wtorek, 3 sierpnia 2010

Czerwiec 2007


20 czerwca 2007
Coraz bliżej wakacji... ;>
Niedziela:
Byłam tak tylko na troszke, posiedziałam sobie. Na pastwisku jest taka dzika czereśnia czy wiśnia, zaczęłam wcinac owoce... I przyłączył sie do mnie Buszmen ;) W pewnym momencie zaczął wybierać same owoce, bez liści... i wypluwać pestki!! Zjadał owoce, a pestki wypluwał... Zdolny koń, nie?? Aż mi szczęka opadła ;)

Poniedziałek:
tego dnia mnie Birma zmęczyła... I to raczej psychicznie, niż fizycznie ;) Chciałam się pobawić w FG taczką, pomyslałam sobie, że zrobimy taczkę fajnym miejscem robiąc przy niej odpoczynek w Cg. No tak... Ale w międzyczasie okazało się, że nam kierunki przy odesłaniu szwankuja.... stojac na taczce nie miałąm zbyt wielkiego pola manewru ;) No cóż... Plany lubią się zmieniac ;) Zostawiłam taczkę i zabrałam się za Cg. Oj, problem się zrobił... na początku egzekwowałam kierunek za pomocą karota, po prostu blokowałam ruch w nieporządanym kierunku. Działało, ale jakoś nie podobala mi się ta metoda. Zaczęłam więc męczyć konika inaczej ;) jak ruszala w nie tą stronę, to szybko odangazowałam zad, przywoływałam i znowu odsyłałam, nie dając chwilki na odpoczynek. Po paru takich odesłaniach kobyłka ruszała w końcu we właściwym kierunku.... Zostawiałam ją na chwile w spokoju, a potem zapraszałam do środka i odpoczywałyśmy ;)
Od czasu do czasu Birma sama chciała wybrać sobie kierunek, przed moją wskazówką. Wtedy prosiłam o spokojnie stanie i przywoływałam. Czyli było jojo ;) Ważne, żeby koń nie do końca potrafił przewidzieć, o co go za chwilę poprosimy. Bo wtedy przestanie uważać i bedzie wyprzedzał nasze prosby, to już nie będzie zabawa. A to ma zostać zabawą ;)
Skończyłyśmy po udanym odesłaniu w każdą strone i jednym joju ;) Jeszcze spędziłam troszkę czasu na uświadamianiu kobyłce, że jak przestaję dawac sygnał do cofania, to ona ma przestać cofać i stanąć. Popsuło nam się to stanie.... Ale wstepnie naprawiłyśmy ;)
Ogolnie męczący dzień, ale nie miłam podejścia typu:" kurka, przecież było już tak dobrze przy odesłaniach.... i chciałam się pobawić z taczką!!". Tylko podeszłam do tego z myślą:" jest problem, trzeba go naprawić ;)" . I to mnie cieszy ;)
I na razie bedziemy się odsyłać w CG z lekkim kontaktem na linie, nie jak do tej pory z luzem. Przynajmniej przez jakiś czas. Łatwiej wtedy kobyłce poprawnie zareagowac na moje wskazówki.

Środa:
Dzisiaj znowu nic-nie-robienie ;) Tzn, wyczysciłam Buszmena( nawet ładnie stał, i nie gryzł, i podniosłam mu nóżki, i nawet straszną szmatą troche poczyściłam ;>) i Birmę.... A potem poszliśmy sobie na czereśnio-wiśnie ;) Zauważylam, że Buszmen woli owoce, a Birma liście. Jakie różne sa te konie ;) I taki mały przebłysk... Buszmen podgryza przy czyszczeniu z niepewności. Po prostu trzeba mu podstawić pod pyszczek szczotę, żeby przekonał się, że go nie zje ;)


16 czerwca 2007
Co się u nas dzieje? ;)
Dokładnie nie pamiętam co robiłysmy od czasu ostatniej notki, ale pamiętam takie wazniejsze chwile, objawienia myślowe itp ;)
Kiedyś przeszłyśmy się razem na ujeżdzalnię, całkiem fajnie było. Jest coraz spokojniej na spacerkach ;) Pobawiłysmy się tam troszkę, byly jakieś drągi, okrążanie... Tak dla skupienia i rozluźnienia ;) Ostatnio tez zwróciłam trochę uwagę na cofanie od jeża w strefie 1. Troszkę czasu na to poświęcilyśmy, drugiego dnia powtórzyłam, i cofanie stało się dużo lżejsze niż bylo ;) Zdarza się nawet, że dostaję ruch do tylu na 1 fazę ;) Bardzo fajnie ;) zaczynamy tez troszke więcej pracowac w kłusie, zwłaszcza jeśli chodzi o Cg. Koniec obijania się ;) I powolutku zbliżamy się do zmian kierunku na kole, na razie ćwiczymy podstawy ;) No, i tak wkrada nam się trochę zabaw na wolności w nasze spotkania ;) Tak niezamierzenie właściwie.... Idziemy razem do czyszczenia bez kantarka, wchodzimy na padok, czaem pójdziemy coś pooglądać ze strefy 3.... Dzisiaj wolnościowanie zamieniło sie w łapanie, z mojej winy.... Ale przekonałam się, jak się fajnie przyciąganie u nas wyrabia ;) Poganiałam troszkę, czekałam aż się zatrzyma... A jak już to zrobila, to nie musiałam nawet schylac się, zeby przesunąć zad, bo kobyłka sama szła do mnie żywym stępem, pod koniec przechodzącym w klus ;) Dzisiaj też na wolności zrobiłyśmy male przeciskanie.... I bawiłyśmy się z celem ;) Znaczy, z hula hop ;) Uświadomiłam sobie, że naprawde się obydwie zmieniamy.... Nie było wielkich problemów przy wejściu do hula hop przednimi nóżkami ;) A kiedyś to byl problem, i to niemały... Czyli wiem, jak pokazać kobyłce czego oczekuję, i jak ją do tego przekonać ;) A ona jest gotowa z chęcią to zrobić, i mi zaufać ;) Bardzo miło ;)
I tak z doświadczen dwukonnych... Odkryłam, że Buszmen mniej się wacha podczas przechodzenia koo strasznego garażu, jeśli idę przed nim i przed Birmą. Do tej pory szłam przy nim, jak stawał to czekałam i po chwili ruszałam a on szedl za mną. O wiele pewniej idzie jeśli jestem przed dwoma potworami. Hmmm... Ciekawe ;)
I jeszcze takie dość mile zdarzenie. Chociaż tak właściwie to nie wiem, jak powinnam w takiej sytuacji postąpić ;) Dzisiaj, podczas czyszczenia, pojawily sie na horyzoncie konie mojej znajomej. Byli w terenie i chcieli przejechac kolo naszego pastwiska. Birma oczywiście zaczęłą biegac, szaleć, itd..... Buszmen też. Nie dziwię im się, nawet nie próbowałam ich uspokajać, po prostu czekałam. Jak znajomi zaczęli znikać z pola widzenia, podeszlam do Birmy, odangażowałam zad i poszłysmy dalej się czyścić. na spokojnie, bez żadnych ekscytacji tym co się przed chwilą stało. taki szybki powrót z podekscytowanego konika do spokojnego ;)
Wogóle czuję, że kobylka zaczyna mnie doceniać ;) I czuję, że się rozwijamy ;) jakiś czas temu miałam wrażenie, że właściwie nic nie robimy, tylko stoimy w miejscu.... Ale to wrażenie już minęło ;)
A za tydzień wakacje, oj,bedzie sie dzialo ;)

04 czerwca 2007
Podobało mi sie ;)
Dzisiaj był fajny dzień, podobało mi sie ;))
Na początek podyskutowałam troszke z Buszmenem, tak na wolności i tylko chwilę. Oczywiście na temat gryzienia i wpychania sie główka w ludzia ;)
A w czasie czyszczenia Birmy przekonałam się, jakie to wszystko nieprzewidywalne jest.... Nie zabrałam ze soba Savvy Stringa, planując "tylko" pasienie i ćwiczenie podnoszenia główki znad trawy na sygnał. Ale kobyłka dosłownie w ostatnich 2 minutach czyszczenia stwierdziła, że sobie pójdzie..... I okazało się, że sznuereczek przy karocie bardzo by się przydał ;P A w czasie czyszczenia rozmyślałam sobie, że Birma tak ładnie stoi na wolności przy czyszczeniu... Wykrakałam ;) Zaczęła sie oddalać, to przechodzimy na Grę w Łapanie ;) No tak.. Złapałysmy się, pare chwil i powtórka. W sumie to ze 3 lub cztery razy latałam jak głupia za koniem po pastwisku ;) A Buszmen się nakręcił i biegał razem z mamusią.. Tylko że za bardzo nie wiedział o co chodzi, bo nie zwracałam na niego uwagi. A on usilnie próbował mnie złapać ;P
Własciwie to byla moja wina te nastepne sesje lapaniowe.... Chyba troszke za duzo wymagalam. Chcialam zaklusowac z birmą na wolności, i cofac, i wogole... A na naszym poziomie to wlasciwie powinno mi wystarczyc to, ze kon sie na mnie patrzy i pozwala do siebie podejsc.... Ale podczas zabawy o tym nie myslalam ;) I chyba zle z nami nie jest, bo na koncu dolazlysmy drivingujac z 3 do bramy, a kobylka caly czas mnie pilnowala ;) Jak sie zatrzymalam, a ona mnie wyprzedzila, to stawala i wracala po mnie ;) I wiem juz, co to znaczy ze kon sam wklada pyszczek w kantar ;) Od niedawna cos takiego Birma robi... Bardzo fajne ;) To jest takie "ostateczne" zgodzenie sie jej na zabawy i przebywanie ze mna ;)
Potem uczylysmy sie przerywania jedzenia na sygnal. Fazą 1 bylo cmokanie, nastepnymi roznie- ogolnie cos, gdzie kobylka musiala sie ruszyc lub cos, co nie bylo przyjemne. Z tym, że kolejne fazy wystepowały rzadko ;) Na poczatku na cmokniecie byl zywy ruch do przodu- Birma ma dosc silnie utrwalony cmok jako sygnal do ruchu w przod... Zastanawialam sie czy zmieniac to przyzwyczajenie, stwierdzilam ze sprobuje.... Ale  ze nie bede naciskac. Jak sie nie uda, to wymyslimy cos innego na podniesienie lba znad trawy. Ale kobylka mniej wiecej zrozumiala, ze na cmok nie musi leciec w przod, tylko po prsotu podniesc glowke ;)) I chyba tez mniej wiecej dogadalysmy sie, ze jemy dopiero po opuszczeniu jej glowy przeze mnie ;) Ogolnie tak milo i raczej fajnie.... I Birma okazuje się o wiele mniejszym łakomczuchem niż myslałam że jest... Albo ja okazuje sie lepszym przywódcą niż myślałam ;P Ale raczej to pierwsze ;) Chociaz odbiegla ode mnie potem... Nie wiem za bardzo o co chodzi.... Moze daje jej za malo czasu na przemyslenia i czuje sie troszke niepewna, nie wie do konca o co chodzi i dlatego sobie idzie?? Nie wiem.... Niedlugo wakacje, popracujemy nad soba ;)
Potem poszlam jeszcze pomiziac je chwilke, tak na dobry koniec ;) I chyba takie Catching wczesniejsze bardzo podwyzsza moja pozycje w oczach koni ;) Obydwa zaczely isc w moim kierunku, Birma zatrzymala sie widzac że synek tez idzie. Poczekalam az Buszmen przylezie, pglaskalam, poszlam do kobylki ktora czekala na mnie nawet nie probujac jesc, i dala sie pomiziac ;)) Milutko ;)
Wogóle tak sobie myslę że PNH i skupianie sie na takich drobnych sprawach dużo daje... Ale już się nie rozpisuję, i tak notka dluuuga i chaotyczna jakas taka ;)
A, i dzisiaj potwory juz były "normalne" przy sprowadzaniu ;) Wczorajsze zachowanie poszło sobie na razie do lasu ;)

03 czerwca 2007
Hm...
Mam jakies dziwne wrażenie dzisiaj.... Usłyszałam, że konie biegaja po pastwisku i "harczą", a było juz dość późno, więc wyszłam żeby je sprowadzić do stajni. W drodze na pastwisko spotkałam dziadka, który wracał z sadu ze swoim kijem- kij jest nieodłączny, gdy dziadek wypuszcza lub zgania konie. Wydawało mi się że szedł jakiś zdenerwowany, ale nie odezwał się ani slowem...  Zazwyczaj jak przychodze po konie to czekają i wypatrują mnie, zarża jak już zobaczą i przychodza pod bramę. Dzisiaj nie... Wyszłam po nie na pastwisko, niespacjalnie kwapiły się żeby podejść... Komus mogłoby sie wydawać że przyszły szybko, ale ja je trochę znam. Zwykle o wiele szybciej podchodzą jak wiedzą, że ida do stajni. Jak juz podeszły to z kolei nie za bardzo chciały iść ze mną do bramy, potem ociągały się jedząc trawę w sadzie... Juz dawno czegoś takigo nie bylo. I Buszmen jakiś taki wkurzony na świat mi sie  wydawał... Ale moge sie mylić. Nie wiem... Mam dziwne wrażenie że dziadek je ganiał i przez niego biegały.... Pewnie w dobrej wierze, może nie chciały podejść, może dziadek nie wiedział, że one same znajdą drogę do bramy przez labirynt pastwiskowych ogrodzen i chciał im "pomóc".... A może wcale ich nie ganiał, tylko coś innego je podekscytowało. Ale nie zmienia to faktu, ze się dziwnie zachowywały. Wiem, że mają prawo zrobić coś innego niż przewiduję i że też mogą "wstać lewą nogą" albo mieć akurat dzisiaj ochotę zostać dłużej na pastwisku, albo moga nie chciec do mnie przyjść... Ale mimo wszystko dawno czegoś takiego już nie bylo. Właściwie to nie wiem czy kiedykolwkiek była taka niechęć do podejścia do bramy i pójścia do stajni... Moze przesadzam.... Sama już nie wiem... Poczekamy na rozwój wypadków.

Taka jeszcze krótka relacja z tego, co robilśmy, żebym nie zapomniała o tym kiedyś.
We wtorek troszke sobie drivingowaliśmy ze strefy 3, nawet udało się zakłusować. Pod koniec poganialam tez troszkę kobyłkę, tak żeby pobiegała. Zrobiło się z tego Catching Game. W pewnym momencie jak sie zatrzymała, to popatrzyłam się na jej zadek, a ona ruszyła do mnie żywym stępem, który przeszedł szybko w śliczny kłus. A jak się potem przykleiła do mnie ;)) Bardzo fajne uczucie ;)
W środę troszkę sobie podrivingowałysmy z 3 po podwórku., Pooglądałyśmy ciągniki, powchodziłyśmy w pare szczelinek... Próbowałam nakłonić Birmę, żeby przeszła przez taką blachę, ale nie udało się. Było pełno przeszkadzajek typu dzieci, psy itd, itp.... A kobyłka nie lubi przechodzić przez rózne dziwactwa. Będzie trzeba kiedyś dużo czasu poświecić na tą blachę.... I pobawić sie w odczulanie nóg na różne straszydła.

To tyle z relacji.... Męczy mnie to ich dzisiejsze zachowanie....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz