugiej strony- i tu problem :P Ciekawe. Parę próśb, parę dyskusji co do kierunku, i przejście- ale kłusem, bo trzeba jak najszybciej to minąć :) Powtórzeń parę, i mamy przejście stępem. Fajnie.
Chciałam jeszcze popracować nad opuszczaniem głowy w kłusie, ale szybko odpuściąłm. Starczy tyle.

Niedziela
Dzisiaj z Birmą :)
Trochę cofania do ogrodzenia wolnościowo, poprzedzonego przypomnieniem że na sygnał do cofania się cofa, a nie stoi ;) juz prawie dotykamy ogrodzenia, coraz lepiej jest.
Zakładanie kantarka, standardowo troche poczekać musiałam. Boczne ze strefy 1 w prawo, powoli do rpzodu, ale ciągle lekka niepewność jest w Birmie.
Przypomniałysmy sobie schodzenie z głową w dół w CG w kłusie, trzeba się wziąść za siebie w końcu :)
No i na koniec przeciskanie między płotem a podestem. Oj, ile niepewności :) Trochę podchodzenia, odchodzenia, próśb, odpoczynków... I spokojne przejście, zez przyśpieszania, ciekawe. A i to wolnościowe przejście, bo lina się zahaczała o podest...
Oczywiście wszystko przetykane trawką :)

Miałam małą kłótnię z Buszmenem przy kopytach, nie lubię takich sytuacji ;/

Po południu zabrałam paszczaki jeszcze na tarwkę na drogę, i miło było ;) Nawet się z Buszmenem nie kłóciłam tak jak rano, ćwiczę cierpliwośc ;D

 
06 czerwca 2009
=)
Wczoraj, po wyczyszczeniu kopyt poprosiłam Birmę o parę rzeczy, tak dosłownie parę minut to trwało. Ale ciekawie i sympatycznie było.
Chciałam poćwiczyć cofanie do płotu, ale przy prośbie o przestawienie zadu Birma zaoferowała mi chody boczne ze strefy 1, coś czego ostatnio uczymy sę na linie. Proponujesz, to biorę a co :)
Nie wychodzi idealnie, ale coś tam się udaje wolnościowo. Zaskoczyło mnie to ;) Strasznie mi się to podobało, i skupienie, i w ogóle.
Poszłyśmy też sobie ze strefy 3 przed siebie, zaklusowałyśmy, cofnełyśmy. tez fajnie ;) Nie ćwiczyłyśmy tego dawno, a dalej dośc duże zgranie jest. Miło ;)

Skończył się młyn z zaliczeniami, teraz tylko egzaminy. Zaraz lecę pastwisko ogarnąć, i może w końcu porobimy cos konkretnego z końmi ;)

 
02 czerwca 2009
Bezzabawowo...
Ostatnio uwijam sie między obowiązkami uczelnianymi, pastwiskowymi, kopytowymi i wszelakimi innymi.

Na zabawy czasu brak. No, tyle co uda mi się wyciągnąc w czasie lub po werkowaniu :P

Birmie w sobote ciachałam przody, a w niedzielę tyły. Trochę podyskutowałyśmy, doszłyśmy do porozumienia i po werkowaniu wykorzystałyśmy dosłownie parę minut na zabawy.
Kontrola ruchu w kłusie oczywiście- czy aby czasem kobyłka nie chodzi gorzej niz przed werkowaniem. Prośba o zagalopowanie - fajnie, bo mimo tego ze się stresuje i bryka to szybko się uspokaja i nie odbiega ode mnie ;) Prosiłam tez o chody boczne- tu tez miłe zaskoczenie, bo potrafimy skorygowac bez liny ewentualne spływanie w przód lub w tył. No i cofanie do ogrodzenia- tez wolnościowo, i to tak ze prawie zadem Birma dotknęła żerdzi. Cudo ;)

Dzisiaj za to ściachałam przody  Buszmenowi. Nie dałam rady zrobić tego tak dokładnie jak powinno być, ma za wysokie ściany jak na jedno werkowanie dla mnie. Poprawię jutro jak się uda. Zaskoczył mnie chłopak, bardzo łądnie stał jak na niego ;) Parę dyskusji,a le ogólnie baardzo pozytywnie ;)

Ja chce juz wakacje...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz