31 sierpnia 2009 Rynia | |
Po Nowolesiu był tydzień w domu, i potem następna wyprawa ;) Tez końska, ale bez koni naszych. Jesli chodzi o sprawy domowo-końskie, to zakładam sobie cele, tak na około tydzień. I podoba mi się to. Nie skaczemy z jednego na drugie, tylko idziemy takim schematem/mini-programem doskonaląc jakąś rzecz. Jak jest ok, to biorę coś innego, a poprzednie przypominam. Fajny taki układ ;) Teraz o Ryni. Pojechaliśmy w trójkę- ja, siostra i mój kochany Mateusz ;* Ja z siostrą szkoliłyśmy się naturalnie, a ten mój kumplował się z wikingami ;) Zestresowane oczywiście byłyśmy, nowe miejsce, nowe konie, nowi ludzie.... Ale Kasia okazała się przemiłą osobą ;) Przeleciałyśmy przez wszystkie gry z dokładnym objaśnieniem- dla mnie przypomnienie i dorzucenie paru fajnych szczególików których w płytach nie znajdę, a dla siostry ułożenie wszystkiego w logiczną całość. Bo ja to trochę bełkocze jak jej tłumaczę :P Takie podstawy L1, i zaczątki L2- zmiany kierunku i tempa w CG. Pojeździłysmy tez trochę, parę rad dostałyśmy, w związku z czym zmieniłam sposób skręcania. Siostra uczyła się odnajdywać na koniu po paru latach niejeżdżenia, ja panowac nad soba bardziej i kontrolować swoje ciało (no i konia ;)). Nauczycieli miałysmy świetnych (i ludzkiego, i końskiego), sama przyjemność. Żałuję, że nie miałam okazji uczyć się jeździć od początku w ten sposób. Cóż, nadrabiamy ;) Osłodą wszystkiego była próba jazdy bez kantara, i moja, i siostry. Cudownie ;) |
22 sierpnia 2009 Nowolesie |
Oj, długo nie pisałam. Lato jest, i jakoś tak weny brak w związku z tym ;) Zaczynam nadrabiac zaległości blogowe. Na poczatek wypad z końmi do Nowolesia. Pierwszą niemiłą niespodzianką było to, że nasz zakątek ogarnęła plaga much końskich ;/ Ale to tyle z tych nieprzyjemnych :) Konie szybko sobie przypomniały to miejsce, więc spokój był. Urządziły tylko parę galopad anty-owadowych- oj, chudziutkie by były jakby takl biegały codziennie :P Byliśmy pare razy na porannych spacerkach. Nawet Frydziu nam towarzyszył ;) Tu jakaś rozmowa siostry z Młodym na temat przesunięcia cielska ;) A oto Frydziu: Frydziu nie nasz, tylko znajomej wakacjującej się z nami (to o Tobie Henia :P) Troche zabaw naziemnych było, ja z Birmą skupiłyśmy sie na zmianach kierunku w kłusie i na ćwiczeniu galopu. Wogóle takie tygodniowe plany zaczełam sobie robić, fajna sprawa :) Jedną sesję miałyśmy taką cudowną, z pieknym galopem- jeszcze takiego nie widziałam u Birmy...W cudownej równowadze i fajnym tempie. Musze wykombinować coś żeby się tak częściej ruszała :P Jeździłyśmy tez parę razy. Pierwsze jazdy polegały głównie na sprawieniu, by stajnia była niefajnym miejscem z sidoła, bo Birma cały czas się kierowała w jej stronę. chyba się udało, bo potem dało sie jeździć po pastwisku na luźnej wodzy, pokłusować i nawet ćwiczyć skręty (coś a'la Tit for Tat) ;) Zdjęcia ukazały to jak strasznie się grabię, ale podbudowały mnie trochę w kwestii pozycji nóg. teraz wszystko poprawiam, ale o tym w następnych notkach ;) Tak się siodłałyśmy ;) A tak przechodziłyśmy prze straszne błoto przed stajnią. Tuw fazie wachania i grzebania nogą ;) I tu "chowanie się", byleby tylko nie patrzec na to straszne błoto :P Ja wyszłam beznadziejnie, ale Birma ślicznie ;) I zdjęcia jeszcze z przekonywania, ze stajnia wcale nie jest fajna. nagradzałam kierowanie się w stronę wyjścia, oczywiście z włsanej inicjatywy Birmy. Naziemnie przyzwyczajałam tez kobyłkę do uprzęzy i ciągnięcia małej kłody drewna- nawet kłus był i trochę galopu. Problemem były zakręty, wtedy linka dotykała zadu Birmy- a Birma nauczona ustępowania od nacisku przecież... Musze coś wymyślić w tym temacie. Były też próby prowadzenie obydwu koni jednoczesnie, nawet na krótkim spacerku tak z nimi byłam. No i prowadzenie Buszmena siedząc na Birmie ;) Było ciężko... Ale z czasem coraz lepiej ;) Tu Buszmen nas doganiał kłusikiem. Następnego dnia próbowałam na oklep, okazało się ze przez noc Pan Młody sobie wszystko ładnie w główce poukładał ;) Buszmen tez się oczywiście nie wymigał od zabaw. Trochę go oswajalyśmy z siodłem i popręgiem, również w ruchu. trochę siostra bawiłą się znim naziemnie- była i folia, i nauka podstawiania się do wsiadania. Siodło jeszcze trochę przeszkadza Młodemu, więc wyraża się i pokazuje ciałkiem ;) Odangażowanie Prawie cała ekipa Siedzieliśmy tam prawie trzy tygodnie, konie zadowolone bo same wybierały czy stajnia czy pastwisko- noca wygrywało pastwisko, a w dzień stajnia ;) Niżej Reszka siostry, stosunkowo młody członek naszej rodziny ludzko-zwierzecej ;) A, mamy własny miód! :P i na koniec dwie pokraki :P Obie strasznie tu wyszłyśmy :P |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz