sobota, 28 sierpnia 2010

Grudzień 2009

29 grudnia 2009
=)
Wolne mam, więc nadrabiam sprawy pastwiskowe i kopytowe- jak planowałam wzięłam się w końcu za Buszmenowe paznokcie. Nawet ostatnio pozowlił sobie umy wszytskie, jeszcze trochę i będę mogła zacząc je moczyc :P

Z Birmą trochę z ziemi, trochę z siodła. Naziemnie przypomniałysmy sobie bieganie za folią, no i dalej uczymy się cofania z dalszych stref i rozluźniamy się w stępie i kłusie- fajnie idzie :)
Niedawno pierwszy raz od ponad pół roku poszłyśmy w teren, sympatycznie ;) Trzeba częściej wychodzic. Troche niepokoju było, ale opanowanie było nawet wtedy, gdy dzieciaki jeździły na quadzie. Zwiedziłyśmy stare boisko szkolne, i ujeżdżalnię znajomej... Może w końcu zrobimy z niej jakiś użytek. Jako ze boisko równe to zabrałam mojego chłopaka i kazałam kręcic filmiki- dzięki nim odkryłam ze koń mi się świetnie rusza w kłusie, ale nie potrafi galopowac na prawo! Krzyżuje. Do tej pory tego nie zauwazyłam (az mi wstyd), dlatego możliwe, ze to tylko wtedy tak wyszło. Przynajmniej wiem, czemu muszę się przypatrzec ;)
Z siodła natomiast dalej tak świetnie jak było- stęp, nawet kłus już kierowany na łydki, cofanie świta (na razie od nacisku kantara), no i pamiętamy jak się rusza sam przód i sam zad ;) Strasznie pozytywnie ;)

Z Buszmenem z kolei musieliśmy cofnąc się o parę kroków- zauważyłam, ze mamy problemy już przy czyszczeniu. Olśnienie takie- więc na razie męczymy spokojne czyszczenie, no i czasem wpleciemy jakies zadanie dodatkowe, bo koń się nudzi ;) Ostatnio np. cofaliśmy przez drąga- łatwe zadanie to nie jest ;)

A w ramach doszkalania brnę przez "Ujeżdżenie, naturalnie..." -> świetna książka, jak będziemy gotowi to będziemy powolutku z niej czerpac.
 
16 grudnia 2009
I naprzód ;)
Mój dosiad w galopie w miarę lekcji się coraz bardziej stabilizuje, cieszy mnie to strasznie :) Juz bez upadku tym razem :P

U koni wychodze powoli z zaległości kopytnych- u Birmy już wszystko zwerkowane, no i strzałki leczone- coraz lepiej wyglądaja :) Jeszcze podwozie Buszmena czeka na swoją kolej. Może w ten weekend chociaz tyły zrobię?...

Odrobaczyłam je też, obrażone były :) Ale przed, i po odrobaczaniu bezpośrednio pracowałam z tuba, więc szybko zapomniały- wszak za wzięcie tubki do pyska marcheweczka się należy. Fajne są te stwory :)

Udało mi się ostatnio trochę Birmę ruszyć ziemi- wciąż zaskakuje mnie to, jak często oferuje rozluźnienie w kłusie :) Zaczełyśmy tez budzić nasz leniwy stęp-trochę energii próbuję w nim wyprosić. Z efektem :) I dla zabawy nauka cofania ze strefy 4/5- posłuży potem do nauki cofania za ogon :) Sesja krótka, ale ciekawa i nagradzana- więc chyba się kobyłce podobało.

Z Buszmenem z kolei udało się zrobić dłuższą sesję z siodłaniem. Strasznie dawno tego nie było. Samo siodłanie ok- trochę złości jak zwykle, ale do zaakceptowania. Za to ruch z siodłem.... Oj, było brykanie, stawanie dęba, itp. Koń powariował, pobiegał, powyginał się, i potem oferował cudowny kłus z siodłem :) Galop jeszcze oporny, na razie o samą próbę zagalopowania prosze dlatego.
Troche połaził przez drążek z siodłem, a na koniec dla rozluźnienia nauczyliśmy się przechodzic całym cielskiem przez podest :) I sukces niewątpliwy- coraz częsciej mamy w końcu trzymanie nóg w górze zamiast pomachiwania nimi ;)

A teraz siedze w domu i choruję... Mam nadzieję ze w przerwie świątecznej sobie odbiję.
No i może fotografa jakiegoś w końcu skombinuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz