Co się działo przez te pół roku... No, trochę się działo.
Zdjęcia marnej jakości, ale są... ;)
Po kolei, to co pamiętam ;) :
- wyjście z końmi do Nowolesia. Oczywiście zasługuje na osobna notkę, ale to najpierw muszę dostać jakieś zdjęcia... Mało ich było, ale jakieś tam były ;)
- kurs masażu z Pauliną Puchałą w Akademii. Nic skomplikowanego, i w sumie nic nowego- ale zawsze to lepiej jak ktoś coś podpowie. Szkoda tylko, że tak ciężko się zmobilizować żeby to robić regularnie... bo wierze, że daje efekty. Tylko żeby te efekty były to trzeba regularnie stosować.
- "kury 3" w Stokrotce -> czyli "Wszechświat, życie, wszystko". Tym razem już bez kur, za to praktycznie o wszystkim ;) Czyli jak w tytule- również trochę o nas, ludziach :) Jak zwykle dużo do przemyślenia.
- Festiwal Cohabitat Gathering, czyli praktycznie o wszystkim ;) I o budownictwie naturalnym, i o społecznościach, i o żywności... Bardzo dużo ciekawych tematów, o których w sumie nic nie wiem ;) Kiedyś trzeba się w to zagłębić... Ciekawe kiedy?
- konsultacje z Gerdem Heuschmannem na Partynicach... Oj, jak ja dużo z tych ćwiczeń pozapominałam... Dobrze jest czasem posłuchać parę razy tych samych ludzi :) Jak zwykle fajne zmiany w koniach, jak zwykle świetne tłumaczenie biomechaniki. I jak zwykle- niestety Gerd jest dużo lepszym trenerem niż jeźdźcem. Ale i tak go uwielbiam :)
To chyba tyle ze szkoleń na których byłam... W tym roku oczywiście plany na następne, czasem zapominam jak bardzo lubię się dowiadywać nowych rzeczy ;) A jaka motywacja do pracy potem jest!
Teraz trochę o koniach :)
Dolce- ostatnio nie pracujemy, niestety kaszle od jakiegoś czasu. Oczywiście jest pod stała obserwacją, ale coś do końca ten kaszel nie chce ustąpić. Planuje ją powolutku zacząć ruszać z ziemi, ale zobaczymy jak to wyjdzie. Jeszcze jesienią była raz w terenie z moimi ko9nmi, fajnie się zachowywała :)
Moje grubasy tez miały przerwę od listopada- ale ostatnio wzięłam się już za nie :)
Przed przerwą z Birmą dużo jeździłyśmy, i po pastwisku, i w tereny. Pierwszy raz od paru lat miałam okazję zobaczyć, jak mój koń chodzi pod innym jeźdźcem- było to niesamowite doświadczenie, zwłaszcza jak na początku szła bokiem zamiast do przodu :P Podniosło to trochę wiarę w to, co potrafimy. No i nawet Adaś do nas przyjechał- chciałam sprawdzić, co powie o Birmie siedząc na niej. Trochę zebrałam komplementów, nie powiem ;) Birma bardzo się starła, choć było to dla niej trudne- wymagał w końcu więcej niż ja. Oczywiście dużo do dopracowania, głównie z mojej strony. Ale udało się coś w co nie wierzyłam że się da osiągnąć w trakcie jednej jazdy- Birma odpuściła w potylicy! A więc znów praca głównie dla mnie.
Na Buszmena trochę wsiadałam, trochę klikałam z ziemi. Z siodła udało mi się osiągnąć dość fajny stęp, zakręty i początki chętnych zakłusowań. Oczywiście co jakiś czas przeginam, i wtedy się wszystko psuje... No ale cóż, i ja super jeźdźcem nie jestem, i on super łatwym koniem tez nie jest :)
Myślę, że tyle tego tasiemca po przerwie wystarczy :) Następnym razem opiszę to, co aktualnie robimy :)
Dobrego zdjęcia Dolce niestety nie mam... Jakiś czas temu wszystkie miały fazę na bieganie, ganiały się co najmniej raz dziennie- i oczywiście ani razu nie miałam wtedy aparatu ;)
Super :D Zawsze używasz klikera do pracy z końmi czy tylko przy danych ćwiczeniach ? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZ Buszmenem staram się tylko klikać, ale on to specyficzny przypadek ;) Z Birma i Dolce pracuję bez klikera, ale dużo nagradzam jedzeniem i staram się stosować jak najsłabsze sygnały.
Usuńale Buszmen jest chudy na tym zdjęciu! :D
OdpowiedzUsuńNo co Ty, jakoś nie zwróciłam uwagi :P Dla mnie jest zawsze gruby. A może on naprawdę schudł a nie tylko na zdjęciu?... W końcu nie wdziałaś go chyba ostatnio :)
Usuń