wtorek, 3 sierpnia 2010

Październik 2007

31 października 2007
=)

Udało mi sie dzisiaj troche wczesniej wyrwac ze szkoły, więc było więcej czasu dla koni ;)
Troszeczkę podyskutowałam z Buszmenem prowadząc go do sianka,popasłam trochę Birmę, więcej czasu przeznaczyłam na czyszczenie kobyłki... Ale brudne to to jest teraz... Dobrze, że tylko ja ją oglądam, bo posądziliby mnie o znęcanie się nad zwierzętami. Wygląda jakby się nikt nią nie zajmował... Już Buszmen jest czyściejszy.... Nie wiem, jak one to robią :P
Próbowałam probić "krok za kroczkiem" ale jakaś rozkojarzona Birma była, cały czas się rozglądała. Udało nam sie zrobić parę kroków i odpuściłam. Tak na skupienie troszkę pochodziłysmy z odangażowaniami zadu, troche pokłusowałysmy z jakimiś tam zmianami tempa... I podeszłysmy do opon ;) Poprosiłam o przechodzenie wokół nich na zasadzie 8, dośc szybko zakumałyśmy o co chodzi- ja znalazłam sposób na przekazanie informacji, a Birma na rozczytanie ich ;) Było na tyle ładnie w stępie że pokłusiłam sie o kłus.... Trochę się nie zrozumiałysmy, momentami emocje skakały w górę.... Po jakims czasie udało się zrobić jakieś 3/4 ósemki w klusie, wiec skończyłyśmy.
Pobawiłysmy sie trochę w okrążanie, dzisiaj już na linie. Najpierw kłus przez 2 drągi, potem dołozyłam jeszcze jednego. Chyba nie do końca dobrze dobrałam odległości, nie było takiego ładnego wyciągania się jak wczoraj... Wogóle raz Birma tak wyrwała z miejsca przy odsyłaniu, ze lina wypadła mi z ręki.... Chyba reakcja na carrota to była.... Niby nie zadziałałam nim prawie wcale, ale Birma jest lekko przewrażliwiona na kijki gdy się porusza.  Chyba musze częściej bawić się z karotem, niż bez niego, może stanie się jeszcze bardziej "neutralny".
Ziemia podeschła na tyle, że odwazyłam się poprosić o galop. W miarę szybko dostaję zagalopowanie, duży plus ;) Dalsza częśc galopu już troszkę gorsza jest, czasem jakieś dziwne podskoki, czasem takie latanie bez równowagi.... Staram się zazwyczaj nagradzac w miarę zrównoważony galop, ale nie chcę jej też na razie przemęczać... Wiec jak czuję że takiego galopu i tak w danym momencie nie dostanę, to nie czekam na niego za długo. Niby dużo tego galopu nie było, ale kobyłka i tak się lekko na piersi spociła.... Ciekawe, czy z emocji raczej, czy z wysilku ;)
Porozciągałysmy się i wsiadłam. fajnie, ze problem ruszania przy wsiadaniu i po posadzenia mojego tyłka w siodle zniknął ;) repertuar taki jak ostatnio- stęp i krótkie odcinki kłusa na obie strony. Jest już coraz lepiej, potrafimy dośc szybko przejśc z kłusa do stępa, w miarę sprawnie się zatrzymywać i zakłusowanie na prawo jest bez rzucania głową i takie bardziej miękkie ;) Birma się chyba przekonała, że nie ma po co od razu lecieć ostro do przodu, bo za parę kroków i tak zwolnimy..... A ja chyba mam coraz lepszą równowagę przy zakłusowaniach, przez co jest nam obu wygodniej ;) Przy zsiadaniu rżenia dzisiaj nie słyszałam, raczej coś a'la stęknięcie.... ;) Coraz lepiej ;)
Na koniec jeszcze skubnęłyśmy trochę trawki, i tyle ;)
Przede mna 4 dni bez szkoły... Ale mi dobrze z tym ;D


29 października 2007
Za szybko sie robi ciemno..

Dzisiaj przy czyszczeniu juz było tak bardziej normalnie =)
Zaczęłysmy od latania z siodłem na grzbiecie. Próbowałam namówic Birmę do wolnego kłua koło mnie, raz wychodziło, a raz nie. Nie mam za bardzo pomysłu jak w tym wypadku wytłumaczyć jej o co chodzi... Ale chyba cos powolutku zaczynamy rozumieć.... Chwilami nawet emocje troszkę podskakiwały, ale zawsze w porę przychodziło opanowanie z mojej strony i dośc szybko sie uspokajałysmy.
Pobiegałyśmy trochę, poprosiłam o parę wolnościowych kółeczek kłusem, i wsiadłam. Zestaw jazdowy taki jak wczoraj- parę kółeczek stępem, króciutkie zakłusowania i tyle. Przy zsiadaniu Birma znowu się wypowiedziała, ale jeszcze ciszej niż wczoraj, tak że ledwo usłyszałam zeskakując na ziemię.... Jeszcze lepiej będzie ;) Najważniejsze jest to, ze mi udaje się emocje w ryzach utrzymac siedząc w siodle ;) Tylko nie za bardzo wiem jakie pomoce stosować dosiadem przy skręcaniu... mam mały mętlik, musze poszperać w róznych źródłach.
Zdjęłysmy balast w postaci siodła i kobyłka pokłusowała jeszcze wolnościowo. Ułożyłam dwa drągi, na razie tyle wystarczy. Ładnie krok na nich wydłużała, i się troszkę rozluźniła- czasami główka ślicznie w dół wędrowała ;) Musimy na jakis czas wrócić do okrążania na linie, bo nam sie troszkę cofanie i odsyłanie zaczęło psuć. Albo się kobyłka wycwaniła, albo ja wysyłam mniej czytelne sygnały niż na linie i mnie nie rozumie.
na koniec poszłyśmy sie troszke popaśc. Zaczynało się już szarawo robić, skutek zmiany czasu... Nie lubię tego.
Nie wiem, czy za dużo wymagałam pod koniec, czy to wynik tego, ze już późno było... Jak puscilam kobyłkę to najpierw postała chwilkę ze mną, a potem odleciała galopem....
Wogóle już czuć, ze zima idzie. Zmiana czau, coraz ciężej mi utrzymać porządek w stajni, i Birma wygląda jak po wojnie partyzanckiej.... Co najmniej jakby sie czołgała w błocie pomiędzy jakimis krzakami. Tak to jest, jak się ma białe konie ;P

28 października 2007
Troszke lepiej =)

Na początek powtórka  z wczoraj-> znowu miałam wrażenie, ze podczas czyszczenia cos jest nie tak... Nie wiem o co chodzi na razie...
Zebrałam się w sobie, przyczepiłam kawałki taśmy do bacika, i zaczełyśmy oswajać straszne taśmy. Kiedys nie było z tym problemu, ale od czasu naszego spotkania z pastuchem mamy lekkie opory.. Ale chyba rozprawiłyśmy się z nimi w stopniu zadowalającym ;)
Sprawdziłam jak się mają nasze zmiany tempa w obrębie chodu. W stępie super, mozemy iśc wolniutko, a za chwilę szybko. Z kłusem już trochę gorzej... O ile z przyśpieszaniem nie ma problemu, to takie naprawdę wolne kłusowanie przy mnie nie zawsze wychodzi... Czasem jest ok, a czasem ja wolno biegnę a Birma zasuwa stępem =P Ale skoro wiem, że z czymś jest problem, to możemy zacząc to naprawiać ;)
Znowu pookrązałyśmy się wolnościowo w round-penie, z siodełkiem. Troszkę dłużej, jakieś 5-6 kóleczek na każdą stronę, plus po dwa z przejściem przez drąg. Stopniowo będziemy dodawać więcej drągów lub nawet małe przeszkódki tworzyć ;) Kobyłka sie wycwaniła i chciała zmienic stronę na wygodniejszą, ale jakos udało sie skorygowac ;) Momentami tez przebiegała bardzo blisko mnie, skracajac sobie drogę przez środek koła. Zabawne to było.... Ale po paru razach poprosiłam o nie-skracanie =)
Zabrałyśmy się też za "krok za krokiem" podpatrzone na kursie SH. Nie wiem, czy rozumiemy to ćwiczenie, czy tylko sie udaje co jakiś czas przez przypadek.... Raz wychodzi parę kroków pod rząd, a innym razem nie za bardzo...
No, i czas na posadzenie czterech liter w siodle. Parę kóleczek stępem na łatwiejszą strone, poprosiłam o parę kroków klusa- strasznie sztywno, ja anglezując telepałam sie w siodle. Stwierdziłam, ze parę kroczków kłusa to moge wysiedzieć... Strzał w dziesiatkę ;) Parę kroczków w miarę spokojnego kłusa, potem chętne i szybkie przejście do stępa- udało sie do stępa, a nie do stój jak zawsze ;) Spróbowałyśmy też na prawo. Było parę zakłusowań z głową latającą w powietrzu, ale było tez pare bardzo przyjemnych... Chyba jesteśmy na dobrej drodze ;)
Birma stwierdziła, że jazda była lepsza od tej poprzedniej, ale nie tak dobra jak powinna być.... Przynajmniej tak mi się wydaje, ze to miała na myśli :P Mój koń wypowiada sie gdy z niego zsiadam- jesli w czasie jazdy było duzo stresu, nie mogła zrozumieć moich poleceń, było jej niewygodnie lub ogolnie było niefajnie, to rzy gdy zsiadam. Nie za miłe, ale przynajmniej dobitnie wyrażone. Dzisiaj też było rżenie, ale lekkie i cihutkie, więc zdezydowanie lepiej niż ostatnio... Uf, zaczynam się poprawiac ;)
W miedzyczasie było miejsce na pasionko, a na zakończenie poszłyśmy w terenik. I udało nam sie wejść dwoma przednimi nóżkami w kałuże, tak ze świadomością czynu. Sukces ;)
I zaczynamy pracować nad kłusowaniem przy mnie w terenie.... Bo nasz kłus wygląda tak , że koń leci z przodu, a ja biegnę gdzieś w okolicy słabizny =P


27 października 2007
Bezkantarkowo =)

Zaczęło się tak średnio... podczas czyszczenia miałam wrażenie, że Birma jest na mnie zła z jakiegos powodu.... Ale szybko minęło ;)
Pobiegałyśmy troche, lekkie rozkojarzenie było.... Poprawiło się skupienie jak poprosiłam  o kłus gdy ja idę, a nie biegnę. Zdziwiła się kobyłka i skupiła na tym, o co prosze ;) Przeszłysmy nad drągiem bokiem w dwie strony, ładnie nam to już wychodzi- ważne że ideę rozumiemy. Teraz trzeba sie skupić na szczegółach- ładnych krokach, krzyżowaniu nóg, większej odległosci między mną a koniem, szybszej reakcji...Na wszystko mamy czas ;)
Małe nieporozumienie miałysmy w okążaniu na prawo... Dałam Birmie całą długą line do dyspozycji, a ona momentami chciała jeszcze więcej... Gdy lina sie kończyła i napinała, to kobyka zmieniała kierunek... Poszłyśmy popracować nad tym do naszego taśnowego round-penu. Na początek oswajanie z tasmami... Od czasu przygody z pastuchem Birma boi się zbliżac to pastuchopodobnych sznurków. Jakoś się  z tym uporałyśmy, mogłysmy dotknąc nosem, przejsć nad taśmą i stanąc bokiem dośc blisko ogrodzenia ;) A wszystko to na linie zawieszonej na szyi, bez kantara ;)
Postanowiłam się rozprawić z popręgiem- ostanio mamy oznaki niepokoju i zdenerwowania przy zapinaniu. Pościskałam troche kobyłkę liną, osidłałam i poszarpałam, pociągałam, pościskałam popręgiem. Tak nie za delikatnie, żeby pokazać że to nie jest takie straszne.  Jak juz udało się spokojnie zapiąc popręg to przekłusowałysmy sobie w dwie strony po kółeczku na wolnosci, rozsiodłałam i poszłyśmy na trawke. Przed trawką musiałysmy znowu pobawić się taśmą, bo z drugiej strony okazała się straszna ;)
Pojadłysmy, wróciłsmy do naszego kółeczka, znowu pomaltretowłam konia popręgiem, i wysłałam na koło na wolnsoci z założonym siodłem. Zaczynamy akcję odchudzanie, będziemy biegać. na razie po 4 kółeczka kłusem w każda stronę, stopniowo będziemy zwiększąc ilosc ;) Dostałam tez po parę foule galopu na każda stronę. Podczas tego okrążania na wolnosci poczułam, ze to co sie zacznało miedzy nami psuć odeszło daleko.. Birma była bardzo na mnie skupiona, byłam w stanie ja przywołać bez liny przez przywołanie główki, czesto zmniejszała koło kłusując blisko mnie ... Mrrr ;) I pomyslec, ze to nasze pierwsze okrazanie bez liny ;) Na większej przestrzeni jeszcze bym się nie odważyła, ale w round penie czemu nie. Mam wrazenie, że takie bez linowe okrążanie jest ciekawsze.... Koń jeszcze wiecej mysli niż na linie ;)
A jak ją puściłam na pastwisko to postała trochę przy mnie i powyżerała trawe spod moich stóp ;) Mój antyspołeczny koń ;)
I chyba zaczniemy terapię pagórkową (lub drągowo-skokową =>), o której Milenka od Falbany pisze na swoim blogu ;)

22 października 2007
Zła na siebie...

Nie chce mi sie drugi raz pisać, notka mi sie skasowała.
Napisze tylko, ze jestem zła na siebie. W siodle jestem inną osoba niz na ziemi. Gorszą. O niewłasciwym podejściu, niedelikatnych prośbach, bez dostatecznej ilości wyrozumiałosci. Znowu za wiele chciałam dostać. Znowu próbujemy zwolnić "z siodła".
Przeciez nigdzie nam sie nie śpieszy, nikt nas nie goni... Mamy czas..... To ma być zabawa, a nie zadanie, które trzeba wykonać, bo tak mi sie ubzdurało. Zwalniamy i tyle.
Jazdy też mają być przyjemne i zgodne, tak jak zabawy na ziemi. Czy jest jakiś powód, dla którego tak ma nie być?? Mówić teraz, lub zamilknąc na wieki. Ja powodów nie widzę.


21 października 2007
Na ujeżdżalni ;)

Dzisiaj w planach było dowleczenie sie z koniem na ujezdżalnię znajomej. Ale zanim tam sie dowlekłysmy stalo sie pare dziwnych rzeczy...
W połowie czyszczenia Birma stwierdziła, ze sobie pójdzie, i odkłusowała na trawkę. Zdziwiona patrzyłam za nią, nie za bardzo wiedziałam jak sie zachować :) Zrobiła mnie w bambuko :P W końcu wziełam szczotki w łapy, i poszłam za nią.... Doczyściłąm ją w miejscu, które sobie sama wybrała. I chyba dobrze, bo już nie odchodziła ;) Nie wiem, czy po prostu chciała ode mnie odejśc, czy poczuła sie niepewnie, czy moze po prostu chciała się pobawić, czy pojeśc trawki trochę... Zaskoczyła mnie :)
Przy siodłaniu tez sobie poszła... Założyłam siodło, nawet nie zdążyłam sięgnąć po poręg... A kon dostojnym stępem juz się oddalał w kierunku miejsc, gdzie zazwyczaj się bawimy... Zastosowanie się do utworzonego nieświadomie schematu ( zazwyczaj bawimy sie na dole), czy chęc odejscia ode mnie? A może proba wyciągnięcia mnie na trawę na dróżce za pastwiskiem? Nie wiem... Ruszyłam cztery litery i znowu polazłam za nią, poprawiłam siodło, zapięłam popręg i ruszyłyśmy na wolnosci do bramy...
Hm.... "How inetresting" ;)
Na ujeżdżlanię szłyśmy systemem pasiołkowym, ale z dłuższymi odcinkami stępa. Podeszłam z Birmą do koni znajomej, które pasły się nieopodal.... Był tam pastuch... Birma nie zna czegos takiego jak pastuch, z ciekawości chciała dotnąc noskiem tej białej taśmy... I chyba ją pokopało ;( Biedna zaczeła sie wyrywać, chciała uciekać, przez dłuższa chwilę nie mogła dojsc do siebie... Bardzo dawno nie widziałam jej w takim stanie... jestem zła na siebie, że nie odciągnęłam jej w pore od tej taśmy ;(
Jako tako się uspokoiłysmy i wlazłyśmy na ujeżdżalnie. Jestem z niej strasznie dumna, bo mimo tej nieprzyjemnej przygody, wiatru który hulał, i koni pasących sie w oddali skupiła się na mnie... Kochany konik ;) Sprawdziłyśmy czy jesteśmy w stanie przestawić zad krzyżując tylne nogi, czy da sie isc bokeim i cofac... Dało sie ;) Więc, chcociaz kon troszke rozkojarzony, to w stanie dobrym :) Przeskoczyłysmy parę razy z kłusa niską kopertkę, wysłałam Birmę samą przez nią stepem, obwąchałyśmy kupki leżace na piasku.... czułam sie na tyle pewnie, i Brma była na tyle spokojna, ze odważyłam się wsiąść ;) Ładne stanie przy wsiadaniu, gorzej ze staniem pode mną. Ale udało sie zatrzymać i zgiąć głowkę. Zrobiłysmy po dwa kółeczka na każda stronę stępem, zsiadłam i do domku ;) Podobało mi sie dzisiaj, chociaż było strasznie zimno ;)
Kurczę, mamy nieogrodzona ujeżdżalnię.... Wiec z jakiegoś prawdziwego pasazera na razie nici ;/ Trzeba cos z tym zrobić...

I musze ograniczyć czas spędzany przy komputerze... Komputer wypiera naukę do matury, nie powinno tak być....


20 października 2007
U Iskry....

Wybrałam sie dzisiaj z siostrą i siodłem do znajomej na konie, w ramach wdrażania jej w sposób  jazdy w Cheyenne :)
Konia dostałyśmy na własne rozporządzenie, nawet znajomej nie było aktualnie  w domu... Więc wprawiłam w ruch niektóre "dziwne" naturalne zachowania ;)
W rezultacie nawet na kobyłkę ( na imię ma Iskra :>) nie wsiadłyśmy. Fajny z niej konik, ale leniwy. Przynajmniej tak zawsze myślałam. Teraz widze to z innej perspektywy.
To jest koń na anty, ale "anty" w typie stoję a nie uciekam. Stwierdziła, że człowiek nie ma do zaproponowania nic fajnego, więc nie ma po co wykonywac jego polecen, ani nawet go słuchać... Poprosi, pokrzyczy, pomęczy i sobie pójdzie.  Będzie spokój, tylko trzeba jakoś to znieść.
Już przy lapaniu daje oznaki niechęci,oddala się gdy sie do niej probuje podejsc. Druga sprawa to siodłanie. Nie widze u niej strachu przed siodłem, po prostu nie chce mieć z tym do czynienia, nie chce znowu isc na jazdę. Zawsze jest siodłana w boksie, węc tego tak nie wdać. My ją osiodłałyśmy na pastwiku. Było lekkie odchodzenie, ustępowanie przed siodłem, po prsotu niechęc. Więc podjęłysmy decyzję o "niejeżdżeniu" dzisiaj ;) Za tydzien pewnie na nia i tak wsiądziemy, nie mamy czasu żeby sie nia zajmować regularnie naturalnie, ale raz można jej dac do pomyślenia i czymś zaskoczyć.
Więc osiodłałam, i trochę sie pobawiłam. Trochę FG, cofanie i przestawianie przodu na jeża, sugestia na zad i przód. Jeżowac zadu nie chciałam, bo kobyłka lekko sie obawia o tyłeczek, nie chcę jej wpędzać w zaniepokojenie, tym bardziej ze wiem że  z nia pracowac nie będę. Ale straasznie duuużo myślała i przeżuwała... Niewiele ma okazji do pracy "psychicznej", wymaga się od niej przede wszystkim ruchu....A tu niespodzianka ;) I jeszcze ktoś przestaje coś robić w jakimś momencie ;) Szybko sie skubana uczy, i pomyśleć, ze wszyscy uważają ją za leniwego i opornego konia... Heh, a ona tak naprawdę bystra jest....
Chciałabym móc mieć ją u siebie, zając się nią.... Naprawdę fajny z niej konik ;) I byłaby fajną towarzyszką dla Buszmena, Iskra nie da sobie w kaszę dmuchać, miałby się w końcu z kim pobawić i "pokłocić".... Marzenia ;)
Po odniesieniu szczotek wróciłam do niej na chwile, znowu złapałam (co było nie za proste) dałam cukierka i poszlam ;) Jak zadziwiamy, to zadziwiamy ;)
To spotkanie z Iskra pozwoliło mi zobaczyć, jak dużo sie nauczyłam. Nie potrafie jeszcze bezbłednie czytać koni, ale coś tam widze. Znam tego konia do dawna, i tak naprawde dopiero teraz zobaczyłam to, co ona próbuje wszystkim w koło powiedzieć. Ze jest jej źle, ze chce, zeby ją zostawić w spokoju, ze "praca" jej nie sprawia żadnej przyjemnosci, że obcowanie z ludźmi nie jest fajne, że nie są warci uwagi czy szacunku... Szkoda, ze nikt tego nie widzi, i nie moze zmienic ;(
A ona nie wykrzykuje tego, pokazuje bardzo delikatnie, pojedynczymi krokami, bez agresji, w wolnym tępie.... Dlatego tego nie widać. Wiem, ze nie jest jej źle, ze ma dobre warunki bytowe, ma stado... Ale nie ma radości z przebywania z człowiekiem. A na ludzi jest przeciez nieuchronnie skazana.
Postaramy sie chociaż te nasze rzadkie spotkania uczynić w miare fajnymi w jej mniemaniu, chociaż tu potrzebna jest regularna praca, i pokazanie, ze ludzie nie są tacy źli...
Ech.... To byłby cudowny konik jesli by zaczac pracować nad czymś wiecej niż fizyczną sprawnoscią...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na koniec wstawiam zabawne zdjęcie, które gdzieś keidyś w internecie znalazłam ;)




Oby mnie nic takiego nie spotkało... Zdecydowanie wolę, zeby mój koń pozostał "ze mną", w każdym tego słowa znaczeniu ;)


18 października 2007
Tak sobie....

Przytaszczyłam siodło na pastwisko i zaczeło kropić... Niby nie mocno, ale kobyłka jest dośc wrazliwa na deszczo-wiatr. Jest trochę niespokojna, ale to akurat chyba udałoby się rozwiązać... Po prostu szkoda mi jej. Nie lubi chodzić pod wiatr czy lekko zacinający deszcz, nie miałam sumienia ją o to prosić... Poprosiłam tylko o parę kółeczek klusa z ziemi, wsiadłam i pojechałyśmy się popaść ze mną na grzbiecie :P Przezyłyśmy jedno spłoszenie, takie w wyrwaniem do przodu... Ale nawet nie zdąrzyłam poprosić o zatrzymanie, a kon już stał i zastanawiał sie nad tym, co sie stało :) Było naprawde sopokojnie jak na takie nasze pierwsze wiatrowo-deszczowo-wierzchowe pasienie ;)
Szybko się przejaśniło, ale nie robilysmy już nic więcej. Siedząc na koniu niekoniecznie musze wymagac ;) Chciałam jak najbardziej neutralnie przejśc przez ta nieprzyjemną pogodę, ale chyba i tak wypadłam jako ta "zła" w oczach Birmy... Odbiegła ode mne pare kroków klusem jak ją puściłam na pastwisko, już dawno tego nie robiła.... Mam nadzieję, ze to tylko jednorazowe, chwilowe "znielubienie", że nie popsułam niczego na stałe... No cóż, okaże się w sobotę... ;)


17 października 2007
Troszkę za duzo "na koniu"...

Dzisiaj bawiłysmy się "naziemnie" z  siodłem na grzbiecie. Mam wrażenie, że Birma dalej nie do końca wie, jak nosić cos na grzbiecie... Chyba ciągle szuka najwygodniejszej pozycji... Wogóle zaczynam ją traktować jak niezajeżdżonego konia :P Ale chyba nie za wiele się myle... Chyba nigdy nikt jej nie ujeździł w prawdziwym tego słowa znaczeniu, została tylko nauczona akceptować ciężar na grzbiecie... Ale moge się mylić, i po prostu ukrywa przede mną to, co potrafi :P
Troszkę przypomnialymsy sobie jeża ( kolejna zabawa zaniedbana ostatnio przez nas... Trzeba się za to zabrać w końcu :>), potem sie rozruszałysmy i rogrzałyśmy ;) Klusik, jakas próba zmiany kierunku z prawa na lewo, przywoływania do mnie w kłusie.. I galopik ;) Na początek obok mnie, potem próby na kole gdy ja stoję. Na prawo zagalopowania już prawie nie są problemem, na lewo róznie.. trzeba zacząc pracować nad utrzymywniem coraz dluższych odcinków  w galopie ;) Wogóle mialam wrażenie, szczególnie przy tym "wspólnym" galopowaniu, że Birma się fajnie bawi, ze jej sie to podoba =) Trochę załuję, ze w miare szybko skonczyłysmy to bieganie, ale obie bez kondycji jesteśmy....  Ważne, ze sie dogadywałyśmy, i Birma szybko potrafiła "zejśc" z emocji galopowych ;)
Przenioslam nasz taśmowy round-pen na równiejszą częśc pastwiska, od razu lepiej ;) Dzisiaj trochę dłużej pojeżdzilam, chyba nawet za długo.... Birma mi to oznajmiła jak już zsiadałam :P Będziemy sobie robić na razie krótkie jazdy, jak ostatnio.... Jesli chodzi o ta dzisiejszą, to było dośc dużo kłusa. Tylko na lewo, bo tak łatwiej. Zatrzymania już jako tako wychodzą, będziemy je dalej ćwiczyć, ale nie będziemy sie juz tylko na nich skupiać. Kobyłka szybko łapie schemat Follow the Rail na tak malym terenie, nie musialam jej za wiele razy upominać ;) Tym bardziej, ze jeżdziłyśmy w ta "fajniejszą" stronę....
Udało mi sie nawet przejśc z kłusa na łeb na szyję w spokojniejszy i bardziej rozlużniony... Najwiekszym problemem w naszych jazdach jestem ja. Wiem, że telepie się  w siodle i przeszkadzam jej, wytrącam z równowagi, powoduję dodatkowe spiecie... Zaczęłam się w koncu skupiac na sobie. I przezyłam szok :P Okazało sie, że potwornie przydatna jest pozycja Pchającego Pasażera :P Ja nie czuję sie w niej super pewnie, ale Birma też powiedziała, co o tym mysli... I do jej opinii bedę sie stosowac ;P Jak jeżdziłam w ten sposób, to szła wolniej, równiej, jakoś mniej chaotycznie.... Niech żyje natural ;) Zaczynamy porzadna prace nad sobą w siodle ;)
W tereniku pasiołkowym spotkałyśmy dużo ludzi, którymi kobyłka była mocno zaabsorbowana. Ciekawe jest to, że jak widziała ludzi to najpierw zastygała w bezruchu, a po chwili szła na nich, jakby chciala pokazać że się ich nie boi, ze to oni mają uciekać :P Ale sama jednocześnie nie do końca wiedziała, czy lepiej nie zwiewac... Ach, te konie ;) Doszłyśmy tak daleko jak ostatnio, w pewnym momencie chciala zawrócić- pozwoliłam, wróciłąm się kawąłek z nią. Nie będe jej zatrzymac na siłę. Pobawilymsy się też troszkę w okrążanie w klusie, na dwie strony. Zapraszałam do srodka w momencie opuszczenia głowy, czyli jako takiego rozluźnienia.... I chyba dobrze, bo kobyłka spokojna po tym bieganiu była ;)
I tak  ze spraw końskich, ale nie "praktycznych"...Z tych teoretycznych ;) Doszły do mnie plytki szkoleniowe SH ( dziękuję =)). Przeglądam, myslę.... Pewnie wplotę co nieco w nasze zabawy. I pewnie co jakiś czas będe się rozwodzić na temat podobieństw i różnic między SH a PNH :P


14 października 2007
Coraz lepiej :)

Dzisiaj do zabaw przygrywał nam sąsiad na akordeonie ( lecialy takie hity jak np. "Hej sokoły" :P)..... To taki mily wstęp :)
Po "wepchaniu" tubki do pysia kobyłki polazłysmy popotykac się troszkę na pochyłe tereny pastwiskowe.... Dopracowałyśmy  prostośc cofania na sugestie ( nawet pod górkę i z górki prosto nam wyszlo ;D), troszkę pochodzilysmy bokiem w dół i w góre przy ogrodzeniu... Oj, cięzko jest te nóżki bokiem pod górkę stawiać :P A wszystko to na wolnosci :) Udało nam sie też zrobić kółeczko w CG na wolnosci... Pelna konwersacja ;) "o, mam iśc w lewo?? ok... A co teraz?? Maa stac? podejść do ciebie?? A, dalej isć? dobra.... A teraz co mam robić?? Dalej do przodu??" -> Tym trybem pytaniowym zakończylyśmy zabawy na wolnosci :) Fajnie sie tak z koniem rozmawia..
W ramach poprawy równowagi, naszego lichego umięśnienia, i wogóle wszystkiego co można poprawić, poklusowala kobylka troszke wokół mnie po tym pochyłym czymś. Z górki fajnie się przyspieszało, ale pod górkę.. Oj, cięzko bylo podklusowac ;) Zrobilysmy ytylko po parę okrążeń na każda stronę, widzialam, ze dosc cięzko jej bylo. Trzeba kondycję poprawić ;)
Pogadalyśmy trochę na temat chodzenia nad drągiem w prawo, znowu zrobiłysmy tylko parę kroczków- nie śpieszy nam się ;) Za to na lewo przeszłyśmy dwa razy nad drągiem, do tego wprowadzając male zmiany ;) Po pierwsze byla wieksza odległosc miedzy mną a koniem, po drugie byly takie momenty, ze ja stalam i prosiłam ja o ruch w bok- pierwszy raz tak sie w to bawiłysmy, i wyszło ;) Najwyższy czas na ulepszenie naszych chodów bocznych... :)
Sparwy siodlowe wyglądały o wiele przyjemniej niż ostatnio. Z ziemi ładnie zgiecia wyszły, z siodła w stój też... Zatrzymania ze stępa były na tyle dobre, że pokusilam sie o klus. I tez było ladnie, moglysmy szybko zwolnic lub się zatrzymać. Było pare "opóźnionych" reakcji, ale chyba jesteśmy na dobrej drodze.... Nasze "wierzchowe" zabawy są daleko w tyle za "ziemnymi", moze zaczniemy w koncu to nadrabiać :)
W tereniku pasiolkowym udalo nam się dotrzec jeszcze dalej niz wczoraj. Był jeden malutki zryw spłoszeniowy kobyłki, ale z natychmiastowym zatrzymaniem, rozluźnieniem i schyleniem głowki do trawy :)
Nasza kałuża z wczoraj co prawda sie ostała, ale okazała się duzo straszniejsza niż ostatnio.... Problemy były nawet z przejściem za mną przez nia... Trochę się pokłóciłsmy, ale w miare szybko sie opanowałam i uspokoilam, i nawiązałyśmy w miare spokojną rozmowę... Udało sie w koncu przejśc parę razy przez kałuże, stanąc w niej kopytkiem czy wycofac... Ale to i tak nie do końca pewnie.  Chyba zacznę sztuczne kaluze na podwórku produkowac i przez nie przełazić :P

13 października 2007
Milutko ;>

Śliczna pogoda dzisiaj była...Aż sie chcialo na dwór wyjrzeć ;)
Zebrałam się w sobie, i w końcu odrobaczylam konie. U Buszmena bez problemu, wpychac mu tubkę w paszczę to sama przyjemnosc ;) Orginalny jest ten koń, nie ma co.... Z Birma tez dobrze poszło, pomogły nasze zabawy z tubką, nie było rzucania głową ;) Co nie oznacza, że nie moze być lepiej... Dalej będziemy ćwiczyć ;)
Tradycyjnie zaczęłyśmy od przypomnienia sobie przychodzenia do mnie w klusie i prób zmian kierunku... Zmiany z prawa na lewo wychodza bardzo fajnie, nawet w klusie czasem się udaja ;) Na początku trochę za energicznie odesłalam ją w druga stronę, i przeszła w taki niby galop... Później przy jakimś nieporozumieniu odnosnie kierunku tez weszła w galop... Jakis czas temu taki galop był dla nas dużym problemem, ale postanowiłam spróbować -> sama dawała mi znaki, ze jest gotowa ;) Mogłam poprosić o galop bez carrota w ręku, i w miarę szybko go dostawałam...  a co najważniejsze, nie był chaotyczny i bardzo do przodu, tylko taki w miare zrównoważony :) Ale szczęśliwa bylam... Poprosiłam o parę roków na każdą nogę i podziękowalam :) Strasznie miło mnie tym zaskoczyła, tym bardziej, ze nie planowałam jeszcze próbować galopu w CG, chcialam go na razie ćwiczyć podczas gdy ja tez biegam.. A tu niespodzianka :)
Zabrałysmy się też za rozpoczęte "bokowanie" drągów. Na lewo poszło ślicznie, za pierwszym razem, prosto, dużymi kroczkami i bez zatrzymywania sie.... Nie męczyłam wiec tej strony wiecej, to tak w ramach podziękowania ;) Na prawo dopiero zaczynamy, wiec bylo troszkę gorzej.... Ale i tak szybko się dogadałysmy, a ile zucia było :) Zrobiłyśmy parę kroczków, i zostawiłysmy do przemyslenia do jutra ;)
No i przyszłą pora na siodło.... Sprawdziłam jak sie mają zgiecia z ziemi- ku mojemu zaskoczeniu mialy się wręcz tragicznie. Birma miała jakis zastój, po prostu stwierdziła, ze nie bedzie zauważać nacisku na pysiu... W pewnym momencie zrobiłysmy parę kroków  wprzod, i tak chwilowo jakby sie coś odblokowało.... Postanowiłam wsiaść. I znowu zgiecia w stój bardzo opornie, tak jak z ziemi, jakiś zastój. Pomogłam sobie trochę końcówka liny, i jak dostałam jako taką odpwiedź, to ruszyłam pare kroków stępem... I już się na serio odblokowało zginianie główki :> Udało nam się bardzo ładnie zatrzymać ze stępa poprzez zgiecie z każdej ze stron, i zsiadłam- wystarczy na razie, ciezko było nam się dzisiaj dogadac co do tych zgięć, nie chcialam psuć tego, co udalo nam sie osiągnąć :)
W ramach oswajania terenu obcego znowu poszłysmy na spacerek pasiołkowy. I przeszłyśmy jakąś połowę drogi na ujeżdżalnie, ale szczęsliwa jestem ;) I dumna ;) Nie naciskałam na Birmę, miala wybór. Jak chciała to jadła, jak chciała to szla... Przez większość czasu trzymałam się w strefie 3 lub 4, sama decydowała o tym, ile idzie i jak szybko. Mialam takiego konia, jakiego zawsze chcialabym miec w terenie ;) Nie zawróciła ani razu, sama musialam ją poprosić o powrót, bo już pózno sie zaczynało robić. Kochany konik, chyba nam pomoglo ostatnie takie pasienie bez popychania z z mojej strony. W drodze powrtonej zahaczylyśmy jeszcze o kalużę. Najpierw prosiłam o przejscie jak w przeciskaniu, potem w moją stronę jak w jojo... I się nie udało,. To za trudne jeszcze jest dla nas, kałuża jest za straszna. W koncu dwa razy kobyłka przeszła przez wode za mną. Załuję, ze nie miałysmy wiecej czasu, rozpracowaybyśmy te kałuże do konca. Zastosowałabym schemat "oswajania" jak przy folii- tez była dla nas problemem, a juz nie jest :)
Moze do jutra kałuża nie zniknie, i będziemy się mogły znowu z nia pobawić :) O ile Birma wyrazi zgodę na dojście do niej, tak blisko stajni to nie jest ;)


12 października 2007
Bez tytułu ;P

Coś czuję , ze niedługo mnie choroba rozłoży... Ale póki moge, to chodze do koni ;)

Wtorek
I już nie pamietam, co robiłysmy :P chyba tylko się pomizialyśmy i poszłyśmy na tarwke na drogę za pastwiskiem, ale dalej niż zwykle... Ćwiczymy nerwy swoje i Buszmena :)

Środa
Przypomniałysmy sobie przychodzenie w kłusie z kola do mnie, zagalopowania z ziemi ( troszkę dłuższe niż zwykle, dałam jej szanse sie wybrykać gdy tego chciala... ;>), i w końcu wziełysmy się za zaniwedbane chody boczne. Popracowałysmy w przechodzenie bokiem nad drągiem w lewo, troche dyskusji było. Ale kiedyś było z tym o wiele gorzej- dośc mocno pokłociłysmy się wtedy, potem zostawiłam to "odłogiem", i okazało sie, że troche z tego pamietamy ;) Teraz chodzi tylko o ustalenie, że chcemy mieć drąg pod brzuchem, a nie z przodu, i mozemy zasuwac bokiem ;P nastepnym razem poćwiczymy na prawo...
Z siodłą było tak średnio sympatycznie. Chciałam poćwiczyć zakłusowania i przechodzenie z kłusa do stępa, z nadzieją że to nie nakręci za bardzo kobyłki...tak średnio szło, niby wszystko działało, ale dopiero na wyższe fazy. Po pewmym czasie poszłam po rozum, i zaczęłam ćwiczyć ruszanie do stępa i zatrzymywania. Wałkowałam, wałkowałam.... i i tak za dobrze nie było. I wtedy mnie olśniło-> sprawdzilam jak nam działaja zgiecia boczne w stój. Na lewo ok, na prawo opornieeeee.....I się wyjaśniła zagadka złych zatrzymań. Było to już pod koniec jazdy wiec troszkę poćwiczyłam zgiecia w stój z siodła i z ziemi, i poszlysmy na spacerek sie popaść. Ale czlowiek to glupi jest.... Dlaczego od razu nie zaczełam sie zastanawiać, dlaczego nie dzialają zatrzymania, tylko probowałam jakoś przez to przejsc, nie posiadając odpowiednich umiejętnosci jeszcze?? Czuję, że zsiodła potrafie bardzo niewiele. Szybko sie denerwuję, nie mam tyle cierpliwości co z ziemi, mniej "wybaczam". Niby wiem to wszystko, ale nie potafie zastosowac w praktyce. Zdecydowanie zwalniamy, koniec. Skupiamy się na zgieciach bocznych i zatrzymaniach ze stępa. Dopiero potem dorzucimy kłus. Mam nadzieję, że poprawi sie nasza relacja "grzbietowa"...
A co do pasienia w terenie to coraz lepiej nam idze ;) Coraz dalej odchodzimy w poszukiwaniu trawy, i coraz spokojniej :) Najlepsze jest to, ze obecnie nie wystracza mi to, co kiedys wystarczało :P Kiedyś chcialam mieć tylko konia, który w miare spokojnie idzie w terenie i za bardzo sie nie ploszy... A teraz zalezy mi na rozluźnieniu, i jak najwiekszym spokoju ;)

Czwartek
Tylko przeczyścilam kobyłkę i wypsikałam psikadłem do grzywy i ogona... Co sie wiązała z małym FG ;) Musimy popracować nad akceptacją psikadła w okolicy głowy, ale nie jest tak źle :P

11 października 2007
Western na Partynicach

W ubiegły weekend zebrałam sie w sobie, wsiadłam w pociąg i jakoś doturlałam sie na Partynice... I nie żałuję :) Mistrzostwa trwały 3 dni, mi udało się dotrzeć na wieczorną sobotnią część i okołopołudniową niedzielną :)

Sobota
Trafiłam na częśc Traila seniorów, widziałam Reining seniorów, pokaz Szymona W. i częśc wyścigu wokół beczek.... I znowu nie mam zdjęć :P Baterie tym razem naladowałam... ale aparatu zapomniałam :)
Trail i reining pierwszy raz w życiu maiłam okazję oglądać. Trail jest baaardzo techniczną konkurencją, ale podobał mi się ;) Po obejrzeniu x-przejazdów zaczyna się co prawda trochę nudzić, ale same zadania stawiane na trasie bardzo mi się spodobaly ;) zwłaszcza zapadło mi w pamięć otwieranie bramki, obracanie się w kwadracie z drągów, taki fajny es-flores w kłusie z użyciem drągów i stożków, i cofanie przez taką śmieszną drągową konstrukcję ;)
A Reining był zarąbisty ;) Tym bardziej, ze widziałam przejazdy polskiej czołówki... ;)

Niewiele było szarpania za końskie pysie, przejazdy raczej spokojne, co nie przeszkadzało im byc jednocześnie dynamicznymi... Bardzo fajnie było zobaczyć na żywo te wszystkie zmiany nóg, roll backi, spiny i slide stopy.... Podobało mi się ;)

Co do beczek... Podoba mi sie ta dyscyplina, nie ukrywam, Ma sporo energii i prędkosci w sobie, dużo zręcznosci. Ale duzo "bicia" ostrogami i szarpania za pysk... Zastanawiam sie, czy nie można tego przejechać bez takich "drastycznych" pomocy... Były osoby jeżdzace łagodniej, były jeżdżace ostrzej... Ale nawet te "łagfodniejsze" były jak dla mnie za ostre....

A pokaz jak pokaz ;) Nie wysilili sie za bardzo z programem, tzn. pokazali w większości to  co w Harendzie... Ale warto było jeszcze raz zobaczyć, chciałabym kiedyś tak śmigac po końksim grzebiecie :)

ja co parwda filmików z niedzieli ani zdjęc nie mam, ale podam pare linków, pod którymi mozna je znaleźć ;)

http://www.wild-west-riders.com/wwr.php?aid=1093  -> tu można zobaczyć filmiki z pzrejazdów seniorów

http://www.jaworowa-niedzwiedzica.com.pl/ -> ogólnie zdjęcia z zawodów
http://www.qnwortal.com/fotorelacja:99426


Niedziela
Dotarałam na Partynice w momencie, gdy konie schodziły z toru.... Nie udało mi się trafić na ćwierćmilowy wyścig, a to tylko przez moje gapiostwo i niezorientowanie tramwajowo-autobusowe....
Ale znalazłam jakiś filmik z wyścigu, można go zobaczyć tu->

http://western.one.pl/video/wyscig_na_cwierc_mili.avi


Poogladałam za to Reining dzieci i częśc seniorów  w tej samej konkurecji :)

Tym razem udało mi sie w koncu zabrać aparat ;) Zdjęcia niestety nie sa najlepszej jakośi, ale aparat wytoczył mi jakąs niezrozumialą dla mie wojnę, i nie moglismy się dogadać...


To dzieci:
Tu jest filmik  z przejazdu dziewczyny, ktora zajela 3 miejsce... jakimś cudem to ktoś, kto ma takie samo nazwisko, jak ja ;P

http://s170.photobucket.com/albums/u251/Chiquita_aga/?action=view&current=MVI_0515.flv

(slide stop)
 
  ta dziewczyna zajeła chyba 2 miejsce...
(i spin)

   

A do tego chlopaka należalo zwycięstwo ;) Jeździł naprawdę fajnie, i w porównaniu do pozostałych zawodników w swojej kategorii  szybko.
 
(jesli się nie mylę, to to powyżej to kawałek spinu...)
 

Przy dekoracji mialo miejsce bardzo fajne zdarzenie... Przy poprzedniej konkurencji, w trailu pomylili się sędziowie w liczeniu punktów. Właśnie ten chlopak zdobył pierwsze miejsce( po tym błednym podliczeniu). na własne życzenie oddał medal prawdziwej zwycieżczyni, tak na oczach wszystkich. A ile oklasków za to otrzymał :) Ale z drugiej strony troszeczkę żenująca dla sedziów i organizatorów jest taka pomylka w  wynikach....

A to juniorzy:
Wielu z nich, na moje niewprawne oko, nie odbiegało dalece od poziomu seniorów... A niektórych wręcz posądziłabym o wyższy poziom od niektórych "słabszych" seniorów ;)


Bardzo podobał mi sie ten koń, był baaardzo umięśniony i ślicznie zbudowany ;) ( na zdjęciach jakoś nie udalo sie oddać tej jego budowy...)
 
( a tu było śliczne światło, i każdy kto robił
zdjecia próbował w nim "złapać" konia :P-> mi
się to niekoniecznie udawało :P)

 

  (slide stop)                                                 (spin)
Wogóle mialam wrażenie, że ten koń pod juniorem chodzil o wiele lepiej niż dzień wczesniej pod seniorem.... Ale ja sie tam nie znam :)



A ta dziewczyna bardzo mi sie spodobała, bardzo fajnie trzymała się w siodle, aż miło była na nia popatrzeć ;)
 


 
Tu jakiś slide....


 

To częśc spinu... ( koń z sliczną latarnią na pysiu :>)

  
Śliczne zatrzymanie ;)
 
 
jakieś tam wyciągniecie galopu....

 
   
A tu źle sfotografowany kasztanek, ktory ajkoś nie wzbudził mojej sympatii... Ale teraz stwierdzam, że był śliczny. dawno juz nie widziałam takiej maści, tego "brudnego" brazu :)
     I jeszcze pare linków do filmików, jakoś nie moge ich tu wrzucić...

Dwa spiny:
http://s170.photobucket.com/albums/u251/Chiquita_aga/?action=view&current=MVI_0587.flv
http://s170.photobucket.com/albums/u251/Chiquita_aga/?action=view&current=MVI_0612.flv

I dwa slide stopy ( oglądane bokiem, nie wiem jak je obrócić :P)
http://s170.photobucket.com/albums/u251/Chiquita_aga/?action=view&current=MVI_0615.flv
http://s170.photobucket.com/albums/u251/Chiquita_aga/?action=view&current=MVI_0607.flv

I wazne ;) -> wszystko, co napisałam na temat zawodów jest pisane z perspektywy osoby widzącej styl western dwa razy w życiu, więc moze zawierać duuuuużo nieprawdy w sobie ;)

Oj.... A ile się Quarterów naoglądałam... Strasznie podobają mi sie te konie, ich budowa, zwrotność.... Sliczne są ;)


04 października 2007
Prawie jak Niańka....

Dzisiaj poszłyśmy w terenik, w planach było dojście na ujeżdżalnię.... Ale plany znów się zmieniły ;)
Zanim wylazłyśmy z pastwiska popoznawałysmy się jeszcze z tubką, naprawdę fajnie już jest ;) Mogę wepchać tubkę do pysia nie przytrzymując go drugą ręką, nawet nie dotykając go. A pomysleć, ze kiedys miałam z tym problem trzymając Birmę za kantar...
Konie naprawdę błyskawicznie sie uczą, tylko trzeba dać im troszkę czasu, i szansę ;) Jesli kon wie, że czegoś od niego chcemy, to będzie starał sie znaleźc odpowiedź.... I teraz wszystko zalęzy od nas, od tego, jak szybko zauważymy zalążek tej prawidłowej odpowiedzi ;)
Planowałam dojśc z Birmą na ujeżdżalnię systemem "pasieniowym".... Jedna już na początku naszej podrózy obtoczyła nas zgraja dzieciaków-> trafiłyśmy na koniec zbiórki zuchowej :P
Zaczeło sie oglądanie konia, glaskanie... W końcu wsadziłam znajomą dziewczynkę na Birmę... No to jak jedno wlazło, to trzeba było całą resztę posadzić... Powozilam ich troszkę stępem, pokazałam jak wygląda kopyto od spodu, sama wsiadłam na chwilkę bo chcieli zobaczyć jak sie kłusuje... O dziwo kłusik był bardzo fajny, spokojniutki i mięciutki ;)
Po odejściu dzieciaków juz nie szłyśmy dalej, tylko sie popasłyśmy. To wożenie tylu tylków i tak wymagało od niej naprawde dużego spokoju i wiele cierpliowści... Pod koniec już czulam lekkie poddenerwowanie, ale się starala ;) Dumna z niej jestem ;) Na pastwisku i znanym sobie terenie potrafi naprawde duzo znieśc, ale w terenie to o wiele większe wyzwanie dla nas obydwu :)
Mam straszne opory przed użyczeniem Birmy komuś na samodzielną jazdę, zwlaszcza taka wędzidłową, ale pooprowadzać moge, czemu nie ;) A ile radości te dzieciaki miały... ;)


03 października 2007
=)....(=

I dzisiaj znowu u kobyłki... Trzeba korzystać, dopóki jeszcze dzień w miarę długo trwa....
Zainspirowana tekstem z jakiegoś czasopisma o tematyce końskiej poszłam na chwilkę z Birmą na tą bardziej krzywą część pastwiska. Postępowałysmy w dół i pod górkę, poklusowałysmy, i pocofałyśmy po pochyłym terenie. Krótko, zwięzle i na temat-> ćwiczymy mięsnie zadu ;)
Pofriendlikowałyśmy z paszczą, lepiej niż wczoraj ;) W ramach kroku naprzód zaczęłam zaprzyjaźniac z tubką też druga częśc pyska.... Jak znajdę gdzieś melasę lub coś smacznego, to uprzyjemnię kobyłce branie tubki do pysia :)
Potem poprzypominałysmy sobie troszkę chody boczne bez ogrodzenia, troszkę podyskutowałyśmy, troszkę popoprawiałam, i zrobiłysmy na dwie strony kilka ładnych, prostych kroczków :) Wydaje mi sie, ze trochę mieszam Birmie nie do konca wlasciwa mową ciała, musze się poprawić ;)
Na rozruszanie pomęczyłyśmy przygotowanie do zmian kierunku w CG. Przywoływałam kobyłkę z koła do siebie bez zmiany chodu. Cięzko było przyjsc kłusem przy okrążaniu w lewo, ale w końcu się udało :) jeszcze trochę, i będziemy trzaskać zmiany kierunku w kłusie =)
W końcu osiodlałam potworzycę i wsiadłam... Przede wszystkim męczyłysmy Follow the Rial w klusie i w stepie. Stęp jest bardzo fajny, nawet na gorszą stronę. Ale klus.... Strasznie do przodu, chaotyczny, trochę sztywny, z nogami w kłusie a myślami w galopie... Kończylam jak się już pojawił troszkę spokojniejszy kłus... Ale ciężko nam jest. Czynnikiem utrudniającym jest dodatkowo troszkę pochyły teren, i oczywiscie ja telepiąca się w siodle.... Chyba na serio wrócę do pasażerowania, i tylko to będziemy na razie robić. Wczuję sie jako tako w ruch konia, ustabilizuję w siodle, nauczę trzymać przy zakrętach, przyśpieszeniach i zwolnieniach... I dopiero wtedy zaczniemy robić coś konkretnego w klusie. W stępie możemy ćwiczyć, w klusie będe się tylko wozić na razie. Trzeba troszkę zwolnić, chyba za szybko chcę przejść przez nasze problemy.
Na koniec tradycyjnie już pasiolkowy teren ;) Spokojniej niz wczoraj, ale był moment, że oderwałam kobyłkę od trawy i zajęłam ją czymś... Przede wszytkim prosilam o niby zmiany kierunku w stępie, częste. Przezułysmy, troche się uspokoiłyśmy, i wrocilsmy do trawki ;)
Jak kończe robić wszystko kolo koni, to już zmierzch zapada.... Niedługo prawie wogóle nie będziemy mialy jak bawić sie w tygodniu.... Ech....


02 października 2007
Naziemnie...

Dzisiaj tylko z ziemi-> co prawda plany siodłowe były, ale jak wynosiłam siodło zaczęło siąpić, odniosłam bo stwierdziłam, że może nie przestać lać,a  koń i tak już mokry... Oczywiście padac zaraz przestało, ak oń szybko wysechł... Ale wracać po siodło mi się nie chciało :P
Zebrałam się w końcu w sobie i zaczęłyśmy się bawić paszczą, pod kątem zbliżającego sie odrobaczania pastowego. Moje paluszki w buzi zaakceptowała bardzo szybko, znowu zaskoczona byłam ;D Nie rób założen.... Chyba nigdy się tego nie nauczę :P Z pustą tubką po paście było troszkę ciężej, ale nie było mocnego wyrywania głowy, można było potrzymać w buzi bez memłania, chyba co nieco dotarło ;) Wplatamy tubkę jako stały element zabaw na razie ;)
Znowu pogalopowałysmy troszkę przy ćwiczneiu z odangazowaniem zadu. Na lewo Birma juz szybciutko przechodzi w galop, na samą moją mowę ciała. W prawo jest gorzej, ale zagalopowanie mimo wszytsko jest  mozliwe. A zawsze myslałam, że łatwiej jej jest na prawo galopować... Odkąd na serio zabrałyśmy się za ćwiczenie galopu, jest coraz lepiej. Szybciej ruszamy, szybciej stajemy, mozemy więcej foule zrobić... ;)
Coś mnie tkneło i zaczęłam przypominac nasze nie wyuczone zmiany kierunków w CG. Wracamy do tego tematu, zaniedbalam go ostatnio. Zmiana kierunku lewo wychodzi super-> w końcu kobyłka zmienia na te lepszą stronę ;) W prawo jest gorzej, nie podchodzi prosto do mnie, nie moge jej poprawnie odesłać w druga stronę. Troszkę pomęczyłysmy to w stępie, przezułyśmy i zakończyłyśmy na przywołaniu przez przyciągniecie strefy 1->  trzeba równoważyć odsyłanie i przyciąganie ;)
Ogolnie duzo nowego lub "przypominanego" się dzisiaj działo. Poprzybliżałyśmy zadek do mnie gdy stoję na podeście, przesuwanie w lewo ( "naumiana" strona) super, zabrałyśmy się więc za przysuwanie zadku w prawo.... Troszkę dyskusji, wejścia na wyższe fazy, ale kobyłka starała sie znaleźć odpowiedź ;) Jak już wytłumaczyłam, ze nie chodzi mi o ruszanie w przód, to stanęła w miejscu próbując zignorowac popukiwanie w zad i traktując to chyba jako friendly... Jak już jako tako sie zrozumialysmy, poszłysmy jak wczoraj w terenik ;) Tak żeby sie popaśc, ale dalej niż ostatnio. Małymi kroczkami osiągniemy cel, czyli spokojną wędrówkę do ujeżdżalni znajomej ;) I będziemy miały piasek, i równe miejsce do jeżdżenia... Łiiiii!!! ;)
W terenie był mały spór, próbowałam załagodzić bocznymi, ale tez je zaniedbałysmy więc niewiele pomogło... W końcu dośc długi kawałek pocofałyśmy, i udało się przezuć i wrócić do myślacej półkuli ;) Oby mniej było takich starć w przyszłości... Będziemy nad tym pracować =)

01 października 2007
Dialogi =)

W końcu znalazłam troszkę czasu na zabawy z kobyłką.... Ale mi dobrze było ;) Birma już ma taką grubiutką sierść, poprzytulałam się, wygłaskałam.... ;)
Troszkę powolnościowałysmy dzisiaj. Całkiem inne plany były ;P
Chciałam sprawdzić, czy ćwiczenie z kursu SH uda nam sie na wolnosci, to z odangazowaniem zadu.... Wyszło w stepie, potem w kłusie pare razy... I nagle coś pękło. Birma strasznie szybko łapie schematy, lub wraca do tych wykorzenionych częściowo, ale jednak w niej ciągle siedzących. Każde moje wskazanie palcem kierunku, nawet takie delikatne, stało sie sygnałem do ucieczki galopem. Mogłam ją przywołąć po jakimś czasie do siebie, ale był to błąd w komunikacji. Poszłyśmy do naszego niby round-penu, chciałam tam spróbowac to naprawić.... Bład, tyle razy czytałam, że naprawiać trzeba na linie, a sprawdzać czy działa na wolnosci ;) Na szczęscie wczesniej założyłam Birmie stringa na szyję, mogłam go wykorzystać ;) Złapałam za sznureczek, wskazałam kierunek z niską energią... I po prostu przytrzymałam. Kobyłka mocno się zdziwiła, ale zrozumiała ;) Za drugim razem tylko ruszyła szybkim stępem, dość szybko byłysmy w stanie stępować i zatrzymać się razem, już bez uciekania ;) Jestem z nas dumna, udało nam się dogadać przy uzyciu tylko sznureczka na szyi, i to na spokojnie. Nawet jak kobyłce adrenalinka podskoczyła, to ja pozostałam opanowana ;)
Popasłysmy sie chwileczkę, i poszłyśmy do siodełka ( ktore w sobote miała okazję przetestować Agnieszka od Jasminy :>).
Jazda taka raczej na spokojnie, głównie w stępie. Skupiłam sie na kierowaniu i skręcaniu, porobiłysmy troszkę coś na styl Point to Point, troszkę też pojeżdziłysmy wokoło "round-penu", ale na zewnątrz ;) Na razie będziemy doskonalić kierowanie w stepie, a kłus zostanie taki bardziej pasażerski. Jak dzisiaj ;) W sumie to nie było wiele kłusa, bo kobyłka wskoczyła w galop... Zrobiła to tak delikatnie, bez brykania i spokojnie, że dałam sie powieźć, później nawet sama pare razy galop zaproponowałam ;) Nie myślałam że tak szybko sie na to odważe.... ;) mam wrażenie, ze galop dzieki ćwiczeniom z ziemi już jest mniej "chaotyczny". Dzisiaj przed czyszczeniem, na wolności udało mi sie ją skłonić do galopu, i to takiego w "połączeniu" ze mną-> a jeszcze niedawno cieżko było ją do tego na linie namówić , a gdy juz sie udało, to "odfruwała" ;)
Zaczęłyśmy sie w końcu "rozciągać"... Birma o wiele łatwiej poddała nózki, niz myślałam ;) Był lekki opór, ale naprawdę pozytywnie... Jak to szło.... Nigdy nie rób założeń =D
Na koniec poszłyśmy w mini terenik, tak powyjadać trawę po wsi ;) Zastanawiam sie nad szkodliwością trawy z pobocza... A to jest jeden z lepszych sposobów, by przekonac konia o niekszodliwości danego miejsca. Ale taka wiejska, nawet nie asfaltowa droga nie jest za często nawiedzana przez samochody... Więc może ta trawa nie jest taka "skazona"?... Ale mam dylematy =)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz