27 października 2008
Wracamy =)
Chociaz prawdą jest, że ostatnio zbyt często koni nie widzę...
Taki skrót tego co się działo,głównie dla mnie chyba żebym nie zapomniała jesli będe chciała kiedyś powspominać ;P
Pobyt w Nowolesiu jakos mało koński sie okazał, dwa arzy udało mi się na chwilę wsiąść i raz trochę z ziemi popracować. Ale zadowolona byłam bardzo z tych trzech sesji ;)
Naziemnie przekonałąm się, ze nasze wolnościowe bieganiny potrafią działąć na terenie o wiele większym niż nasze przydomowe pastwisko, a nagrzbietowo że chyba jakoś się ustaliło że kłus to kłus a nie niekontrolowany i niechciany galop :P Kobyłka ślicznie trzymała kłus, nawet jak przyśpieszała to wiedziałam, że nie przejdzie wyżej. Po prostu wiedziałam ;)
W ogóle konie były o wiele spokojniejsze niż rok temu, pierwszego dnia już obydwa spały na leżąco w stajni!! Parę nocy spędziły na dworze, stajnia byłą mniej starsznym miejscem niz rok temu-> nawet okazało się, ze można do niej wejść i się schować przed muchami czy słońcem ;]
No i trasa do i z Nowolesia też była całkiem spokojna, w drodze powrotnej nawet kłus był. I to całkiem sporo ;) Chyba pierwszy terenowy kłus Buszmena z człowiekiem u boku;P
Po powrocie aż do teraz robimy coś raz na jakiś czas, nie mogę bywać u nich codziennie. Rzadko, ale wartościowo jakoś wychodzi ;)
Parę razy było troche biegania po górkach, Birma się fajnie starała i denerwowała troche na siebie że nie udaje jej się czasem zrobić tego, o co proszę ;] O utrzymanie tempa i chodu na górce oczywiście chodziło ;)
Ostatnio za to głównie bawimy się spontanicznie bardzo i wolnościowo, tak nieplanowanie.Przychodzę czasem pomiziać je trochę, i wykluwa nam się z tego jakaś zabawa potem ;)
Jesli antomaist przychodze planowanie i ze sprzętem jakimś, to zawsze staram się zabarć czaprak i poobrzucac trochę Buszmena. Niedługo będziemy próbować ściskać brzuszek liną po troszeczkę ;)
Rzadko sie bawimy, ale praktycznie za każdym razem dostaję od Birmy jakiś niesamowity prezent.
Czy to wycofanie prawie do samego płota zadkiem, czy bliższe niż zwykle podstawienie sie pod płot bokiem,a ostatnio dostałam rpezent o którym przestała już dawno marzyć... Po prostu czekałam. I stało sie!
Kobyłka zaofiarowała mi galop za mną.Tak po prostu, luzem. Taki fajny, zabawowy, wesoły, z zaangażowaniem. Z trzymaniem się mnie myślami, a nie odfruwaniem.Coraz częściej udaje nam się myśleć podczas galopu, a nie odfruwać. Cudownie =) Czuję, ze coraz lepiej zaczynamy się dogadywać ;)
Co ajkiś czas zdarza mi sie trochę napsuć w tym galopie, nałoży za dużo presji i bach! Koń odlatuje.... Ide za nią, uspokajam, naprawiam troszeczkę żeby skończyć na czymś dobrym, i staram się zapamiętać ten próg.Powolutku coraz lepiej go dostrzegam, i chyba przesuwa sie on coraz dalej stopniowo ;))
Wczoraj udało mi się pójść do koni razem z siostrą. Pogadała trochę z Buszmenem na temat kantara, potem poszliśmy razem na trawkę wszyscy. Dalej rozmowa wolnościowa z Buszmenem na temat czapraka (to siostra), i z Birma na temat wejścia na kupkę siana zalegającą na pastwisku (to ja :P).
Siostra toczyła miejscami zażarte dyskusje, ale ogólnie fajnie jak na taką długa przerwę.
Moja dyskusja tak burzliwa nie była, Birma próbuje myśleć tak fajnie ;) Pokażę jej coś, i ona wie że ma z tym coś zrobić. Stoi i myśli, próbuje różnych opcji. Aż w końcu znajdzie właściwą odpowiedź. Symaptycznie strasznie ;)
Pochodziła trochę po sianie, potem zdjęłam kantar i wolnościowo pobiegałyśmy. Też napsułam, też naprawiłam. Uczymy się siebie nawzajem cały czas =)
Jedyne czego brakuje na razie to pracy z góry.. Mam nadzieję że uda mi się wsiąść w końcu za jakiś czas.
I tak się cieszę że znajduję chociaż tyle czasu dla nich. I to jednak takiego wartościowego czasu =)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz