Na początku listopada pożegnaliśmy Dolce. Nie zawsze wychodzi tak, jakby się chciało. Nie zawsze podejmuje się słuszne decyzje. A nawet jak się podejmuje słuszne to i tak nie zawsze wszystko się układa.
Latem Dolce zdecydowanie przytyła, dogadałyśmy się też co do paru spraw. Największym sukcesem było namówienie jej do obniżania głowy- jak już na to wpadła to okazało się, że całkiem jej się to spodobało ;) Miłym "skutkiem ubocznym" który pojawił się po terenie do Nowolesia był galop- bez problemu reagowała na pomoce do galopu z siodła, z ziemi też baaaardzo się to poprawiło.
Mimo pewnych "trudności" miło wspominam współpracę z nią- trochę rzeczy mi uświadomiła, ale i tak do końca pozostała dla mnie zagadką ;) Szkoda, że wyszło jak wyszło.
Grudzień 2012 roku - Dolce w stajni :)
Styczeń 2012 - walczyliśmy wtedy z grudą, co widać ;)
Kwiecień 2013
I październik 2013 - ostatnie zdjęcia, jakie mam... Ładnie się już wtedy zaokrągliła.
Mam nadzieję, że nie było jej u nas źle ;) Ciężko było ją obfotografować, często od razu dążyła do człowieka i nie dało się uciec ;)Moje dwa grubasy były przez 2,5 miesiąca same, wczoraj przywiozłam im towarzysza- Garnasia. Zobaczymy, jak się dogadają :) A o Dolce i tak nie zapomnimy. Na pewno zapamiętam na zawsze jej wielkie uszy ;)
Garnaś po przyjeździe
Gonitwy. Niestety aparat z bateriami za słabymi na lampę i nie nadążający za ich prędkością ;)
We mgle o poranku
I Garnaś o wschodzie słońca
Ładnie u nas, nie? ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz