Wróciłam wczoraj z drugiej edycji tzw. "kur" organizowanych przez Rancho Stokrotka. Dużo, dużo przemyśleń. Jeszcze więcej motywacji, zwłaszcza z powodu mojego Demona/ Torpedy/ Odkurzacza (białej kury :) ). Do tej pory przemyślenia problemów które miałam z drugą kurą, Rudą. Ruda mnie pokonała na całej linii :) I ciekawa obserwacja- jakby nie motywacja dostarczona przez przypadek od drugiej kury w odpowiednim momencie, to odpuściłabym pracę z Rudą. Czasem trzeba zrobić coś nowego lub coś co wychodzi nie dla zwierzęcia, tylko dla NAS. Dużo wiedzy o emocjach, o świecie, o świadomości... Oj, dużo do zmian w swoim zachowaniu i podejściu do innych. I to chyba niełatwych zmian.
Na "jedynce" byłam w kwietniu.
Tu filmik z zaliczenia toru przeszkód przez moja białą kurę. Jestem dumna z nas :) Z tego co udało mi się zrobić z brązową tez, ale mam taki niedosyt- że coś mogłam/ powinnam zrobić inaczej. Że wtedy byłoby lepiej. Teraz rozmyślam co powinno być inaczej.
Jestem też szczęśliwa z tego, ze trafiłam na taka grupę ludzi na jaką trafiłam :)
W czerwcu byłam też na kursie z Karen. Bardzo wartościowe ćwiczenia, bardzo fajnie się obserwowało jak Karen pracuje z końmi. Zaskoczenie poziomem niektórych z uczestników, i tym jak Karen pracuje z ludźmi. I pozytywne i negatywne. Znów do przemyśleń :)
Z końmi pracuję bardzo różnie- z Buszmenem staram się tylko pozytywnie, z Birma jeździmy w ambitne tereny (jak na nas :) ) i z ziemi ćwiczymy wygięcie i rozciąganie, a z Dolce próbuję znaleźć wspólny język- co wychodzi raz lepiej a raz gorzej. Bardzo specyficzny z niej koń. Na poczatku mnie to frustrowało, teraz już traktuję to jak wyzwanie :)
Zobaczymy co przyniosą wakacje :)