Notka będzie długa, ale zdjęć też będzie dużo- dzięki Heni :* :)
W sumie spędziliśmy w Nowolesiu prawie miesiąc, konie oczywiście z dostępem całodobowym do pastwiska :)
Usilnie próbowałam odchudzić młodego- rano jechaliśmy w terenik (ja na Birmie, młody jako luzak w ręku), wieczorem jakaś praca z ziemi i czasem w siadanie. Oczywiście młody nie schudł, za to schudła trochę Birma :P
A ile się nadenerwowałam i nauczyłam w tych terenach to moje :) Nawet nauczyłam się galopować z dwoma końmi- sama bym się nie odważyła, ale one tak zadecydowały podczas ucieczki przed owadami. A ze zadecydowały o tym wspólnie, w równym tempie i pod kontrolą to przystałam na propozycję :P
Z Birmą trochę pracowałyśmy nad rozluźnieniem i galopem z ziemi, a trochę nad galopem z siodła :) Chciałam przełamać w końcu to jej pędzenie do przodu, więc zaczęłyśmy pracę po duuużym kole- musiała trochę się skupić i odrobinę zwolnić by się utrzymać na łuku :P A za zwolnienie było zatrzymanie i odpoczynek w środku koła, często też kawałek chlebka. Trochę ta praca dała, a ja się też dzięki temu przełamałam jeśli chodzi o galop na niej w innym miejscu niż teren i po prostej. Zanim zaczynałyśmy galopować czekałam trochę zanim się rozluźni w kłusie i przestanie rzucać głową- na szczęście obecnie to machanie już prawie pożegnałyśmy :)
Tak wygląda mój kochany koń jak macha głową... Potworne...
A tak wygląda, jak już się trochę "ogarnie" :)
(Zdjęcie ciemne, ale nie mam ani czasu, a ni serca, a ni umiejętności do obrabiania :) )
A tu galopy :)
Jakiś stęp w trakcie...
I na zakończenie jazdy chwila bez wodzy i wymagań :)
I przy "kiełznaniu" :)
Teraz trochę o młodym. Tu było dużo pracy z ziemi, trochę na drągach, trochę też luzem. Jakieś wsiadanie też było, i nawet próby kłusem :) Ogólnie całkiem cywilizowanie się zachowywał. To co mnie bardzo cieszy, to to, że w końcu mamy utrwalone schodzenie z głową w dół- a kiedyś tego w ogóle nie proponował :)
Trochę pracy na drążkach wieczorem...
Trochę biegania z siodłem...
Złość przy wsiadaniu...
I poruszamy się do przodu :)
No i w rezultacie koń nie wytrzymał :P
W rezultacie udało nam się dwa razy zrobić taki wyjazd.
Wyruszamy! Na Birmie mój fotograf :) Ja na Buszmenie gdzieś z tyłu :P
(fotografem na czas tego spacerku została moja siostra :) )
Na koniec otrzepujący się młody...
I nasz cudowny bezimienny królik, który obecnie ma już ponad rok :) Z charakterku jest taki trochę "buszmenowaty" :)
Wow przebrnęłaś przez te miliardy zdjęć :D Uwielbiam podsumowania Nowolesia ;) Za rok równie pracowicie, razem z Konicą tym razem mam nadzieję!
OdpowiedzUsuńFajne koniki :) i te zdjęcia :D
OdpowiedzUsuńsuper