poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Luty 2009

22 lutego 2009
Milutko ;)
Po kryzysie widać słoneczko ;)
Wczoraj było wprost cudownie. Z mojej strony cierpliwość i pomysł na to co robić i jak wybrnąć z ewentualnych problemów, ze strony konia zainteresowania i chętne odpowiedzi.
Cudo ;)
Oczywiście lekkie nieporozumienia były, ale fajne momenty zgody też.
Na początek koń polazł ze mną na wolności choć go o to nie prosiłam, miłe zaskoczenie ;) Pokręciłam się po pastwisku, porozkładałam rzeczy i założyłam kantar.
Na początek prośba o dotknięcie kopytkiem podestu, po krótkiej rozmowie z młodym dostałam dwa razy o co prosiłam ;) Trochę cofania się przewinęło, ogólnie postanowiłam sobie ze pilnuje faz- długa 1, potem szybko reszta z efektywną 4. No i działa jak magia, jeśli dobrze to zastosuję ;) Mamy dzięki temu fajne cofanie w jo-jo, i ładne przestawianie przodu.
Potem znowu trochę Touch Ii, tym razem z większą ilością przedmiotów i z odcinkami kłusa. Fajnie, chyba młodziak załapał o co w tym biega ;)
Na koniec chciałam spróbować ósemek wokół dwóch opon, ale Buszmen nie bardzo wiedział o co chodzi. Zabraliśmy się więc za naukę przychodzenia do mnie na kole, tak bez odangażowań zadu, tylko jak się cofam. I to mi się strasznie podobało. Zainteresowanie potwora, chęć odgadnięcia o co mi chodzi, takie pozytywne uszy i wzrok skierowane na mnie. I cwaniak szybko załapał na dwie strony, strasznie szybko się uczy.

Na koniec rzuciłam sianka i wyczyściłam oba potworki. Strasznie fajny dzień, pomimo drobnych problemów z czyszczeniem kopytek jeszcze ;)

 
20 lutego 2009
...
W środę miałam tylko przeczyścić potwory bo pogoda była średnia, ale się poprawiła troszkę i zabrałam Buszmena na linę ;)
Postępy w różnych dziedzinach robimy, ale tego dnia koń był jakiś podbuzowany, niespokojny i podgryzający bardziej niż zwykle. Na początek zrobił parę kółek w kłusie w CG, jeśli chce niech sobie pobiega ;) Popracowałam nad odangażowaniami w związku z tym. Znowu trochę Touch It, pracujemy nad tym ;)
I dotykanie/ściskanie brzuszka. Oj, tu było średnio. Były fajne momenty, ale było dużo takich, w których koń próbował gryźć. Nie męczyłam za długo, czekałam tylko na lekkie oznaki akceptacji, bo dzień koń miał nie za dobry.
Oczywiście nie obyło się bez cofania za próby gryzienia, zobaczymy jak na dłuższą metę to działa. Czy wogóle działa ;)

Dzisiaj za to porażka. W trakcie wizyty u koni zła na Busmzena, teraz juz zła tylko na siebie. Zaczęło się całkiem dobrze, czapraczek, męczenie brzuszka liną.. Potem pomyślałam że jak on tak próbuje podgryzać przy dotykaniu go czasem, to że warto byłoby młodego naumieć że mogę jego pysk odsunąc za pomoca jeża. Taa... Mało czasu, brak kantara, brak dobrej strategii= kłótnia, frustracja, złośc konia na mnie i moja na konia. Blee...
Musze ptrzemysleć i poprawi. Koniecznie. Albo dać spokój temu na razie, i bawić się tylko na odległość. Zobaczymy.

 
17 lutego 2009
Leniwie
Zapomniałam przy poprzedniej notce dodać, ze po puszczeniu Buszmena luzem było ziewanie. Ciekawie ;)

A dzisiaj tylko lenienie się. Wyczyściłam konie, Buszmen trochę pocofał i poruszał zadek przy czyszczeniu  sierści i kopytek. Ale się dogadaliśmy.
Miałam dzisiaj w planach parę rzeczy, ale czułam się jakaś poddenerwowana i nie chciałam ryzykować ze coś popsuję. Posiedziałam więc tylko z potworami na pastwisko, dałam się obwąchać i wylizać, takie bycie ze sobą ;)
 
16 lutego 2009
Powoli naprzód
Dzisiaj dalsza część męczenie młodego.
Znowu dość dużo cofania, podczas czyszczenia też. Próbaprowadzenia konia z prawej jego strony, bo z lewej już ładnie opanowane. Zprawej tez opanujemy ;)
I przymiarka to Touch It. Czyli chodzenie z koniem ikładzenie nosa na różnych przedmiotach. Czasem problem z wcelowaniem nosem,muszę pomyśleć nad tym jak wytłumaczyć o co mi chodzi ;) Podczas Touch Ittrochę praktyki w przesuwaniu przodu i zadu, przyda się.
Standardowe obrzucanie czaprakiem, i dodatkowo zaciskaniebrzucha przerzuconą liną. Trzeba wytłumaczyć ze się przy tym nie gryzie, bo strachujako takiego już dużo nie ma ;)
Ogólnie całkiem dobrze, choć z pewnymi sprzeczkami.  Z moimi emocjami też odrobinkę lepiej, choćwolałabym żeby jeszcze mniej mojego podirytowania było. Pracujemy ;)
Birma znów tylko wygłaskana i wysmarowana maścią. Korcijakiś zimowy teren, ale za długo nigdzie nie byłyśmy żeby ot tak pojechać…
 
15 lutego 2009
Cofamy
Dzisiaj znowu męczenie Buszmena, tym razem konkretniejsze bo pogoda znośna ;)
Trochę doangażowań zadu w okrążaniu, trochę przestawiania w drivingu, i obrzucania czaprakiem. Wspólne cofanie i zatrzymywanie. I duuuużo cofania konia… Powiedziałam mu, ze jak chce podgryzać to chce również cofać. No i koń cofał…Zwykle na spokojnie, na w miarę niskie fazy. Cofał dopóki nie zaczął żuć. Stopniowo było coraz krócej, miałam wrażenie ze działało trochę. Zastosuję to parę razy jeszcze, zobaczymy z jakim skutkiem ;) Raz mnie koń wprawił w zdumienie. Obszedł tyłem całą jedną kwaterę pastwiska. Pamiętam ze jak skończyłyśmy to okrążenie pomyślałam że obejdziemy tak3 razy, jeśli nie zacznie żuć to odpuszczę. I w momencie jak to pomyślałam końżuć zaczął :P
Dużo to przemyślenia po sesji, sądzę że i dla mnie, i dla młodego. Nie do końca zadowolona jestem, bo momentami czułam lekką irytację.Ale potrafiłam się opanować, nie wybuchłam. Co nie zmienia faktu że przydałoby się jeszcze bardziej and sobą panować ;)
Birmę tylko wysmarowałam Tribioticiem z powodu brakuRivanolu, na razie brak czasu i trochę sił na zajęcie się obydwoma paszczakami na poważnie…

 
14 lutego 2009
Pod daszkiem
Ostatnio albo pogoda nie taka, albo akurat cos załatwić muszę.Głównie więc się czyścimy i robimy różne rzeczy w miejscu.
Z Buszmenem głównie skupiam się na podawaniu/czyszczeniu kopyt,i na obrzucaniu czaprakiem i przyzwyczajania brzuszka do obmacywania, czy toręką , czy liną. Takie friendlowanie pod daszkiem, bo zwykle akurat śnieg pada;) Spędziliśmy trochę czasu w ten sposób w środę i dzisiaj. Ogólnie koń dość zabawowy i podgryzający, może przez pogodę tak??
Z Birmą tylko oskrobywanie sierści z brudu, linieje jużskubana. A dopiero luty mamy :P Dzisiaj zadarła głowę do góry, z mojej Iny trochę,i zdarła sobie trochę sierści z pyska. Poleciałam po rivanol, wytraciłam resztkę,muszę kupić następną tubkę… I wciąż walczymy z raną na piersi. Mam nadzieję zeuda się to w końcu jakoś ostatecznie rozwiązać.
 
06 lutego 2009
Z młodym
Dzisiaj znów Buszmen. Ogólnie dalej nie ma za wiele czasu, bo jeszcze egzamin jeden został i w dodatku remoncik pokoju mojego mam.

Co u młodego?? Czyszczenie, kantarek na głowę i przemarsz w dół pastwiska. Przy czyszczeniu kopyt mieliśmy dzisiaj starcie, ale jakoś poszło. Po drodze w dół znowu zatrzymywanie i cofanie się co jakiś czas, ćwiczymy ;)
Poćwiczyliśmy znów zatrzymanie przez odangażowanie zadu, dzisiaj zwracałam uwagę na to zeby to było naprawdę przesunięcie zadu, a nie po prostu skręcenie w moją stronę.
Znowu to samo co wczoraj z czaprakiem, dzisiaj juz prawie nie było gryzienia- bystry jest kurczę, strasznie szybko łapie ;) Poobmacywałam go więc czaprakiem, pojeździłam nim trochę po szyi, grzebicie- pracujemy nad cierpliwością u konia :)
Zabrałam się też za Driving troche konkretniej. Jeśli chodzi o zadek to ładnie się rusza, ale ciężko nam ruszyć go bez ruszania przodu jednocześnie. Próbujemy ;) I z nowości było dzisiaj przesuwanie przodu.  Dawno nie praktykowane, baardzo zaniedbane. Ale ładnie idzie ;) Szybko koń łapie, po jednym kroczku ładnym dostaje. Będziemy budować dalej :)
Na koniec na rozruszanie mięśni wolnościowe ganianie się. Oj, się koń zaangażował, pobrykał, przód pounosił, pobawił... Fajnie, lubię jak tak się rusza ;) Tylko mam wrażenie że po takich zabawach traci troszke szacunku do mnie... Zobaczymy jak to będzie następnym razem.

Birmę dzisiaj tylko przeczyściłam. Cała w błocie była, tarzała się widocznie ;)

 
04 lutego 2009
Pozytywnie =)
Dzisiaj znowu u koni, życie jest piękne ;)
Na tapecie był Buszmen, i głównie to on będzie przez najbliższe 2-3 tygodnie. Spróbuję go doprowadzić trochę "do pionu", tak żeby siostrze było trochę łatwiej jak już dłuższe dni się zrobią.
Birmy nie zostawiam oczywiście, ale będzie tak mniej wymagająco i krócej niż zwykle, taki trochę luźniejszy czas dla nas.

Buszmena przeczyściłam z grubsza, całkiem fajnie podawanie nóżek wychodzi już ;) w międzyczasie jakieś przegonienie w odpowiedzi na niekulturalne zachowanie, ale ogólnie dobrze.
Założyłam kantar- tu zaskoczenie, bo dawno nie miał zakładanego, a bez prób gryzienia się obyło- i zeszliśmy na dół pastwiska.
Po drodze zatrzymywanie razem ze mną, prośba o kroczek do tyłu czasem, i pilnowanie żeby koń nie zmieniał stron idąc ze mną. I już tu trochę żucia było ;)
Małą prośba o podejście do podestu, trochę nam zajęło wytłumaczenie sobie że nie mamy chodzić w kółko, tylko stać przed. Dostałam puknięcie kopytem, ok, dziękuję. Odeszliśmy.
Potem próby przechodzenia między mną a czaprakiem leżącym na ziemi, trochę niezrozumienia. Zaczęliśmy sobie wyjaśniać, że nie pakujemy się na człowieka przy odangażowaniach zadu. Też jakieś tam żucie ;)
Zatrzymanie przy czapraku, próba pomachania nim koło konia, i olśnienie. Buszmen czaprak pozwala na siebie zarzucać i machać nim, ale jak się stoi koło kłody/zadu. Przy szyi, przed głową jest gryzienie. W końcu wymyśliłam coś, co można z tym  robić ;)
Stanełam przed nim, i machałam w okolicy głowy/szyi czaprakiem. Jak chciał gryźc, klepałąm się liną w nogę. W tym momencie koń zaskoczony przestawał. Parę razy tak, moemnt kiedy macham a on nie gryzie, wiec nagroda- odsuwamy się i przestajemy machać. Parę powtórek, również z drugiej strony, co najważniejsze duuuże zainteresowanie u konia i żucie. Chyba się zaczynamy powoli fajnie dogadywac ;) Zobaczymy co będzie dalej. Na tym skończyłam, chciałąm jeszcze młodego doczyścić, ale tak mi sie podobała jego reakcja i zachowanie że dałam mu już spokój.

Teraz Birma ;)
Jak się bawiłam z  Buszmenem początkowo olewała, potem zaczeła sunąć w naszym kierunku, aż w końcu stała i patrzyła się co robię ;)
Jak puściłam Buszmena podeszła do mnie, wylizała,obmacała pyskiem... Milutko ;) Zaczęłam ja głaskać, i trafiłam na miejsce, gdzie zaczyna sie łopatka. A tam co?? Jak tam drapałam koń zaczął mi sie miesznie wyginać i szyje wyprężać. Albo znalazłam "swędzący punkt", albo jakieś zesztywniałe mieśnie którym ulge przynosił taki a'la masaż. A niedawno myślałam, ze nigdy nie uda mi się natrafic na takie miejsce u niej ;)
Wyraźnie jej sie podobało, potem jak juz poszłam nawet przylazła do mnie z samego dołu pastwiska. Miała taką śmieszną minę, coś takiego jakby nagle odkryła, ze ludzie moga się czasem do czegoś przydac ;) Podobało mi się to strasznie ;)

Notka długa, ale dawno nie pisałam no i trzeba sie wyżyć ;) Pozytywnie strasznie dzisiaj było, oby więcej takich dni ;)

 
03 lutego 2009
Powracamy ;)
Dawno już nie byłam u koni. W tej długie przerwie udało siętylko raz wyskoczyć z siostrą trochę je przeczyścić (i tu Buszmen pokazywał różki),i raz była ciekawa sytuacji dotycząca zaufania.
Na drodze do stajni leżała skóra dzika, która się suszyła. Pierwszyraz w sumie takie cudo u nas było, konie nie miały nigdy wcześniej z takim czymśstyczności. Birma pofukała i przeszła, Buszmen nie. Oj, miał problem chłopakduży JNie ja sprowadzałam tym razem konie, ale widząc co się dzieje zeszłam na dół.Stanęłam koło niego, widać było ze chce pójść za mną tylko się boi. Parę razyrobił jakiś krok w moją stronę, potem się cofał. W końcu oddaliłam się jakmogłam od skóry, koń popatrzył i ruszył niepewnie za mną. Sukces ;) Bez bata,bez poganiania, bez straszenia, bez ciągnięcia… Wystarczyło ze byłam i żepokazałam drogę ;) Miło. Motywacja pewnie też były marchewki czekające w stajni,ale bez wątpienia gdybym nie pomogła mu trwałoby to o wiele dłużej ;)
A teraz mam już 2 egzaminy za sobą, został tylko jeden więcmożna nadrabiać z końmi ;) Dzisiaj byłam tylko wyczyścić, ale brudne potwory są…Obskrobałam obydwa, pomęczyłam kopyta, może jutro coś z ziemi ruszymy ;) Birmiezrobiły się pęknięcia na zadnim kopycie, ciekawe dlaczego, i ciekawe co z tegowyjdzie… Zobaczę czy jutro będzie wyglądać lepiej, czy gorzej.
I najważniejsze: jadę na kursnaturalnej pielęgnacji kopyt!!! Łiii!! ;P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz