22 stycznia 2010
Cuda =)
W końcu :)
Pierwszy raz był tydzien temu. Nieplanowany, spontaniczny, dlatego tez nieprzemyslany do końca... na tyle, ze nawet kasku nie miałam :) Ale fajnie, duzo nagradzania-klikania. Chwila tylko.
W sobotę następna próba, ale koń był nie w sosie. Zakończyliśmy na symulacjach.
W środę drugi raz na grzbiecie, juz dłużej troszkę.
No i dziś juz całkiem długo :) Nawet udało się zrobic zgięcie boczne na dwie strony, i mamy sygnał do cofania! :)
Zrobiliśmy tez parę pierwszych kroków naprzód, ale tu z sygnałem ciężej- wiekszośc mojego wiercenia się na górze młody kwituje ruchem w tył ;)
No i zaliczyliśmy małe pierwsze bryknięcie- niegroźne, i do końca nie wiem dlaczego.
W każdym razie rozwijamy się całkiem nieźle :) Co nie znaczy, że sie nie kłócimy :)
Poza tym uczymy się łapac i podnosic różne przedmioty, i ostatnio młody zaproponował cofanie za ogon- przyjełam, a czemu by nie ;)
Z Birmą za to próbujemy ciagnąc sanki/oponę. Nie wierzy trochę kobyłka w siebie, ale jak sie ją upewni to jest ok ;) Ćwiczymy taż prowadzenie z dalszych stref, tak w ramach tego ciągnięcia. Dalej kontunuacja pierwszego cwiczenia "z Karen", musze się chyba na okrąglak z tym wybrac zeby doprowadzic do konca.
Wykorzystuje też śnieg do zaangażowania Birmy :P świetnie się rusza kłusem, wysoko podnosi nózki a przy tym nurkuje głowa w dół.
Za to jazda na razie odstawiona.
A propos śniegu, to utrudniam też potworom życie jak mnie nie ma za jego pomoca ;] Rozkładam kupki siana po całym pastwisku, tak, ze muszą wędrowac. A jak wejdą w głebszy śnieg, to i nawet odrobiny mięśni użyc by sie z niego wydostac :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz