wtorek, 3 sierpnia 2010

Sierpień 2007

28 sierpnia 2007
W Nowolesiu ;)

Aktualnie już po Nowolesiu....  Od niedzieli siedzimy sobie z konikami w domku.
Birma oczywiście pierwsze co zrobiła, to się wytarzała :P

Zdechł koń:

(Nie komentować rozmiaru brzucha mojej małopolaczki. Usilnie nad tym pracujemy :P)

Czas nam plynał na leniuchowaniu, i obcowaniu z końmi ;) Siostra trochę się do Buszmena "wzwyczaiła", było czyszczenie, zakładanie kantarka, chodzenie po pastwisku gdy koń jest wolny, spacerki w terenie, pasienie w reku, i 3 pierwsze zabawy..... Czyli postepy są ;)

To tyle o siostrze, bo to nie jej blog :P Teraz kolej na Birmę i mnie ;)
Duzo sie działo, zdam relację z niektórych naszych poczynań, i niektórych moich przemyśleń ;)

Może tak w punktach??

1.Tereny, właczając dwugodzinną podróż do Nowolesia, a potem z powrotem.
Birma zachowywała się po prostu cudnie, spokojnie, ze skupieniem na mnie( a jesli tego skupienia nie było, to moglam je szybko uzyskać), W drodze powrotnej do Białego nawet wsiadłam na oklep na kantarku ;) Było parę zakłusowań, ale mogłam szybko i bez problemu przejśc do stępa. Troszkę trzeba popracować nad zgięciami i staniem w terenie, ale jest na tyle spokojnie, że moge jeździć sobie na stepowe wyprawy ;) W końcu zaczniemy terenować ;)
Buszmen z kolei był o wiele spokjniejszy niż myslałam że bedzie.... Miał swoje widzi-mi-się, raz oberwałam z kopyta, ale byo naprawdę spokojnie jak na jego pierwszy dluższy spacer ;)

To zdjęcie terenowe Buszmena i mojej siostry( siostra jakąś głupią minę akurat strzeliła, mam nadzieję, że mnie za to zdjęcie nie zabiję ;)

 
I to też siostra z wałaszkiem ;)

 


A to terenowa Birma- " A zostań w tej strefie 3, ja chcę iść pierwsza. Widzisz, tam coś jest?? Prawda że jestem odwazna?" ;)

 

2. Jazdy
Tak, zaczęłysmy jeździć ;) Może częstotliwośc nie jest zatrważająca, siedziałam na kobyłce 3 razy w ciągu drugiego tygonia. Przez pierwszy tydzień nie jedziłam, czekałam na słupki umozliwiające zbudowanie z taśmy czegoś mniejszego niż pastwisko ;)
I było warto czekać. Nawet szybki klus był mi nie straszny, bo wiedziałam, że kobyłka nie wskoczy nagle w niekontrolowany cwał. Po prostu nie bylo na to miejsca, sama sie pilnowała ;)
Poćwiczyłysmy troszkę LPP, Follow the Rial, różne wodze i nawet udało nam się cofnąć troszkę.. Jeszcze beda z nas ludzie. I konie ;)
Ogólne wrażenia.... W lewo bardzo fajnie Birma chodzi, na prawo dużo gorzej. Sztywno, wygięta wogóle w druga stronę... Ale po paru kółeczkach zaczyna się rozluźniać, nawet czasem opuści głowę w dół.... ;
Z moich wrażeń siodłowych- na razie mi sie podoba ;) Są takie momenty, że czuję że lydka mi nie lata, i siedzi mi się naprawde stabilnie i fajnie. Wogole czuję sie pewnie w tym siodle. Na tyle pewnie, że w pewnym momencie poczułam, że nie bałabym sie zagalopowac. Ale porzuciłam te myśł. Najpierw opanujemy jako tako galop na linie, dopiero potem spróbujemy przenieść to na siodło. Galop zawsze u nas był mało sterowny, nie warto się pchać w coś, co może się nie udać.
Więc siedzi mi sie wygodnie. Nie wiem jak to wygląda, pewnie strasznie. Dosiadu żadnego nie posiadam, ale na razie sie tym nie martwię. Póki co próbuję sie dopasowac do konia. Jak już będziemy w jako takiej równowadze sie poruszać, to będzie mozna nad dosiadem popracowac ;)
A Birmie chyba tez w miare odpowiada... Od czasu do czasu jest w stanie się rozluźnic, przejść do wolnego kłusa czy opuścić głowę w dół... Pozytywnie jak na razie ;)
A, zdjęc z jazdy nie ma... Fotograf jakoś nigdy nie mogł zdążyć :P Jest tylko jedno, jak próbujemy pzrestawć zadek.


Dopiero zaczynamy manewry z siodła, wic sygnały są naprawdę przesadzone... Widać np moją pietę, która nawet ze strzemienia wyszła żeby zadziałać :P
(a ta taśma to właśnie mój profesjonalny niby rond-pen :>)

3. I co tam jeszcze robilyśmy...
Przelazłysmy przez folię!!! To był sukces ;) Birma przeszła prawie bez wachania, i to nie za mna.... Przeszła na jojo i squeez, ale byłam z niej dumna ;) Dalej nie do końca w to wierze.... ;)

Poza tym zaczęłyśmy się oswajać z uprzęża. Nie jest źle, możemy założyc, popaść się z tym czymś, nawet zakłusowac.... Ale na próbę założenia podogonia Birma delikatnie i spokojnie powiedziała "Nie". Trudno, nie to nie. Przyzwyczaimy się najpierw do dotyku carrota w okolicach dziurki pod ogonem, potem jakis sznureczek sie oprzewlecze... Na spokojnie ;) Dało mi to okazję do znalezienia jakiegoś obronnego miejsca u niej. Więc mamy dwa wrażliwe miejsca- dziura ogonowa i czasami uszy. Ok.

I doznałam lekkiego szoku, okazało sie, że Birma nie do końca pewnie czuje sie z siodłem na grzebiecie.. Myslałam, zę ten etap już za nami,a  tu lipa ;) Zresztą, może to tez trochę wina nowego miejsca... W każdym razie pojawiło sie grzebanie noga w jojo, przychodzenie do mnie w CG bez mojej prośby... Wszystko to odbieram jako objawy niepewności.
Kolejnym olśnieniem było to, że oprócz siodła, mamy tez problemy z popręgiem. Ale poświęciłyśmy trochę czasu na to, i już chyba po problemie ;) Kobyłka sie już nie nadyma przy dopinaniu, i raczej olewa tę czynnośc.

Przy ostatnim naszym sidołaniu w Nowolesiu dostałm miła niespodziankę ;) Pozarzucałam troche siodlo na grzbiet, potem przestałam żeby trochę dac odpoczać rękom :P Birma zaczeła skubać trawkę... No znowu zarzucamy. Kobyłka nwet uchem nie ruszyła, jak jadła trawę, tak tego nie przerwala... Zero reakcji ;) To samo przy zapinaniu popręgu( oczywiście tak lekko na początek)- dalej skubała trawkę ;) Ale byłam z niej dumna ;)

Skupiłysmy się tez trochę na jezu. Pomęczłysmy części "krzeslowe" konia, i na razie mam konia-piłkę ;) Zobaczymy, jak długo będę sie tym cieszyć...

4. No, to jeszcze ogólne refleksje ;)

Zauważyam, ze po zmianie miejsca Birma wróciłą do swojej aspołeczności. To jest wogóle raczej niezależny koń, ale po zmianie miejsca się to wyraźnie uwidocznilo. W Białym juz troszkę udało nam sie zmniejszyć ta aspołecznośc,ale tu znow wróciła. Chociaż po pewnym czasie i tak trochę przeszła ;)

I jestem z siebie bardzo zadowolona. Od pewnego czasu czułam, ze wchodze na jakąś złą ścieżkę, że zaczynam bardziej wymagac niz prosić, że za bardzo sie skupiam na zadaniach... Udało mi sie to w końcu przełamac ;) Idę do kobyłki z "focusem" na nasze relacje, nie na zadania. Daje jej tyle czasu ile potrzebuje na reakcje, staram się stosować naprawde długa f.1... I to procentuje ;) Mam nadzieję, że na dobre sie "nawrócilam" ;)

I to chyba tyle ze streszczonej relacji nowoleskiej.
Na koniec  wrzucę jeszcze parę zdjęc. Samych koni, bo na zabawy i jazdy zabrakło fotografa ;)

Widok z naszej "sypialni" (spałysmy w stodole na sianie :P) na pastwisko. Nawet widać moją nogę w zarąbistej pidżamce w paski :P A swoja droga, to bardzo mi się to zdjecie podoba...

 

Serduszko na pupci Buszmena. Ma sie tę wyobraźnię :)

 

Nie, to nie jest zdjęcie konia. Tak, to jest zdjęcie ogona. Tak fajnie się świecił... Musiałam to uwiecznić, chociażby w formie tego kiepskiego skądinąd zdjęcia.

 

Wzgórza, i wzgórza... Szkoda że nie góry... Ale i tak ładnie ;)

 


Buszmen "atakujacy" ludzia ;)



Moja niezwykle odwazna kobyłka pakuje się z powrotem do stajni (dokladniej starej stodoły :>)...


 

Zawsze jak je obserwuje, lub np spacerujemy sobie w terenie, to powtarza sie sekwencja- pierwszy koń pilnuje przodu, drugi tyłu.... Rzadko ten drugi koń "spojrzy" uszami naprzód ;)



To zdjęcie też mi się podoba, szkoda że nie udalo się uchwycić całej Birmy

 

Prawie jak w zaprzęgu ;) Ta sama faza galopu :P

 

Nawet nie wiedziałam, że Birma potrafi tak ładnie galopowac... ;)

 

Wściekły koń- tylko nie wiem, który to ;)

 

A to moja śliczna ;)

 

I oczywiście nasze dwa wierne kundelki ;)
Mikuś...  
                                                
  i Ados ;)

   


Musze jeszcze wcisnąć aspekt kulinarny ;) Ostatniego dnia wymyśliłyśmy własną "potrawę". Z braku innych produktów, zrobiłysmy baaardzo rzadkie ciasto tylko z mąki i mleka, wlałyśmy na patelnię, i na każdy placuszek położyłysmy połówkę śliwki. A na koniec posypalysmy cukrem pudrem, wygniecionym przeze mnie łyżką w szklance :P

Etap produkcji.....  
     
                                 
I gotowe do spożycia ;)

   

Uff, męczące jest wstawianie zdjęć... Pewnie za jakiś czas wrzucę album nowoleski na bloga, ale teraz nie mam siły.....

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jeszcze tylko krotka relacja z wczorajszych zabaw, bo potem zapomnę, co robiłysmy ;)
Znowu głownym tematem byla uprząż, ale tym razem już z podogoniem, Udało nam się obłaskawić dziurkę pod ogonem ;) W miarę szybko, na spokojnie... heh, kocham natural ;)
I zabrałam ze soba taki jakby wycięty kawałek karimaty, próbowałysmy na tym postawić noge. Dałam powąchać, położyłam na ziemi... I zaczęłysmy się kolo tego energicznie kręcić ;) Przestawianie zadu, parę kroków w przód, znowu zadek... Aż w pewnym momencie noga przez przypadek dotknęła tego czegoś. No to odpoczywamy ;) Potem jeszcze "własnoręcznie" położyłam noge Birmy na tym czymś.... I okazało sie, że nagle wiadomo, że to coś lezy na ziemi nie bez potrzeby ;) Kobyłka juz tego nie omijała, tylko jak ją przywoływałam to machała nóżką i zastanawiała się, o co chodzi. Postawiłyśmy pare razy nogę kolo tego lub na tym, i skończylyśmy. Naprawdę fajnie wyszo, bardzo mi sie to podobało ;)
I jeszcze co do uprzęzy.... Nie wiem, jak się to zaklada i ściąga. Musze poszukać w necie, albo jakąś książkę wykombinowac... A może ktoś z was mi doradzi, jak sie zakłada "profesjonalnie" to coś na konia??

11 sierpnia 2007
W Cheyenne ;)

No tak, wczorajj pierwszy raz siedziałam w bezterlicówce ;) Zdjęc z jazdy nie ma, bo sama jazda taka niezaplanowana była.... Nie wiedzialam, czy popręg nie będzie za mały- nie jestem przyzwyzcajona do ujeżdzeniowych popręgów, krótkie to strasznie :P
Ale siodło przymocowac do konia się dało, więc wsiadłam :P
Przed jazdą pobawiłyśmy się troszkę z ziemi, zaczęłyśmy od wolnosciowania ;) Strasznie fajne sa zabawy na wolności... Uczą. Nie można konia do niczego zmusić, zadziałać silniej niż powinniśmy. Koń sam decyduje, czy jest na coś gotowy, czy nie.
Próbowałyśmy wejśc do opony, nie udało się... Sama nie do końca wiem, jak dać jej do zrozumienia, że chodzi mi o postawienie nogi w oponie. Kobyłka liże oponę, gryzie, grzebie nóżką.... Ale nic więcej. W pewnym momencie juz miałam zamiar zabrać ją na linę, ale nie zrobiłam tego :P Na razie spróbujemy zrobic to tak całkowicie bez "zmuszania", a na linie łatwo wpaść w taką pułapkę gdy jest się skupionym na celu.... Zobaczymy co będzie po paru probach zabaw z oponą ;)
Przećwiczyłyśmy na linie troszkę wodzę Direct i Indirect, tylko że z ziemi. I było tak jak myślałam- przesuwanie przodu w prawą stronę wyszło o wiele lepiej niż dzień wcześniej- Birma miała czas żeby przemyślec sprawę :P
Przy wsiadaniu z ogrodzenia była mała sprzeczka... Widocznie siodło zmieniło sytuację. Na oklep nie ma problemu z ustawianiem sie koło ogrodzenia, z siodłem problem sie pojawił... Hmm... Ciekawe :P
I pierwsze wrażenie po posadzeniu d... w Cheyenne- "Jej, ale to cholerstwo jest miękkie!!" Nigdy na czymś takim nie siedziałam ;) Stęp był po prostu cudny, Birma co jakiś czas opuszczała główkę w dół, czego u niej pod siodłem dotąd nie zaoberwowałam... ;) A może to jest też wynik tego, że ja sama sie w stępie dobrze czuję?? Heh, stęp jest zadziwiająco szybkim chodem, tez mam sie czym chwalić :P
W klusie nie bylo tak różowo. Przede wszystkim kobyłka była usztywniona, co powodowało częściowe usztywnienie mnie. Birma jest koniem raczej do przodu lecącym, a tak na serio nie chodziła pod siodłem od ponad roku... A ja nie siedziałam na koniu od roku.... Dodając do tego fakt, że podczas jazd na padoku nigdy nie dała się namówić na wolny kłus, uzyskujemy obraz nie za miły ;P No, i po paru minutach jazdy sobie uswiadomiłam, że nie mam poduszek w siodle :P Nie odczułam jakoś specjalnie ich braku, ale to pewnie dlatego, ze ostatnio jeździłysmy tylko na oklep... W kazdym razie nie było tak źle, jak myślałam że będzie ;) I udało mi sie przezyc pare kroków niezaplanowanego galopu i jakies dwa dziwne podskoki ;) jestem po prostu z siebie dumna ;) I z Birmy tez, bo bez problemu zatrzymałysmy się na kantarku ;)
Zobaczymy jak sie bedzięmy czuły w tym siodle po paru jazdach... Wtedy się dopiero okaze, czy zakup jest udany ;)
Notek na razie nie będzie, idziemy jutro z końmi do Nowolesia ;) Postaram się tam nadrobić zaległości siodłowe, i zdjęciowe. Za jakies dwa tygodnie pewnie będzie relacja z wakacji razem z fotkami ;)


09 sierpnia 2007
Statycznie... ;)

W Nowolesiu praca wrze... Może uda nam sie pójść tam z końmi w sobotę lub w niedzielę... Tfu, tfu :)

Wczoraj bawiłysmy się z Birmą tak raczej "statycznie" ;) Chciałam pomęczyć troszke prostośc w cofaniu w PG i DG... O dziwo wyszło w miarę prosto, więc właściwie nie miałysmy nad czym dyskutować :P Przypomniałyśmy sobie przestawianie zadku na wzór tego z siodła, nie było źle ;) Nie musiałam sie uciekać do nasiku na sam zadek, przyłożenie ręki na kłodzie wystarczyło ;)
I wprowadziłam przestawianie przodu, tak jak bedziemy robić to z grzbietu. Na lewo wyszło wprost cudnie, tak od razu ;) Ale na prawo gorzej... Nawet jak ucieklam sie do pomocy karota po drugiej stronie szyi konia, to i tak czasem zamiast ruchu były zgięcia boczne, a jak juz byl ruch w bok to taki oporny... Cóż, trzeba będzie poćwiczyć. W końcu koń ma prawo być "jednostronny" ;) My też jesteśmy :P Ale to kwestia wprawy i ćwiczen, załatwi się ;)
Potem wsiadłam, oczywiście  z ogrodzenia ;) Była mala sprzeczka, bo poprosiłam o blizsze przysunięcie się niż zazwyczaj... Ale sie dogadąłyśmy ;) Bylo trochę pasażerowania w stępie, i jakies próby przestawiania sie. Czyli wodzy Direct i Indirect :P Przód jak z ziemi- w lewo super... a w prawo z pomoca karota, po którego musiałam specjalnie podjechac :) Z zadem były małe problemy, ale po paru próbach w  miarę ok nam wychodziło... Zobaczymy, co bedzie za parę dni :) Po przemysleniu i przezuciu ;) A, próbowąłyśmy tez cofac z jedną liną.. Kobyłce ciężko jest zrozumieć, że jeżdziec może prosić o ruch wstecz.... na razie staram się nagradzać za lekkie przesunięcie ciężaru, chociaz nie zawsze udaje mi sie wyczuć ten moment...

Wogóle zaczyna mi sprawiac przyjemność samo uczenie konia nowych rzeczy ;) Szukanie momentu kiedy odpuścić... Kiedy wzmocnić bodziec.. Kiedy pogłaskać... To jest świetna zabawa ;) Starac się dopasowac do konia, znaleźć moment, kiedy wykonuje to, czego chcemy bez oporu, z chęcią.... ;)

Zauważyłam, że Birmie robi dobrze dzień czasu na "przemyślenie". Tzn, uczymy sie czegoś nowego, i nie męczę jej aż bedzie odpowiadała na pierwszą faze. Proszę kilka razy o wykonanie tego ćwiczenia, nie idealnie, tak bardzo mniej wiecej... I robimy coś innego ;) A na następny dzien ni z tego, ni z owego wczorajsza nowa rzecz wychodzi nam naprawdę fajnie ;) Lekko, chętnie... tak ze zrozumieniem ;)

I dalej czekam na popręg.... Ech....

;)

06 sierpnia 2007
"Stare" siodło... hmm...

W końcu zaczęło sie coś dziać w Nowolesiu, mam nadzieję, że do końca tego tygodnia uda sie tam przenieśc z konmi ;)

I siostrę chyba na serio udało mi się zagonić do Buszmena, heh, ale fajnie ;)

Wczoraj się troszkę z kobyłka pobawiłam, czyszczenie na wolności, jakies przestawianie, i zakladamy "obrożę" na szyje. Rana ładnie się goi, nawet strup ostatnio odpadł, ale się podgoić jeszcze musi. Nie chcę na razie ryzykować z kantarem. Powchodziłysmy troszkę przodem do hula-hop, jakieś próby przestawiania zadu  z przodem w środku. Ale musimy jeszcze powoli i dokladnie zaprzyjaźnić się z tym kołem. Kobyłka niby wchodzi, ale mam wrażenie że ma wątpliwości czasem. Potem jakies okrążanie w kłusie, z jakimiś drągami. Bardziej po to, żeby sprawdzić jak się Birma rusza bez niczego na grzbiecie, niż po to żeby się poruszać.
No i załozyłam nasze dotychczasowe siodło. Planowałam wsiąść z podłożoną pod spód pieluchą, żeby zobaczyć, co jest w nim nie tak. Że jest coś nie tak nie miałam wątpliwości, ale nie wiedziałam dokładnie co... Po CG z siodłem na grzbiecie już wiem co jest żle. Trochę czasu mi  zajęło dojście do tego, parę razy przesiodływałam kobyłke od nowa, ale już wiem :)
Tak siodło wygląda od spodu:


Jest duzo szersze  z przodu niż z tyłu, rozszerza sie jak jakiś klin. To powoduje, że w czasie ruchu ( nawet gdy osiodłam kobyłkę bardziej z tyłu, tak że siodło nie leży na łopatkach) przesuwa sie w przód. Leży wtedy na kłebie, i zaczyna uciskać łopatki, blokując ruch konia.
W związku z odkryciem nieprawidłowości, co było głównym celem dzisiejszych zabaw ;), zrezygnowałam z jazdy. Wsiadłam na chwilę z ogrodzenia i zrobiłysmy parę kroków stępa, tak dla sprawdzenia jak stoimy z przystawianiem zadku do mnie i czy się zatrzymamy od stringa na szyi... zatrzymałysmy się ;) KIedyś będziemy tak galopowac :P

Ciągle czekam na zamówiony popręg, jak tylko przyjdzie wsiadam na Cheyenne :)

A to zdjęcie, które kiedyś zrobiłam Buszmenowi... Koński hippis :P







03 sierpnia 2007
Przedstawiam Cheyenne ;)

To jest moje nowe siodlo ;) Bezterlicówka... Jeszcze nie wiem, jak się w tym jeździ, czekam na popręg... Na razie oglądam i wącham ;) Ślicznie pachnie, skórą :P

Tu jest pad ;)

  Tu pad od spodu:


Tu siodło od spodu:

 

A tu siodło razem z padem:

 
I zarabisty, pomarańczowy pokrowiec :P



To tyle o siodle ;) Wrażenia z jazdy za jakis czas.

A wczoraj siostra za moją namową wyczyścila Buszmen ;) I jej nie zjadł :) Dogadają się jakoś :P


01 sierpnia 2007
Mało czasu i brak sił...

Ostatnio miałam trochę spraw do załatwienia, i pomagałam rodzicom.... Zreszta od jutra znowu się pomaganie zaczyna. Więc na razie mamy mały zastój "koński". Ale za to przychodzę co jakiś czas do potworów na kilka-kilkanaście minut i po prostu sobie siedzimy ;)
Cieszy mnie to, że ilekroć się zbliżam Birma zawsze podnosi głowę i przez dość dlugi czas wpatruje sie we mnie. Rzadko zrobi parę kroków w moja stronę, ale zawsze się patrzy ;) No, nie cały czas, ale zauwaza mnie ;) I zazwyczaj gdy usiąde i zacznę obserwować koniki, to kobyłka podchodzi i mizia się troszkę. Tak sama z siebie ;) Jeszcze troche pracy przed nami, ale czuję, że staję sie fajną osobą dla niej powoli ;)

Dzisiaj mialam troszkę sił i czasu i zajęłam się porządkowaniem pastwiska.... ;/ A potem wyczyściłąm Buszmena. Już dawno nie mialam go na linie, a on naprawde był grzeczny ;) Nie wiercił się za bardzo, prób gryzienia bylo tylko kilka na początku ale szybko stwierdził że to nie jest takie atrakcyjne niż myślał :) Chociaz bronil dość ostro przed czyszczeniem lewej strony szyi, ale tu tez obyło sie bez ofiar. Trochę przybliżania i oddalania, i konik się troszkę uspokoił ;) Rozluźnienie to nie było, ale przynajmniej nie gryzł... Bedziemy pracowac nad czyszczeniem. Musze się zabrać za niego, strasznie się drapie o wszystko... Albo to alergia, albo po prostu jakiś swędzący brud na nim.... Zobaczymy co sie będzie działo po dość regularnym czyszczeniu. Ale nie robie z nim nic więcej. Lubię go... Ale dwa konie pod taką pełna opieką to dla mnie trochę za dużo. Do tego każdy inny, i jeden młody.... On musi miec kogoś, kto poświęci mu swój cały czas. Mam nadzieję że tym kimś zostanie moja siostra... Bedą mieli czas się dogadac jak już do Nowolesia na wakacje pójdziemy, lub na kursie.... Jeśli sie uda go zorganizowac  ;)

A, właśnie... Nie ma ktoś ochoty wziąć udzialu w kursie SNH?? Brakuje nam jednego jeźdźca żeby kurs się odbył.... 200zł za dzień od osoby z koniem, w okolicach Wrocławia....Może ktoś jest chętny?? ;)

A to dowód że Buszmen potrafi być milutkim i fajnym konikiem ;)
Po czyszczeniu usiadłam sobie na plocie i leniuchowaliśmy w trójkę...Od czasu do czasu wchodził w życie lekki ruch linki co by się od podgryzania uchronić. Po jakimś czasie ten mały potwór stwierdzil ze ma dość szczypania... I oparł glówkę na moich kolanach tak całym ciężarem ;) Ja się moją łepetynką oparłam o jego łebek, i tak sobie odpoczywaliśmy ;) Zero prób gryzienia, tylko takie tulenie sie do mnie..
.
Buszmen jest fajnym konikiem, tylko trzeba mu pokazac kto rządzi, i że nie warto gryźć.... On potrzebuje kontaktu z ludźmi, i zamiast gryzienia zaczyna sie wtedy przytulać ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz