niedziela, 15 sierpnia 2010

Maj 2008

31 maja 2008
Spacerek
Dzisiaj (czyli tak naprawde wczoraj już ;P) wyciągnęlam w końcu kobyłkę poza pastwisko. Niedaleko co prawda, ale na pierwszy raz po takiej przerwie w terenowaniu naziemnym wystarczy. Ruszyłysmy osiodłane i z hackamore, ale naziemnie jeszcze tylko.

Poza pasieniem było trochę biegania wspólnego, nawet jakiś galop się znalazł. Galop z luźnymi i dyndającymi wodzami od kantarka. Oj, wyzwanie nowe. Z czasem było coraz lepiej, ale przeszkadzają Birmie bardzo luźne sznurki latające po szyi jak biega. Trzeba to chociaz troszkę oswoić, bo sie rózne rzcezy mogą dziać przecież... ;)

Podczas drogi powrotnej fajnie się zgrałyśmy z tempem i krokami, nawet udało się przyśpieszyć naszego leniwego stępa trochę. Sympatycznie bardzo ;)

 
28 maja 2008
Bez tytułu =P
Wczoraj wyciągnęłam siostrę do Buszmena po przerwie w końcu. Poczyścili się i pooswajali węża do wody, nawet sprawnie im to poszło ;) Będziemy musiały wykąpać go w końcu w tym roku... :P

My tez skorzystałysmy z obecności węża, nie zrobił zbyt wielkiego wrażenia na kobyłce. Chciałam pobiegać trochę ale Birma miała lenia, stwierdziłam ze nie będę naciskać dzisiaj. Pochodziłśmy trochę tylko przez drągi i pocofałyśmy razem.
Dostałam dzisiaj ruch w bok od jeża, nawet nie wiem do końca jak ;D ale fajne to było. Próbowałam o to potem poprosić jeszcze raz, ale już nie chciało wyjść. Za to przypomniałyśmy sobie jeża w każdą strone, calkiem fajnie wyszedł :)

Udało nam się cofnąć prawie do ogrodzenia zadkiem, już "tyci tyci" brakowało =)
I na koniec standardowo siodełko i na trawkę. Myslę ze zrobimy tak jeszcze raz i moze wsiądę w końcu.

A, i oczywiscie było jeszcze oswajanie tuby od pasty. Uda sie :P


 
21 maja 2008
=)
We wtorek zrobiłymy sobie powtórkę z cofania do ogrodzenia. Dalej nie udało nam sie osiągnąć płotu, ale się staramy ;) Uda się :P

Podchodziłyśmy i odchodziłyśmy od płotu kilkakrotnie, czasem w międzyczasie jedząc trawkę lub trochę biegając.
Fajnie wychodzą zmiany kierunku w stępie, nawet na gorszą stronę =D Za to popsuły się trochę w kłusie, ale myślę że to kwestia paru powtórek.

Osiodłałam kobyłkę i poszłyśmy sie popaść z siodłem na grzbiecie. Tak zeby od razu po takiej przerwie siodło nie było równoznaczne z jazdą :)
Ale ile się namęczyłam zeby zapiac popręg... Ojoj... Albo koń mi utył, albo się rozepchał, albo tak niewiarygodnie i długotrwale nadmuchał ;D


Potem miałyśmy przerwę deszczowo-komunijna aż do dzisiaj.
Za to dzisiaj sympatycznie było ;)

Ogólnie podjęłam akcję "tuby sa smaczne". Oswajamy się z tubą od pasty na odrobaczanie, bo okazało się ze to większy problem niż myślałam. Jest coraz lepiej i z Buszmenem, i z Birmą, na razie poszły w ruch jabłka i chlebek, w planach bobofruit jest ;)

Oprócz głaskania łebka i oswajania tuby pochodziłyśmy trochę przez drągi poustawiane "ble jak" i pobiegałyśmy. Wolnościowo ;) Takie energiczniejsze tto bieganie było, bardziej nastawione na swobodę i wyrażanie siebie niż na kontrolowane kłusy czy galopy. Bałam się ze Birma nie podejmie zabawy, ale myliłam sie :) Nie były to szaleńcze galopady, ale jak na nasz poziom komunikacji i chęć Birmy do uciekania gdzie pieprz rośnie to był naprawdę niesamowite ;) I parę kroków galopu było, i zaangażowanie zadku się znalazło, nawet zganaszowanie czasem do nas raczyło zapukać... Krótko  le treściwie znaczy sie :)

Potem siodełko na grzbiet i na trawke jak ostatnio.
Przy jednym z naszych grzbietowych rozciągań Birma tak nisko się pochyliła że prawie się oparła brzuchem o ziemię... Nie wiedziałam ze jest w stanie tak nisko to zrobić :) I wróciłyśmy do rozciągań nóżkowych, trochę zaniedbanych ostatnio...


 
19 maja 2008
Pozytywnie =)
Dzisiaj zabrałam ze sobą stare hula-hop, zaczynamy robic nowe rzcezy ;D

Na początku zrobiłyśmy małe catching game-> bez ganiania, bez biegania, po prostu działałam tak, żeby kobyłka sama mnie "złapała" ;)
Przy zakładananiu kantara trochę unosi głowę, jeszcze nie mam pomysłu co z tym zrobić... Moze wymyślę coś.

Pokłusowałyśmy trochę na początek, emocjonalnie trochę. Ciekawe dlaczego- pogoda??
Kobyłka sama zaproponowała podejscie do leżącego nieopodal hula-hop. Starsznie mi sie to spodobało ;)
Naprowadząłam ją na nie z pewnej odległosci, celem było włożenie nóżek do srodka.

Cwaniara cały czas wiedział ze o cos mi chodzi :) Ogólnie miała okazję do pokombinowania we własnym zakresie, tylko czasami pomgałam jak się za bardzo w trawę zapatrzyła :)
Najpierw dotstałam przejście na dwie strony, podziękowałam ale nie o to chodziło. Troche pogadałysmy i udało się wstawić jedną nóżke do srodka dwa razy. Cudo :)

Dałam trcohe czasu na przemyslenie i znowu pobiegałysmy trochę, tym razem z galopem. Jedno miejsce jakieś brykające było ale udało się wyprosić pare łądnych foule tam.
Ślicznie kobyłka się dzisiaj mobilizowała, ganaszowała, i wogle fajnie nosiła. Nie wiem czy mozna nazwać to zebraniem, ale na pewno było to coś wyjątkowego i nie rozlazłego :P
Ciekawe czy było to odpowiedzią na moje trochę inne niż zwykle poruszanie się... ;)

Na koniec pocofałysmy do ogrodzenia trochę. Nigdy tego nie robiłysmy, a zauwazyłam ze Birma ma problem z wycofywaniem w kierunku róznych przedmiotów. Udało sie dość blisko ogrodzenia zaparkowac, chociaz jeszcze nie duało si.ę go dotknąć.
Ale widac było po niej ze się stara i myśli, co jakiś czas oglądała się za siebie, czasem zbaczała...
I praktycznie cały czas podczas tego cofania miałam jej uszy zwrócone w moją strone. Niesamowite uczucie ;)
 
17 maja 2008
Powrót =)
Uff, i już po. Teraz wakacje :P

Byłyśmy dzisiaj u ogoniastych obydwie.

Siostra tylko troche poczyściła, popieściła i popasła. Czasem sie troche podenerwowała :P Ale tak luźno dzisiaj.

Ja przeczyściłam kobyłkę, i zabrałam się za kontynuację odczulania na psikanie. Coraz lepiej jest, już coraz częsciej mam takie rozluźnione stanie a nie posąg który się na świat zamyka ;)
Pobiegałyśmy trochę wolnosciowo, raz mi się kobyłka urwała- cóż, zebrałam się i poszłam do niej z uśmiechem :P
Fajnie sie dzisiaj biegało, jakoś tak chętnie kobyłka ruszała, widac było do czasu do czasu ze jej się podoba ;) Często brakuje mi własnie tej "radości" z jej strony.
Np. dla Buszmena bieganie za człowiekiem jest samo w sobie fajnie, a dla Birmy juz niekoniecznie.... Ale chyba coraz częsciej jej sie zaczyna podobac ;)

Załozyłam kantarek, wsiadłam na chwilkę na oklep i pojechałyśmy na trawkę.

Oj, jak dawno na końskim grzbiecie nie siedziałam.... teraz sobie odbiję :D

Zaczynamy sie powoli wdrażać w "stary" tryb, bo ostatnie 3 tygodnie niewiele robiłyśmy... trzeba do formy wrócić i się zabrać za siebie :)

Przede wszystkim w planach jest wyrobienie jakiś mięśni grzbietowych, bo mam wrażenie ze czasami Birmie jest cięzko mnie nosić...

A dzisiaj kobyłka się chyba czymś poparzyła albo zjadła coś niewłaściwego bo pysio ją swędział...

 
07 maja 2008
=))
Dzisiaj też polazłyśmy do koni na trochę.

Siostra z Buszmenem jak zwykle zajęli się oswajaniem szczotek i czyszczeniem, zakładanie kantara już podobno bezproblemowo wychodzi (tfu, tfu :P).
Tak sobie myślę że wybrałyśmy właściwą trogę w końcu. Kiedyś było czyszczenie trochę na siłę, kantar trochę na siłę, bez zajmwoaniem się tym zbytnio. No i po takim wstępie jakies tam a'la zabawy.
Teraz jest inaczej, staramy się zwracać uwagę na każdy szczegół po kolei, zajmowac się tym co aktualnie nie wychodzi. Bez przeskakiwania dalej. I chyba działa ;)

Wałaszek zaczyna sobie znowu wycierać grzywę, spróbujemy z tym powalczyć w tym roku. Jesli ktoś zna jakieś skuteczne środki przeciwowadowe lub łagodzące i niwelujące swędzenie to pisać. Wszystko się przyda :) Na dzisiaj siostra wysmarowała grzywę tym cp mamy, a ja zajęłam się ogonem. Zobaczymy co będzie.

Ja z kobyłką znowu zajęłam się odczulaniem na psikadło, było dobrze, chciałam pójść kawałek dalej-> zmieniłam chwilowo strategię i nauczyłam Birme nowej rzeczy-> niestety nieświadomie i dokładnie przeciwnej do planowanego efektu. Cóż, resztę psikadła zużyłam na odkręcanie tego, co napsułam.
Miałyśmy parę mocniejszych dialogów dzisiaj, ale nie tak bardzo emocjonalnych. Cieszy mnie to, rośnie nam tzw. "emotional fitness". Nam obywdwu :)
Zauwazyłam, ze Birma coraz fajniej trzyma się mnie wolnosciwo. Nawet jak odchodzi czy odbiega to jestem w stanie szybko uzyskać jej uwagę z powrotem. Fajnie :)

Na koniec oczywiście było wyjście na trawkę, poszliśmy kawałeczek dalej niż zwykle, powpadaliśmy w bagno, ale fajnie było ;)




Jutro czeka mnie prezentacja z polskiego... Mówienie to nie jest moja mocna strona. Dwa egzaminy mam już za sobą, zostały jeszcze 4.... Dam radę :)

 
02 maja 2008
Na chwilkę chociaż =)
Książki nie chcą wypuścić mnie z objęć na dłuzej, więc dalej chodzę głównie na półgodzinne pogłaskanki-posiedzonki do koni.

Dzisiaj jednak wyrwałam się na dłużej, i zaciągnęłam na postronku siostrę za sobą =)

Buszmen miał albo dobry humor, albo muchy tka na niego podziałaly. W każdym razie w sposób w miarę pokojowy dał się siostrze przeczyścic, załozyć kantar, i nawet pozwolił sobie nózki podnieśc ;)
Trochę pogadali na temat przejścia nad leżącymi drągami, porozumienie zostało osiągnięte ;)

Ja przeczyściłam trochę kobyłkę, i pokręciłam się koło niej psikając straszną wodą, a potem psikadłem antymychowym. Na wolnosci =D
Był lekkie obawy i niepewności, ale chyba się z nimi rozprawiłyśmy. Zobaczymy jak będzie następnym razem, moze dojdziemy do psikania grzywki i okolic uszu ;)

Na koniec miły czas wspólny na trawce dla wszystkich.

Przyjemniej bardzo, brakowało mi tego. Jeszcze dwa tygodnie i będe miała czas dla nich codziennie =)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz